Reklama

Karol Świderski: Mam jeszcze trochę czasu, żeby pójść wyżej. Taki jest cel

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

29 czerwca 2020, 17:17 • 8 min czytania 4 komentarze

Karol Świderski przypomniał się wszystkim w derbach Salonik z Arisem, strzelając swoją jedenastą bramkę w tym sezonie greckiej ekstraklasy. Napastnik PAOK-u Saloniki do połowy stycznia miał świetny czas, ale ostatnie tygodnie przed pandemią były już słabsze, podobnie jak pierwsze mecze po wznowieniu rywalizacji. Na gola w lidze czekał przez dziewięć spotkań, na szczęście wreszcie się przełamał, więc mogliśmy rozmawiać w pozytywnej atmosferze.

Karol Świderski: Mam jeszcze trochę czasu, żeby pójść wyżej. Taki jest cel

Z czego wynikał jego gorszy okres? Co jest największym wyzwaniem tamtejszych zespołów na finiszu ligi? Czy życie w Grecji wróciło do normy? Czy myśli o kolejnym kroku do przodu w karierze? W jakim elemencie pasuje do typowo greckiej mentalności? Zapraszamy.

Wczoraj przełamałeś się strzelecko, uprzednio marnując rzut karny. Widać było, jak duży kamień spadł ci z serca po trafieniu do siatki.

Nie ma co ukrywać, ostatnio nie wszystko układało się idealnie. Dużo czasu minęło od poprzedniego gola. Pojawił się koronawirus, a po powrocie do gry wchodziłem z ławki. Dopiero teraz wyszedłem w pierwszym składzie. Poprzednie mecze nie były najlepsze w naszym wykonaniu, trener dokonał zmian. Przełamałem się, wygraliśmy derby, czyli mecz wyjątkowo ważny dla kibiców. Jak wspomniałeś, na samym początku zmarnowałem karnego. Trudno było to od razu wyrzucić z głowy, ale miałem przed sobą wiele kolejnych minut i zmazałem plamę jeszcze przed przerwą.

Przy tej jedenastce bardziej wykazał się bramkarz czy ty źle uderzyłeś?

Na pewno powinienem strzelić lepiej. Praktycznie zawsze w takiej sytuacji bardziej wini się wykonawcę niż chwali bramkarza. Szkoda, bo łatwiej by mi się później grało, a tak wkradło się trochę nerwowości na początku. Ogólnie jednak czułem się pewnie na boisku. Dobrze wychodziłem na pozycję, wykonywałem fajne ruchy bez piłki, oddałem wiele strzałów.

Ciągle dostawałeś podania za plecy obrońców i z tego powstało kilka sytuacji. Gdyby wszystko ci wczoraj wychodziło, spokojnie mógłbyś skończyć z 3-4 golami.

Tak to wyglądało. Sądzę, że gdybym zaczął od wykorzystania karnego, później w paru sytuacjach zachowałbym się trochę inaczej. Ale nie narzekam. Najważniejsze, że dość pewnie wygraliśmy, kontrolowaliśmy przebieg meczu praktycznie od początku do końca.

Reklama

Miałeś ostatnio gorszy okres. Jeszcze przed pandemią zaliczyłeś sześć z rzędu meczów ligowych bez gola, a po odmrożeniu ligi trzy razy wchodziłeś z ławki. Z czego to wynikało?

Decyzje trenera, po prostu. Przed koronawirusem przedostatni mecz w pierwszym składzie grałem z Panathinaikosem i uważam, że mimo porażki wypadłem bardzo dobrze. Niedługo potem mierzyliśmy się z Olympiakosem, spędziłem na boisku 90 minut. To był ewidentnie słabszy dzień – mój i całego zespołu, nie prezentowałem się najlepiej. Po tym występie straciłem miejsce w jedenastce. Tydzień później wszedłem na kwadrans, a po restarcie też grałem jako rezerwowy – aż do wczoraj.

Czyli nie czułeś, że twoja forma wyraźnie spadła?

Raczej nie, zaważył ten nieudany mecz. Potem jako rezerwowy prezentowałem się dobrze, już po pandemii dałem drużynie mocny impuls z Olympiakosem i OFI Kreta. Z OFI wchodziłem na ponad pół godziny, gdy przegrywaliśmy 0:1, a ostatecznie wygraliśmy 3:1. Generalnie po restarcie dobrze się prezentowałem i w treningu, i w meczach, więc w końcu wróciłem do podstawowego składu. Liczę, że już w nim zostanę.

