Miała być „kolejka cudów”, a zaczęło się od solidnych nudów i dopiero wyczyny Lecha wybudziły kibiców z ekstraklasowego letargu. Skończyło się na fantastycznym meczu w Białymstoku i to nieprawda, że cała Polska śmieje się z Richarda Zajaca, bo śmieje się z niego cała Polska, całe Morawy i pół Słowacji. Radość z oglądania pięknych bramek i przeraźliwych klopsów mąciły jedynie dwie grupy osób: pierwsza przeżywała fakt, że Kominek zapowiedział zamknięcie swoich blogów, a druga jarała się wizją rychłego awansu Termaliki Bruk-Bet Nieciecza do Ekstraklasy i muszę przyznać, że łatwiej było znieść tę pierwszą grupę – druga miała przecież parę sezonów na przyswojenie rzeczywistości.
Korona Kielce – Piast Gliwice 1:0
– Jesteśmy w Ekstraklasie, tak? – upewniał się Kamil Kosowski.
Z kabiny komentatorskiej widać było to samo, co na ekranach telewizorów: bidę z nędzą, popelinę z flanelą i Piasta Gliwice, który sprawiał wrażenie ciężko oczadziałego. Mniej wytrwali widzowie zaczęli pić, bardziej wytrwali postulowali zastąpienie rozgrywek ligowych systemem pucharowym, a kobieta na kibicowskim transparencie mówiła „Wybieraj – ja albo Korona”.
– Poproszę numer telefonu tej pani – powiedział Głos Wewnętrzny, który wyboru dokonał jeszcze w pierwszej połowie.
– Niesamowite! – powiedział w pewnym momencie Kamil Kosowski, a kibice do dziś spierają się, czy chodziło mu o celne podanie Korony czy o celny strzał Piasta.
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna 2:1
– Górnikowi brakuje jakości – mówił Krzysztof Przytuła.
– I siły! – dodało echo głosem Kazimierza Węgrzyna.
Publiczności brakowało cierpliwości: wierciła się ziewała, wymykała chyłkiem do baru, gdzie mogła pograć w „FIFA Ekstraklasa 15”
KIedy smęszona publisznośś wróssiła na trybuny, okazało się, że Górnik Łęczna przegrał mecz, ale nikt z obecnych nie rozumiał, jakim cudem.
Zawisza Bydgoszcz – Ruch Chorzów 1:1
Zawisza grał coraz lepiej, Ruch grał tak samo źle jak dotąd i kto się założy, że w Chorzowie nie wytrzymają ciśnienia i wkrótce pojawią się głosy o wypaleniu, konieczności znalezienia nowego sposobu, znalezienia nowego podejścia oraz znalezienia starego trenera czyli „Waldek, wróć i poprowadź ten sam, ale coraz straszy skład do kolejnych trumfów”? Atrakcją spotkania były decyzje sędziego Gila i rozmowy trenera Rumaka z linowym sędzią Sadczukiem, który nie zawsze rozumiał decyzje swojego głównego, ale dziwnym nie jest, skoro z własnymi także miał poważny problem.
GKS Bełchatów – Pogoń Szczecin 1:0
– Nie no, czuć, że jest Ekstraklasa – powiedział uśmiechnięty Maciej Dąbrowski.
Publiczność zaczęła rozglądać się za lekarzem.
– Myślę, że na tym to polega, że Ekstraklasa to Ekstraklasa – konsekwentnie grzał michę Maciej Dąbrowski.
Publiczność uznała, że to nieuleczalne i przestała się rozglądać. Bo też i nie było za czym: Ekstraklasa była w Bełchatowie przez 15 sekund – Adrian Mójta dośrodkował jak prawdziwy Brytol, Paweł Komołow wyskoczył jak Michael Jordan i… i to tyle. Reszta była jęczeniem. Oraz wyciem Sebastiana Rudola, którego próbował okulawić Marcin Flis.
Legia Warszawa – Lech Poznań 2:2
– Boguś, nie chciałbyś z powrotem swoich akcji? – szepnął w 39 minucie Maciej Wandzel – Jeszcze ciepłe, tanio odstąpię i niech nawet będzie moja strata.
