Dziś ciężki dzień dla wszystkich fanów futbolu z obrzeży “głównego nurtu”. Janusze mają Lewandowskiego w pierwszym składzie Bayernu, w dodatku walczącego z “ruskimi”, więc niewiele więcej jest im do szczęścia potrzebne. Druga fala, zresztą całkiem rozsądnie, liczy na fajerwerki w Paryżu – PSG (co prawda bez Ibrahimovicia, ale nadal z plejadą gwiazd) kontra będąca w wyśmienitej formie Barcelona. Co jednak z tymi, którzy chcieliby czegoś więcej? Spieszymy z poradami.
Nie lekceważ potęgi Romy
Okej, może trochę popłynęliśmy. AS Roma ciśnie w Serie A naprawdę przyjemnie, w pięciu pierwszych kolejkach zanotowała komplet zwycięstw, utraciła ledwie jednego gola, zdobywając dziewięć. Sześćdziesiątą piątą młodość przeżywa Francesco Totti, dotrzymuje mu kroku Miralem Pjanić, do tego dochodzą posiłki z Wysp Brytyjskich, czyli Cole i Gervinho, jest Florenzi, który rozczulił całą Europę swoją niedawną cieszynką, gdy po golu utonął w ramionach swojej babci…
Roma to klub nie tylko silny – bodaj jedyny we Włoszech, który ma szansę postawić się w tym roku Juventusowi, ale i naprawdę sympatyczny, przede wszystkim poprzez osobę swojego charyzmatycznego kapitana. Wiemy, że filmik z derbami oczami Tottiego wklejaliśmy wam już milion razy, ale nie możemy sobie odmówić.
Nie wypada opuszczać występów Grande Capitano – do końca kariery zostało mu pewnie niewiele, a zaręczamy – będziecie sobie kiedyś pluć w brodę, że nie oglądaliście go częściej. Tym bardziej, że dzisiaj mecz, który może zadecydować o awansie do fazy pucharowej – rywalem Romy jest bowiem Manchester City. Biorąc pod uwagę, że odpadnięcie Bayernu jeszcze w grupie to science-fiction, spotkanie w Manchesterze i rewanż w Rzymie będą absolutnie kluczowe.
Do tego – jeśli nadal nie jesteście pewni, dlaczego City-Roma to porządny kawałek futbolu – rzymianie w Lidze Mistrzów objechali ostatnio CSKA 5:1 i są w potężnym gazie.
W cieniu wielkiej polityki…
Donieck według telewizyjnych relacji jest coraz bardziej odcięty od świata. Mieszkańcy albo uciekają, albo łapią za broń. Handel zamiera, wymiany ognia co i rusz wstrząsają fundamentami tamtejszych blokowisk. Przekazy płynące ze strefy walk obiegają i szokują cały świat, ale najmocniejszym, najbardziej działającym na wyobraźnię obrazkiem są zdjęcia z tamtejszego stadionu. Z obiektu, na którym dziś odbywałby się mecz Szachtar – FC Porto, gdyby… No właśnie.
Terroryści z Donbasu nie przestrzegają zawieszenia broni, wczoraj na przykład trwały walki o lotnisko w Doniecku. Według ukraińskich mediów, rosyjski czołg zniszczył wojskowy transporter opancerzony. Zginęło siedmiu żołnierzy…
Szachtar w tym czasie przygotowywał się do dzisiejszego spotkania z Porto, które ma zostać rozegrane we Lwowie. Ich bazą w ostatnich tygodniach jest z kolei Kijów. Nawet jeśli w składzie dominują Brazylijczycy – nikt nie oszukuje się, że wojna dotykająca miasta, w którym jeszcze niedawno rozgrywali swoje mecze nie pozostawia na nich wpływu. Ukraińcy przybici sytuacją swojego kraju, obcokrajowcy wyczekujący okienka transferowego, by uciec z tego niebezpiecznego rejonu. Stadion, ten sam, na którym dwa lata temu rozgrywano mecze Mistrzostw Europy, z roztrzaskanymi fasadami. Obraz Szachtara jesienią 2014, tuż przed drugą kolejką Ligi Mistrzów.