Olympiakos po ostatniej kolejce został mistrzem za ten sezon.

Tak, o ile podtrzymana zostanie decyzja o odjęciu nam siedmiu punktów. To się jeszcze będzie wyjaśniało przed Trybunałem Arbitrażowym w Lozannie. Tak czy siak, byłoby jednak bardzo ciężko. Nawet bez tej kary na sześć przed kolejek przed końcem tracilibyśmy do Olympiakosu siedem punktów. Naszym celem jest utrzymanie drugiego miejsca, które pozwoliłoby zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Za co klub otrzymał tę karę?

Chodziło o oskarżenie naszego właściciela Ivana Savvidisa, że posiada też udziały w Skodzie Xanthi, a to byłoby wbrew przepisom. Xanthi zabrano z tego powodu aż 12 punktów. Nie znam szczegółów, ale właściciel mówił nam, że nie rozumie tej sytuacji, że inne kluby często starają się uderzyć w PAOK.

Pozaboiskowe gierki.

Tak. W Grecji zdarzają się dość często.

Reklama
W dominacji Olympiakosu przypadku jednak nie ma, co widać też po waszych meczach.

Nie da się ukryć. W lidze graliśmy z nim trzy razy i zdobyliśmy jeden punkt. Przegraliśmy też dwumecz w półfinale Pucharu Grecji. Przed koronawirusem wygraliśmy u siebie 3:2, ale niedawno dostaliśmy 0:2 w rewanżu. W tym sezonie Olympiakos gra naprawdę fajnie. Dużo mu dała obecność w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Tam wchodzi się na trochę inny poziom, co potem ma przełożenie na krajowe podwórko.

Jak wygląda dziś życie w Grecji?

Sytuacja już od dłuższego czasu jest w normie. Wszędzie pełno ludzi, otwarto granice, nie trzeba przechodzić kwarantanny. Na promenadzie zawsze tłumy, można jak dawniej wypić kawę. Maseczki są wymagane tylko w galeriach handlowych i to nie cały czas, ale gdy wchodzisz do konkretnego sklepu. Jeżeli wybierasz się do zwykłego spożywczaka czy piekarni, możesz mieć odsłoniętą twarz.

Powrót ligi szykowano bez zakłóceń czy w pewnym momencie zaczęliście się nastawiać, że dalszego grania nie będzie?

Na początku braliśmy pod uwagę, że sezon może nie zostać dokończony, zwłaszcza że przerwa nastąpiła akurat po ostatniej kolejce fazy zasadniczej. Do tego dochodziły takie kwestie jak… temperatury. W Grecji są teraz upały, a my do 19 lipca będziemy grali praktycznie non stop co trzy dni. Ale nie narzekam, damy radę. Cieszę się, że znów są mecze. Skoro pojawiła się możliwość, żeby dograć sezon, należało z niej skorzystać.

Ze względu na wysokie temperatury i napięty terminarz wasze mecze są mniej intensywne niż wcześniej?

Szczerze mówiąc, myślałem, że pod tym względem może być gorzej. Jak na dwa miesiące przerwy od jakichkolwiek treningów drużynowych, wydolnościowo i szybkościowo wyglądamy naprawdę przyzwoicie. Wspominałem o intensywnym terminarzu, ale on na szczęście zaczął się dopiero niedawno. Pierwsze mecze graliśmy raz w tygodniu i również poprzez nie każdy z nas doszedł już do niezłej formy. Prawdziwy maraton trwa od tygodnia. 20 czerwca liga, 24 pucharowy rewanż z Olympiakosem, wczoraj derby z Arisem, a 1 lipca w środę mamy AEK Ateny. I tak już do końca jedziemy rytmem sobota-środa.

Z tego co mówisz wynika, że mieliście trzy tygodnie normalnych treningów do pierwszego meczu.

Optymalnie, w pełnym gronie, trenowaliśmy dwa tygodnie. Na początku pracowaliśmy w grupach – najpierw małych, potem większych. Dopiero po 18 maja mogliśmy się przygotowywać w komplecie.

Gdy trzy miesiące temu pytaliśmy cię o sytuację w klubie, nie musieliście się godzić na obniżki pensji. Jak jest dziś?