Lech zaimponował: w składzie posklejanym na ostatni gwizdek, bez połowy składu, z piłkarzami ledwo zaleczonymi lub niedoleczonymi jechał z Legią jak chciał i niewiele brakowało, żeby spotkanie wygrał i to wygrał zasłużenie. Tak – błędy w obronie, tak – fuksiarska bramka, tak – tysioncpińcet innych „ale” i „ech, to nie to, co mecz z kwietnia 1889 roku, bo przed wojną japońską to, panie, były mecze”. Tylko co z tego? Były emocje, były gole, było bezkompleksowe „lać mistrza!”…
– Ooo, kompleksy wobec Legii!
E, tam. Mnie bez różnicy, którego mistrza – grunt, że lać. W meczu Lecha z Legią było wszystko, co powinno być w meczu rozgrywanym w sobotę wieczorem. Do pełni adrenalinowego szczęścia zabrakło mordobicia, cycków i samochodowego pościgu ulicami San Francisco. Oraz cycków raz jeszcze.
Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk 2:2
Górnik gra za frytki… a raczej za obietnicę frytek, które zostaną wypłacone na pewno w przyszłym tygodniu, a najpóźniej być może w kwietniu i gra bardzo skutecznie, Lechia grała pod kierunkiem dwóch asystentów i wreszcie dało się oglądać bez odruchów womitalnych… Zawodowstwo naprawdę szkodzi polskiej piłce – najlepiej nam wychodzi prowizorka, niedoinwestowanie, eksperyment i „Impetu nie mogli wytrzymać! … A co!… Impet, to grunt!”. Ponad trzydzieści strzałów połowa to strzały celne, cztery bramki, kiks Mateusza Bąka, po którym panu Staszkowi ze śmiechu opadł dzwonek, znakomite wprowadzenie w nastrój przedderbowy i głębokie westchnienie, że takie mecze powinno oglądać naście tysięcy widzów, a nie trzy, w tym sporo „szanownych gości” i ciekawe, czy stadion Górnika zostanie wreszcie oddany do użytku, czy też może pół roku przed terminem zostanie od razu oddany do remontu?
Cracovia – Wisła Kraków 1:0
Pan Zenek przed derbami miał dylemat. Znaczy, formalnie miał dwa, ale ten pierwszy wypił koło południa.
– Ide albo nie ide!… Matko Bosko kochano… – zastanawiał się długo i w końcu poszedł. Mecz, który obejrzał nie był dobrym meczem. Był niedobrym meczem. Był złym meczem. Był meczem…
– Chujowym? – podrzucił pan Zenek.
Dobra, to może zamiast „takich słów” pokażemy taki obrazek:
Tak to mniej więcej wyglądało przez 90 minut. W 91 minucie Wisła postanowiła powalczyć o tytuł „ciapy kolejki” i bez trudu dostała się do ścisłego finału.
Jagiellonia Białystok – Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:2
– Kochanie, o której cię obudzić – zapytała Troskliwa Żona.
– Kobieto! Przecież zaraz mam mecz, dziś poniedziałek!
– Dlatego właśnie pytam. Po pół godzinie, w przerwie czy przed wywiadami i skrótem pomeczowym?
I wtedy stał się cud! Jedna bramka, druga, trzecia…
– Kurde, a może dziś jest sobota?
…czwarta, piąta.
– They’re coming to take me away, ha ha! Ho ho! Hi hi! To the funny farm…
Szósta!
