Pamiętacie, jak Racing Genk zwolnił trenera po jednym meczu? To było całkiem niedawno, chyba w lipcu. Levski Sofia poszedł krok dalej i na kopy wziął szkoleniowca już po pierwszej wygranej. Teraz nowy wymiar trenerskiej patologii prezentuje światu Watford. Sympatyczny klub z angielskiej The Championship, który tej swojej sympatii jakoś nie przejawia do coachów. W tym sezonie wyrzucił już trzech, dzisiaj ogłosił czwartego.
Czwarty trener w ciągu 37 dni. Przecież to większa głupota niż wyrzucenie Kociana. Większy cyrk niż wieczna karuzela w Miedzi Legnica.
Watford w tym sezonie rozegrał 11. kolejek. Pierwszego trenera (Bepp Sanino) nie lubiła szatnia, drugi miał problemy zdrowotne (Oscar Garcia), trzeci Billy McKinlay w ciągu 8 dni pracy wygrał i zremisował, a mimo to właśnie powiedziano mu wynocha.
Zabawne, jeśli spojrzymy, że akcja dzieje się w Anglii. W poważnej lidze, w klubie, który wbrew pozorom nie grzęźnie na dole tabeli. Jakby ktoś jeszcze nie zerknął, Watford aktualnie zajmuje 3. miejsce na zapleczu Premier League. Ma tyle samo punktów, co pierwsze Norwich.