Reklama

21 dni, 8 meczów i spadek. Dynamo Drezno największym przegranym pandemii

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

19 czerwca 2020, 12:28 • 5 min czytania 7 komentarzy

“Potraktowano nas niesprawiedliwie” – tę narrację słyszeliśmy ostatnio całkiem często. Polskie kluby kłóciły się o awanse i spadki, podkreślając niesprawiedliwe działania albo lokalnego związku, albo krajowej federacji. Tym razem jednak o nierównych szansach nie mówią nasi ligowcy, a nasi zachodni sąsiedzi. Dynamo Drezno właśnie opuszcza zaplecze Bundesligi. Opuszcza ją w poczuciu, że DFB poświęciło ich, żeby odtrąbić sukces.

21 dni, 8 meczów i spadek. Dynamo Drezno największym przegranym pandemii

Patrzymy na tabelę 2. Bundesligi. Dynamo Drezno – ostatnie, 18. miejsce. Osiem punktów straty do 14. pozycji, która gwarantuje utrzymanie. Sześć do miejsca numer 15., które daje szansę na pozostanie w lidze w przypadku wygranych barażów. Teoretycznie możemy więc myśleć, że niesprawiedliwość to tania wymówka, którą outsider wymyślił, żeby się wybielić. Ale potem zerkamy w terminarz Dynama i widzimy, że klub ze wschodu Niemiec ma w swojej talii kilka mocnych argumentów.

Zawrotne tempo

Liga kończona w trybie przyśpieszonym ma to do siebie, że trzeba grać w nieco większym natężeniu. Ale w przypadku Dynama Drezno tempo jest po prostu zawrotne. Maraton rozpoczął się 31 maja, zakończy się natomiast 21 czerwca. W tym okresie piłkarze z Drezna rozegrają łącznie osiem spotkań. Bez chwili wytchnienia, haratają w piłkę co trzy dni. Co spowodowało, że terminarz tej drużyny jest tak nienaturalny? Koronawirus wykryty u dwóch zawodników. Lokalne centrum medyczne zadecydowało, że skoro wyniki badań są pozytywne, to nie należy ryzykować i Dynamo zacznie grać dopiero po odbyciu 14-dniowej kwarantanny. I tak kiedy walczący z ekipą z Drezna o utrzymanie Karlsruher do 31 maja miał już cztery mecze na koncie, ostatni zespół w lidze dopiero zaczynał rywalizację.

Efekt? W dniach 31 maja – 21 czerwca Karlsruher rozegra cztery mecze. Dwukrotnie mniej niż piłkarze Dynama.

Żeby nie było, że trzymamy się tylko przykładu Karlsruher, które w tym momencie zagrałoby w barażach. Norymberga, która na dziś utrzymałaby się w 2. Bundeslidze, w tym samym okresie również zagra cztery razy. Wehen Wiesbaden, obecnie drugi ze spadkowiczów, ma w terminarzu pięć gier. Każdy z zespołów ma więc znacznie więcej czasu na odpoczynek, regenerację, czy po prostu przygotowanie się do arcyważnych spotkań. Dynamo natomiast musi zasuwać za dwóch.

Reklama

“DFL ma nas gdzieś”

Nic dziwnego, że gdy na dwie kolejki przed końcem rozgrywek wiemy, że Dynamo nie podskoczy już powyżej 15. miejsca, w Dreźnie coś pękło. Podczas konferencji prasowej po meczu z Holstein Kiel ulało się jednemu z piłkarzy. Chrisowi Lowe. – Zastanawiam się, czy ktokolwiek w DFL, czy to Christian Seifert, czy ktokolwiek inny, chociaż przez chwilę pomyślał, co dzieje się w naszych głowach? Mają nas gdzieś. Na końcu to my płacimy za całe to gówno. Ktoś siedzi sobie w fotelu za 5000 euro w swoim gabinecie i decyduje co z nami zrobić. A my jesteśmy idiotami, którzy na tym cierpią – rzucił zawodnik w wywiadzie ze “Sky”.

Lowe poszedł grubo, ale powiedział to, co myślał każdy w Dreźnie. Nawet trener Martin Kauczinski między słowami sugerował, że jego podopieczni mają prawo tak uważać. – To zrozumiałe, że wychodzą z nas emocje. Kiedy zobaczyłem terminarz, nie miałem pojęcia, jak to może wypalić. Możecie zauważyć, że nie umiemy tego wytrzymać. Próbowaliśmy, ale to nie wystarczyło. Jesteśmy wyczerpani.

