Bundesliga opracowała perfekcyjne procedury, wznowiła granie jako pierwsza, więc ze sporą ciekawością obserwujemy, czy wszystko idzie zgodnie z planem. Siłą rzeczy swoją uwagę skupiamy także na Dreźnie, gdzie wirus posłał pod nogi piłkarzy największe kłody. Dziś znów dostaliśmy niepokojące wieści ze wschodu Niemiec – u kolejnych dwóch osób wykryto obecność wirusa.
Czy to pogorszy sytuację Dynama, które wciąż czeka na powrót na boisko? Wygląda na to, że nie aż tak bardzo.
Zachowajmy jednak chronologię, by lepiej nakreślić i przypomnieć sytuację. W pierwszej połowie maja trzy osoby z Dynama przeszły test na obecność koronawirusa z wynikiem pozytywnym. Zakażenia były też w FC Koeln i Borussii Moenchengladbach, ale tylko Dynamo zostało zaproszone na czternastodniową kwarantannę. W całości, bo musieli odbyć ją (wciąż odbywają) wszyscy piłkarze, trenerzy i zgłoszeni pracownicy.
Oznaczało to, że Dynamo wróci na boiska później niż inni. Sprawa jest o tyle ciekawa, że nie mówimy o drużynie ze środka tabeli, która musi jedynie dograć ligę do końca, by mieć czyste papcie – ekipa z Drezna znajduje się nad przepaścią, ale wciąż ma szansę, by się z niej wyratować…
Dlatego kolejne dwa przypadki zarażenia nikogo w Dreźnie raczej nie ucieszyły, choć z oficjalnego przekazu bije wdzięczność dla lokalnego urzędu zdrowia, który – zdaniem oficjeli – słusznie zalecił zamknięcie całego klubu na dwa tygodnie. Pozytywny wynik w piątej serii testów uzyskali: jeden z zawodników i partnerka jednego z członków sztabu szkoleniowego – nawet mimo faktu przebywania w domowej kwarantannie. Pozytywne informacje? Także są. Wszyscy, którzy byli zarażeni wcześniej, są już ozdrowiali. No i najważniejsze – dwa nowe przypadki nie sprawiają, że trzeba powtórzyć scenariusz – kwarantannie poddadzą się tylko zarażone osoby, reszta wraca do grania.
Ale najpierw rzecz jasna do treningów. Te rozpoczną się w sobotę, a w poniedziałek Dynamo zostanie zamknięte w hotelu i przygotuje się do wznowienia ligi. A ta będzie… „Szalona” to chyba zbyt małe słowo. Oto terminarz:
31 maja – mecz z VfB Stuttgart (dom)
3 czerwca – mecz z Hannoverem 96 (wyjazd)
6 czerwca – mecz z Wehen Wiesbaden (wyjazd)
9 czerwca – mecz z Greuther Fuerth (dom)
12 czerwca – mecz z HSV (dom)
15 czerwca – mecz z Arminią Bielefeld (wyjazd)
18 czerwca – mecz z Holstein Kiel (wyjazd)
21 czerwca – mecz z SV Sandhausen (wyjazd)
28 czerwca – mecz z VfL Osnabruck (dom)
Osiem spotkań w 22 dni, mecze co trzy dni bez grama odpoczynku, który przyjdzie dopiero przed ostatnią kolejką.
Nie są to raczej najbardziej komfortowe warunki do ratowania ligi. Choć władze Dynama zachowują spokój, to chociażby Ulf Kirsten – stukrotny reprezentant Niemiec i jedna z legend klubu z Drezna – punktuje w „Bildzie” obecny terminarz: – Zawodnicy nie będą mieli nawet dwóch tygodni treningu, co zwiększa ryzyko kontuzji. Do tego presja na Dynamie wzrośnie, gdy piłkarze będą widzieć, jak ich rywale powiększają przewagę, a oni nie grają. To zakłócanie zdrowej konkurencji. Zastanawiam się, czy doszłoby do czegoś podobnego, gdyby poszkodowany był renomowany klub.
I ciężko się z tymi tezami nie zgodzić. Dynamo walczyć będzie z nożem na gardle, będzie musiało grać częściej niż inni, zamiast normalnych przygotowań miało siedzenie w domach i zakaz jakiegokolwiek treningu na zewnątrz, nawet biegania po lesie. Nie dość, że mają trudniejsze warunki do zbudowania formy, to jeszcze będą musieli znieść większe obciążenia niż reszta stawki. A do tego po dzisiejszych wynikach tracą kolejnego piłkarza.
Najważniejsze jednak, że Dynamo do ligi w ogóle przystąpi. I oby to się nie zmieniło po kolejnych seriach testów.
Fot. newspix.pl