Trochę się zmieniło. Tak jak chyba wszyscy w Polsce, klub musiał wprowadzić cięcia, każdy trochę zmniejszył sobie wynagrodzenie. Podobnie jak u nas, najpierw wyszły zalecenie z greckiego związku w tej sprawie. Rozmowy poszły w miarę gładko, w ciągu tygodnia byliśmy dogadani z szefostwem.

W letnim okienku sporo działo się w temacie twojego ewentualnego transferu. Jak było zimą?

Nieco spokojniej. Jakieś sygnały się pojawiały, ale nie wiem, czy to już były sformalizowane oferty, które PAOK dostawał na stół. A i tak nie myśleliśmy o odejściu w trakcie rozgrywek. Zobaczymy, co się wydarzy teraz, po sezonie.

Masz poczucie, że jesteś w stanie wykonać kolejny krok do przodu, że PAOK nie musi być szczytem twoich możliwości?

Na pewno, zwłaszcza że nadal jestem stosunkowo młodym zawodnikiem. Mam jeszcze trochę czasu, żeby pójść wyżej i liczę, że w przyszłości uda mi się zagrać w mocniejszej lidze.

Już cię pewnie o to pytano, ale może dziś masz szerszą perspektywę. Zaskoczyłeś sam siebie tak dobrym wejściem do PAOK-u? Fakty są takie, że odchodziłeś do Grecji po pierwszej naprawdę dobrej rundzie w Ekstraklasie, więc sprawdzenie się w silniejszym otoczeniu nie było takie oczywiste.

Pewnie coś w tym jest, ale nie wahałem się, gdy pojawiła się propozycja z PAOK-u. Skoro lepszy klub cię chce, dlaczego nie spróbować? Trafiłem na dobry okres całej drużyny. W każdym meczu dominowaliśmy, stwarzaliśmy wiele sytuacji. Nawet z Olympiakosem byliśmy wtedy zdecydowanie lepsi. Na początku zbierałem minuty wchodząc z ławki, a i tak mogłem się wykazywać, miałem z czego strzelać. To zwiększyło moją pewność siebie. Ten sezon zacząłem już w pierwszym składzie i jak mówiliśmy, byłem w nim przez prawie cały czas.

Jak po prawie półtora roku gry w Grecji postrzegasz tamtejszą ekstraklasę w odniesieniu do naszej?

Potwierdza się, że 3-4 najlepsze zespoły są bardzo mocne i raczej górują nad naszymi. Jak grają między sobą, często są to bardzo fajne mecze. Tym bardziej szkoda, że gdy teraz mierzymy się z nimi prawie co kolejkę, kibice nie mogą wejść na trybuny. Reszta stawki to już poziom bardziej zbliżony do naszego, każdy z każdym może wygrać.

Nasiąknąłeś już grecką mentalnością?

Grecy mają swój styl życia. Nikt się nie spieszy. Każdy po pracy czy szkole zmierza do centrum, do kawiarni i barów. Ludzie potrafią tak spędzać po 2-3 godziny dziennie. Po prostu siedzą i gadają przy kawie. Starsi często nie używają wtedy telefonów. W Polsce jest jednak bardziej typowo. Przeważnie po robocie chcesz jak najszybciej być w domu, przebrać się w luźniejsze rzeczy i posiedzieć przed telewizorem.

Ty zapewne i tak pędzisz od razu do domu, bo od pół roku jesteś szczęśliwym tatą.

Teraz tak to wygląda, doszły nowe obowiązki, ale w jednym aspekcie od początku pasuję do greckiej mentalności. Często jestem spóźniony o kilka minut na zbiórkę przed treningiem. To nie tylko mój problem, ale na takiej liście byłbym w klubowej czołówce (śmiech). W Jagiellonii wystarczyło jedno spóźnienie i już dostawałem karę, a tutaj za każdym razem słyszę tylko “zobaczysz od nowego sezonu, już nie będzie spóźniania”, a i tak zostaje po staremu.

Z czego to wynika? Za późno wychodzisz?

Mamy dość daleko do bazy treningowej, to 35 kilometrów w jedną stronę. Niektórzy próbują się przebijać przez centrum, gdzie często są korki i nigdy nie wiadomo, ile się w nich spędzi. Na autostradzie zresztą też się zdarzają. Czasami trudno oszacować, o której należy wyjechać. Inna sprawa, że ogólnie lubię wyjść na styk, daję sobie pół godziny na dojazd i bywa, że tych dwóch minut zabraknie. Pod tym względem jestem typowym Grekiem (śmiech).

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. 400mm.pl/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...