Gorzko komentowaliśmy jakiś czas temu, nawiązując do miejsca rozgrywania spotkań Ligi Mistrzów – już dawno te rozgrywki nie były tak blisko Polski. Dziś – jakieś sto kilometrów od Przemyśla. Warto to obejrzeć jednak nie tylko z uwagi na niecodzienne okoliczności, na politykę, która z butem wjechała w świat sportu, ale i po to by sprawdzić, na co właściwie stać ukraiński klub. Na swoim (właściwie nie do końca…) podwórku w siedmiu meczach wygrali sześciokrotnie. W Lidze Mistrzów na wstępie wywieźli punkt z twierdzy Bilbao. Pozostali grupowi rywale? Porto w sześciu pierwszych kolejkach ligi portugalskiej wprawdzie nie przegrało, ale zanotowało aż trzy remisy. BATE Borysów to zaś wciąż raczej egzotyczna ciekawostka, niż pretendent do fazy grupowej – udowodnił to zresztą pierwszy mecz, przegrany 0:6 właśnie z Portugalczykami.
Jakkolwiek – warto rzucić okiem. Jeśli Szachtar w tych niesamowicie ciężkich warunkach pomaszeruje po awans, nikt nie będzie pamiętał, że grupa nie była najsilniejsza. Tak napisze się historia tego górniczego klubu. Dziś wieczorem szansa na status świadka pierwszego dużego kroku. Postawionego niemal w Polsce.
W poszukiwaniu Milika
Dla miłośników naszych stranieri, którzy znudzili się już widokiem Roberta Lewandowskiego – Arkadiusz Milik w barwach Ajaksu. Frank de Boer przekonuje, że Arek nie jest gotowy na występy w pierwszym składzie, ale “jeszcze przyjdzie jego czas”. W Lidze Mistrzów zdołał na razie zaliczyć niecałe dziesięć minut w meczu z PSG, a trzeba pamiętać, że z paryżanami Ajax mierzył się tuż po znakomitym występie Milika w lidze holenderskiej. Teraz podróż na mecz w Nikozji odbywa się po meczu z NAC, w którym Polak zagrał trzynaście minut, a trzy gole ustrzelił Sigthorsson, jego rywal do miejsca w “jedenastce”. Sześć goli w niedawnym meczu pucharowym z amatorami to przy tym “puchar podwórka”.
Liczymy jednak, że Milik dostanie chociaż kwadrans. A inna sprawa, że i oglądanie samego Ajaksu ma sens – po urwaniu punktów PSG, Holendrzy mają szansę po dzisiejszym wieczorze zagościć na miejscu premiowanym awansem. Co prawda by zobaczyć Ajax w kolejnej rundzie trzeba liczyć na odpadnięcie kogoś z duetu Ibrahimović-Messi, ale… No dobra, nie ma żadnych “ale”. Nie wierzymy w taki scenariusz, co nie zmienia faktu, że rzucić okiem na jedenastkę de Boera, jak zwykle naszpikowaną talentami, zawsze warto.
Suler pod lupą
Maribor w ubiegłym tygodniu urwał punkty Sportingowi Lizbona. Tak, ten Maribor z Marko Sulerem w składzie. Jeśli chcecie kiedyś zaskoczyć towarzystwo opowieściami o zawodnikach, których kiedyś oglądaliśmy w rodzimej Ekstraklasie – dzisiejszy bój pogromców Celtiku z Schalke to wyśmienita okazja.
Zupełnie serio zaś – z coraz większą uwagą przyglądamy się tej niepozornej paczce. Generalnie dzisiaj pewnie Niemcy pokażą im miejsce w szeregu, ale nawet jeśli – przynajmniej będzie okazja powspominać czasy, gdy dyrektor klubu i ojciec młodej gwiazdy Mariboru, Zlatko jeszcze biegał po murawach.
Chelsea-Mourinho-Diego Costa
Tercet, który w tym sezonie otwiera listę “must-watch”. Po prostu. Bez dalszych uzasadnień. Dziś niby poza “głównym nurtem”, ale…
Jest w czym wybierać.