Paweł Cibicki, czyli chłopak, za którym najwyraźniej trudno nadążyć. To znaczy – trudno nadążyć, abstrahując od tego, jak szybko biega po boisku. Jest skrajnie niezdecydowany, dlatego zaczyna być irytujący już nie do kwadratu, a do sześcianu. Posłuchaj, kolego sympatyczny: jeżeli dalej zamierzasz strugać księżniczkę, okej. Ale nie tutaj. W Trzech Koronach będzie ci do twarzy.
Jakiś czas temu na naszych łamach skomentowaliśmy wywiad, jakiego „Przeglądowi Sportowemu” udzielił napastnik Malmoe. Odnieśliśmy się zwłaszcza do poniższego, beznadziejnego wręcz postawienia sprawy.
– Jeśli się nie odezwą, nie wybiorę Polski. Sto procent. Przestanę czekać i będę grał dla Szwecji, bo mam też paszport tego kraju (…) Jeśli ktoś nie dotrzymuje słowa, to nie mój problem. Naprawdę wybiorę Szwecję.
Akurat tak się złożyło, że Cibicki na następne zgrupowanie rzeczywiście dostał powołanie od Marcina Dorny. Znając selekcjonera naszej młodzieżówki, raczej otrzymał je nie za piękne oczy, tylko jako konsekwencję asysty w Lidze Mistrzów plus udanej końcówki rozgrywek ligowych. Ale właśnie – w Lidze Mistrzów z Olympiakosem 20-latek wystąpił, podobnie jak w weekend, w ostatniej kolejce sezonu. Później miał spakować walizkę i fruuu – do Polski na kadrę, która w czwartek w Lublinie zmierzy się z Włochami.
Tyle że Cibicki jest kontuzjowany. A uściślając – za „Przeglądem Sportowym”: od czasu ŚRODOWEGO meczu przeciw Grekom, boli go kolano. Nawet śmieje się, że w tamtej sytuacji sędzia nie gwizdnął faulu, gdyż taki z niego Polak. To popatrzmy na chronologię kolejnych zdarzeń.
Środa, 1 października: gra od 75. minuty w Lidze Mistrzów.
Niedziela, 5 października: gra od 77. minuty w lidze z AIK Sztokholm.
Poniedziałek, 6 października: powinien się stawić na zgrupowaniu, ale zgłasza kontuzję ze środy. Przerwa na kadrę, to się podleczy.
A nas, Pawełku, też boli – głowa. Mamy cię dosyć, z tobą ciągle coś jest nie tak, jak trzeba. Więc nie fatyguj się, daj spokój. W Polsce nie brakuje chłopaków, którzy za samą możliwość przyjazdu na reprezentację dobę turlaliby się rozklekotanym pociągiem, i to na stojaka. A gdyby strasznie bolało ich kolano, albo zacisnęliby zęby, albo nie grali w klubie.