Reklama

Jak niespodziewanie zmącić atmosferę – Lech Poznań może udzielać porad

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

25 lipca 2020, 12:40 • 5 min czytania 54 komentarzy

Jeszcze w niedzielę wokół Lecha Poznań panowała atmosfera względnej sielanki. Sezon udało się skończyć wynikiem zadowalającym władze klubu, zespół faktycznie zgodnie z założeniami grał najładniej w Polsce. Wydawało się, że zmącić nastroje może tylko masowa wyprzedaż ważnych piłkarzy. Ale Kolejorz zaskoczył sposobem rozczarowania swoich kibiców. Lech rozstał się z wykonującym bardzo dobrą robotę Dariuszem Skrzypczakiem, przesunął do rezerw cennego Karola Bartkowiaka.

Jak niespodziewanie zmącić atmosferę – Lech Poznań może udzielać porad

Jeśli nie śledzicie uważniej tego, co dzieje się w Lechu Poznań, to jesteśmy winni wam tło tej współpracy. Sztab pierwszej drużyny Lecha nie działa w ostatnim sezonie na zasadach autokratycznych. Dariusz Żuraw był oczywiście frontmanem tego projektu, on był szefem zespołu, do niego należało ostatnie słowo. Ale Żuraw też rozumiał, że przy dzisiejszych realiach pracy pierwszego szkoleniowca musi on być w pewnym sensie zarządcą sztabu. Menadżerem, który rozda zadania i będzie z nich rozliczał swoich ludzi. Dlatego teza o tym, że siłą Lecha był silny sztab, broni się w pełni – bo akurat Lech rok temu stworzył zespół dobrych fachowców, których efekty pracy Kolejorz zebrał na koniec sezonu.

Dlatego w kontekście rozstania ze Skrzypczakiem czy relegacji Bartkowiaka trudno mówić o tym, że Lech po prostu wymienia podpowiadaczy. Bo tak nie jest. Skrzypczak i Bartkowiak mieli duży wpływ na to, jak ta drużyna się rozwijała. Obaj godzinami razem z Żurawiem, ale i z pozostałymi członkami sztabu trenerskiego, dyskutowali o tym, co można jeszcze w tym zespole zmienić. Ich praca obroniła się sama – progresem Modera, Kamińskiego, Jóźwiaka, Puchacza, ale i Crnomarkovicia, Satki czy Tiby. Obroniła się najskuteczniejszym atakiem w Ekstraklasie (ex-aequo z Legią) i najefektowniejszym futbolem w kraju. W nagrodę obu podziękowano za współpracę z pierwszym zespołem.

Dziwny powód rozstania – przynajmniej ten “oficjalny”

Rozstanie ze Skrzypczakiem jest o tyle dziwne, że tłumaczenie Lecha najzwyczajniej nie trzyma się kupy. W komunikacie prasowym czytamy o tym, że Skrzypczakowi umożliwiono pracę na własną rękę, bo klub widział w nim taki potencjał. Ale czy to nie powinno być tak, że skoro masz dobrego pracownika, z którym wiąże cię ważny kontrakt, to po prostu dajesz mu pracować dalej? Wyobraźcie sobie sytuację w innej firmie, może być to duża korporacja. Kierownikiem działu sprzedaży jest Kowalski, który ma zespole Nowaka. Z pracy Kowalskiego jesteś zadowolony, ale widzisz, że Nowak też spokojnie poradziłby sobie na tym stanowisku. Niemniej Nowak nadal wykonuje kawał dobrej roboty. Co robisz?

A) ciągniesz ten układ dalej, bo w sumie wszystko dobrze się układa, a Nowak nie chodzi codziennie do biura prezesa i nie przebąkuje, że kierownik Kowalski to leszczyk i spokojnie by mógł go zastąpić?

Reklama

B) nagradzasz Nowaka wypowiedzeniem i pozwalasz mu odejść do innej firmy na rynku, bo wiesz, że tam będzie dla niego lepiej, a tym samym tracisz cennego pracownika?

Na pewno zrozumiecie analogię, bo ta jest akurat prosta.