Domena zajace.pl podrożała o 300% and counting…
Bramka kolejki
Tłok, ścisk I osiołkowi w żłoby dano: w jednym – Pawła Komołowa skaczącego wyżej niż Wlazły w ataku, w drugim – ratującego Śląskowi punkty Sebastiana Milę, w trzecim – obie bramki Roberta Demjana, w czwartym – fuksa Tomasza Brzyskiego, w piątym – wredny strzał Mariusza Magiery… Wyróżnienie honorowe dostaje Paweł Komołow, nagrodę za całokształt twórczości – Robert Demjan, a wygrywa – o bardzo proszę o niedorabianie do tego jakiejkolwiek ideologii – Dariusz Formella. Bo na małej przestrzeni, bo technicznie i dlatego, że połowa piłkarzy spękałaby, widząc przed sobą – I mean really – Dossę Juniora, zaś połowa z tej drugiej połowy spękałaby widząc, że za Dossą czai się Dušan Kuciak z mordem w oczach. A Formella spokojnie – pyk, pyk, kiwka, strzał, gol…
Kiks kolejki
W tej rubryczce też tłok jak w Lidlu na promocji: Dossa Junior przy bramce Formelli, dwużółtkowy Bartosz Ślusarski, Adam Danch, Piotr Stawarczyk, cabajujący Mariusz Pawełek i pawełkujący Mateusz Bąk… Po długich obradach jednoosobowe jury „poligonowe” postawiło, że podium 10. kolejki prezentować się będzie następująco: 3. Richard Zajac za asystę kolejki i drugą pod względem malowniczości asystę rundy, 2. Michał Buchalik i obrońcy Wisły za najbardziej frajersko przegrane derby w XXI wieku, 1. Maciej Wilusz – człowiek, który nie tylko odebrał drużynie 2 punkty, ale jeszcze zwichnął sobie przy tym bark i długo będzie odpoczywał od piłki.
Trener kolejki
Na plus – Michał Probierz. Wzruszył ramionami na brak Daniego Quintany, tu przesunął, tam przestawił, zaryzykował wpuszczenie Mystkowskiego i Jagiellonia zagrała naprawdę świetne spotkanie.
Na minus – Franciszek Smuda. Którego drużyna wtapia już trzeci mecz z rzędu i niech sobie wtapia, bo to w końcu sport i trafiają się lepsi, ale w derbach trener nie pomógł – zamiast pozwolić Wiśle grać swoje, jak z Pogonią, Lechią czy Zawiszą, przestawił ją w tryb „traktor”, w którym Cracovia pokonała „Białą Gwiazdę” doświadczeniem.
Do zapamiętania
Prawo Archimedesa-Ekstraklasy: gotowana w czasie meczu zupa traci na wadze tyle, ile waży odparowana w czasie pierwszej połowy woda, a wagę powstałego w czasie drugiej połowy węgla obliczamy, dzieląc wagę użytych warzyw przez liczbę strzelonych bramek.
Do zapomnienia
Trybuny na derbach Krakowa. Walka o Puchar Bucówy była jak zwykle zażarta, tym razem wygrali goście i nie przepraszam, że nie będę cytował.
Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Marcinak (KK-PG) zasłużył na pochwałę za cierpliwość i powstrzymanie się od odruchu huknięcia w ucho piłkarzy obu drużyn. Ale za gwizdanie dostaje minus cztery dioptrie, albowiem gdyż mylił się nader często.
Pan sędzia Borski (ŚW-GŁ) często gwizdał ze sporym (naprawdę sporym) opóźnienie, jakby musiał uzgodnić decyzję nie tylko z liniowymi, ale i z przewodniczącym Przesmyckim, ale gwizdał w miarę rozsądnie i wszystko było dobrze do ostatnich sekund, gdy wymyślił sobie rzut wolny, po którym poszła akcja bramkowa. Minus dwie dioptrie.
Pan sędzia Gil (ZB-RCh) dopasował się do swoich liniowych – nie wyrzucił Stawarczyka, kopnięcie w kostkę zinterpretował jako faul kopniętego itd. Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Jakubik (GKS_B-PSz) minus siedem dioptrii za całokształt, choć gdyby rozebrać ów całokształt na czynniki pierwsze (np. brak czerwonej dla Flisa), to mogłoby się okazać, ze dojechalibyśmy do minus dziesięciu
Pan sędzia Frankowski (LW-LP) pozwolił piłkarzom wejść sobie na głowę i gwizdał w sposób niegodny takiego meczu, a lista jego grzechów długa jest jak spis cudzołożnic: od nieodgwizdanej ręki, przez reagowanie głownie na krzyk, niegwizdane rzuty rożne, aż po żółte kartki w trybie „Ojej, krzyczy na mnie, boję się go, więc dam komu innemu”. Minus sześć dioptrii.