Rzeczywiście, już po wynikach widać, że Dynamo po prostu siadło. W siedmiu dotychczasowych spotkaniach ekipie Kauczinskiego udało się ugrać zaledwie cztery punkty. Trzy wyrwali w ostatnich minutach przedostatniemu Wehen Wiesbaden.

Peleton odjechał

No dobrze, ale wspomnieliśmy o tym, że Dynamo Drezno jest ligowym outsiderem, który szoruje dno tabeli. Tak, to prawda. I to nie od maja, a od połowy sezonu.

Czy w takiej sytuacji winę faktycznie można zrzucać na sam fakt ligowego maratonu, który zafundowano drezdeńczykom po pandemii? Cóż, coś w tym jest. Bo chociaż Dynamo było ostatnie, nie była to sytuacja ŁKS-u, który musiałby liczyć na wsparcie archaniołów i całych zastępów niebieskich, żeby odrobić straty i zostać w lidze. Tak wyglądała tabela w momencie przerwania rozgrywek.

Reklama

Wnioski są proste, dwa mecze i możesz wydostać się ze strefy spadkowej. Taki plan miało zapewne Dynamo, jednak od maja, czyli od momentu wznowienia sezonu, wszystkie zainteresowane utrzymaniem drużyny, które grały, gdy piłkarze z Drezna siedzieli na kwarantannie, po prostu odjechały. Krótkie podsumowanie poczynań ekip z dołu tabeli w “erze post-pandemicznej”:

  • Karlsruher SC – 9 punktów
  • Norymberga, Osnabruck – po 7 punktów
  • Wehen Wiesbaden – 6 punktów
  • Dynamo Drezna – 4 punkty

Razem przeciwko światu

Nie jest też tak, że Dynamo Drezno obudziło się z ręką w nocniku i dopiero, gdy spadek jest niemal pewny, próbuje coś ugrać. Kauczinski znacznie wcześniej zwracał uwagę, że szanse nie są równe. – Po prostu nie mamy dostatecznie dużo czasu między meczami. Musimy dotrzeć na miejsce, zagrać, odpocząć, zrobić analizę, przygotować się, polecieć na kolejny mecz i znowu grać – mówił ponad tydzień temu trener ostatniej drużyny 2. Bundesligi.

Kauczinski zaznaczał, że utrzymanie się w takiej sytuacji jest praktycznie niemożliwe. Sprawę popierał też Ulf Kirsten, który jest klubową legendą Dynama. Kirsten zastanawiał się, czy takie same metody miałyby miejsce w przypadku klubu z większą renomą. Ekipa z Drezna takiej nie ma, także z powodu kibiców, którzy należą do spokojnych nie należą. Jednym się to podoba bardziej, innym mniej i to ta druga grupa ma za zachodnią granicą przewagę. Ale Dynama zbytnio to nie interesuje, bo fani to ktoś, kto drużyny nigdy nie zawodzi. Tak było także teraz.

W maju, gdy drezdeńczycy wiedzieli już, że czeka ich trudny do wytrzymania maraton, kibice stawili się przed klubowym hotelem. Oni dobrze wiedzą, co znaczy niesprawiedliwe traktowanie, więc transparent “Jesteśmy razem przeciwko reszcie świata”, przesadnie nie dziwił. Tak jak i pirotechnika, która mu asystowała i z której ultrasi z Drezna ochoczo korzystają.

***

Tylko czy wsparcie kibiców, Kirstena i gorzkie słowa piłkarzy oraz trenera cokolwiek zmienią? Odpowiedź jest prosta – nie. Ciężko oczekiwać, że niemiecka federacja uratuje Dynamo, stwierdzając, że faktycznie szanse nie były równe, więc wypada mu jakoś pomóc. Romantycznej historii z utrzymaniem się rzutem na taśmę, też raczej się nie spodziewamy. Co nam więc pozostaje? Chyba tylko trzymanie kciuków za szybki powrót klubu z Drezna na zaplecze Bundesligi i utarcie wszystkim nosa. Bo – nie ma co ukrywać – właśnie takie happy endy w futbolu lubimy najbardziej.

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Kibice starli się z policją przed meczem Bundesligi. Dziewięciu funkcjonariuszy rannych

Aleksander Rachwał
7
Kibice starli się z policją przed meczem Bundesligi. Dziewięciu funkcjonariuszy rannych

Komentarze

7 komentarzy

Loading...