A prezes mówił, że za często mieszają w sztabie

Przetasowania w sztabie trenerskim Lecha dziwią tym bardziej, że przecież już po rozstaniu ze Skrzypczakiem i relegacji Bartkowiaka (decyzje zapadły w poniedziałek) Karol Klimczak mówił w “Sekcji Piłkarskiej” na Sport.pl tak: – Chora ambicja prowadziła do tego, że co roku we wrześniu lub październiku zmienialiśmy sztab. Byliśmy też niekonsekwentni.

Tym razem Lech zmienił sztab już latem. I to sztab, który akurat pracował dobrze. A co do niekonsekwencji, to Piotr Rutowski zatrudnienie Skrzypczaka argumentował tak: – Nie mamy wątpliwości, że trener Skrzypczak wniesie do naszej szatni wielkie doświadczenie piłkarskie oraz trenerskiej. Jego ważnym atutem jest również umiejętność pracy z piłkarzami wchodzącymi do seniorskiego futbolu. Nie ukrywamy, że istotnym czynnikiem przy decyzji o zatrudnieniu jego osoby była również jego przeszłość w naszym klubie. To człowiek, który pochodzi z naszego regionu i ma w sobie pierwiastek Kolejorza, z którym odnosił liczne sukcesy.

Właściwie żadna z tych zalety byłego już asystenta się nie zdezaktualizowała. Ale mimo to został z klubu wypchnięty.

Kto za Skrzypczaka i Bartkowiaka? Prawdopodobnie Dudka i Małecki

Co dalej z zespołem szkoleniowym? Z tego co słyszymy – klub rozważał kandydaturę Arkadiusza Radomskiego jako asystenta Dariusza Żurawia, ale ten temat jest już nieaktualny. Na dziś najbardziej prawdopodobną opcją na przyszły sezon będzie powrót do koncepcji dwóch asystentów. Najpoważniejsze kandydatury na dziś to Dariusz Dudka i Przemysław Małecki.

Reklama

Pierwszego nie musimy przedstawiać. Były reprezentant kraju, rok temu skończył kurs wyrównawczy na licencję UEFA A+B, pojeździł trochę po stażach, ostatnio współpracował z akademią Lecha. W rolę mentora wcielał się już niejako w rezerwach i dużo dobrego słyszeliśmy o tym, jak podpowiadał młodszym kolegom z zespołu. Sek w tym, że podpowiadanie z boiska, a asystentura w sztabie to dwie różne role. Trzeba też pamiętać o tym, że dla Dudki to tak naprawdę pierwsza praca trenerska – i to od razu w sztabie klubu, który ma walczyć o mistrzostwo Polski.

Przemysław Małecki to z kolei jeden z najzdolniejszych trenerów akademii Lecha w ostatnich latach. Przez jego ręce przeszedł cały zastęp wychowanków Kolejorza, których dziś oglądamy w pierwszym zespole lub już w ligach zagranicznych. W kończącym się sezonie II ligi był asystentem Rafała Ulatowskiego w drugim zespole Kolejorza. I pewnie gdyby dostał się na kurs UEFA Pro, to właśnie on byłby frontmanem rezerw Lecha. Jego w rezerwach drugiej drużyny zastąpi wspomniany wcześniej Bartkowiak.

Zbyteczne narzucenie sobie presji

Oczywiście czas zweryfikuje te zmiany. Natomiast faktem jest, że Lech sam sobie nie pomaga PR-owo. Na fali entuzjazmu po wicemistrzostwie można było jechać właściwie do nowego sezonu. Humory kibiców poprawiłyby transfery do klubu, przedłużenia kontraktu z piłkarzami (dziś lechici ogłosili, że Jakub Kamiński podpisał czteroletnią umowę), czasami serce fanów zabolałoby po sprzedaży któregoś z kluczowych zawodników.

A tak? Lech sam narzucił sobie presję rozstając się z powszechnie cenionymi fachowcami. Być może wyjdzie to tak, że Kolejorz będzie miał rację. A być może przy pierwszym wtopie podniosą się głosy o tym, że warto byłoby znów zadzwonić do Szwajcarii po Skrzypczaka i do Wronek po Bartkowiaka…

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

54 komentarzy

Loading...