Pan sędzia Przybył (GZ-LG) miał za krótkie pole widzenia i grę ogarniał od piątego metra do piątego metra. Co poza tą granicą, to już panu sędziemu nisko zwisało. A że działo się tam sporo i miało poważne konsekwencje – minus cztery dioptrie
Pan sędzia Raczkowski (C-WK) nie wytrzymał derbów, co w sumie dziwnym nie jest, bo ten mecz w ogóle był nie do wytrzymania – brak czerwonej dla Covilo i Burligi, a równocześnie gwizdanie otarć, przytuleń i buziaków, nieodgwizdana i niewykartkowana ręka Marciniaka, idiotyczne pomyłki przy autach i rogach… Psuł arbiter ten mecz bardziej niż grające w nim drużyny. Minus dziesięć dioptrii.
Pan sędzia Musiał (JB-PBB) gwizdał bardziej niekonsekwentnie niż zwykle, więc piłkarze kopali się częściej i boleśniej. Minus trzy dioptrie
Cytat kolejki
Krzysztof Przytuła: „Jest głodny – chce strzelać”
Bo Polak jak głodny, to zły.
Kamil Kosowski: „Można wymienić kilka pasów”
Zacząłbym od Bartosza Rymaniaka, potem wymieniłbym Mateusza Żytko…
Bartosz Rymaniak: „Dziennikarzom łatwo przychodzi oczernianie, a gdyby sami wyszli na boisko, to nic ciekawego by nie pokazali”
…i wtedy Bartosza Rymaniaka odróżnialibyśmy tylko po zaroście.
Piotr Laboga: „Wielu się obawiało, że to będzie obcokraizacja”
..a tymczasem nastąpiło upolskowienie.
Bartosz Gleń: „W pole karne Ruchu wbiegły cztery białe koszulki Zawiszy”
Bez wkładów?
Antoni Bugajski: „On jest tak naładowany energią, że chyba powinien dostać tę szansę”
W następnej kolejce w pierwszej jedenastce wybiegnie akumulator i trzy bateryjki.
Paweł Golański: „Jakbym był w lepszym klubie, pewnie bym się cieszył”
…ale, że jestem w Koronie – „smutno mi, Boże”?
Kazimierz Węgrzyn: „Technicznie to nieźle wyglądało, brakowało tylko trafienia w piłkę”
Był świetnym automobilistą: zmieniał opony jak szatan, lusterka ustawiał jak da VInci, jego technika wlewania płynu do chłodnicy – poezja. Tylko skrzyni biegów nie umiał obsłużyć.
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
Prezesem LSZ Poligon miotała czkawka i ambiwalentne uczucie. Z jednej strony LZS Poligon awansował w klasyfikacji generalnej na miejsc 55, a w lidze „poligonowej” trafił do pierwszej dziesiątki, ale z drugiej strony – sama liga „poligonowa” (kod: 521124413) zsunęła się na pozycję ósmą w klasyfikacji lig prywatnych i do lidera traci już 183 punkty.
Zafrasował się prezes, tym bardziej, że dwie pozycje niżej zauważył ligę Tomasza Pasiecznego „Pobij skauta” i co to będzie, gdy wspomniana liga dogoni naszą i najpierw będzie bić, a dopiero potem pytać, czy pobity jest skautem czy może listonoszem?
Pozycję lidera ligi „poligonowej” (kod: 521124413) obronił Lateralus CF (prezes Spiral FC, 643 punkty), awansując równocześnie na 11. miejsce w klasyfikacji generalnej drugą pozycję zachował terek (prezes Terek, 638 punktów), a na trzecie miejsce awansował Kazaam FC (prezes Bigabom, 629 punktów). Na dnie tabeli, czyli na miejscu 1360, nadal Kolejorz Kuleje, który kuleje tak bardzo, że wyprzedza już jedynie LKS TTRT prezesa Sylwestra Drapały, a i to tylko dlatego, że LKS TTRT świeżo dołączył i jeszcze nie zdobył żadnego punktu.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk