Reklama

GKS Bełchatów jeszcze się nie poddał. “Są szanse na powrót do normalności”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

17 czerwca 2020, 09:42 • 7 min czytania 16 komentarzy

Wiadomo, jak to jest z wieściami z Bełchatowa. Co jakiś czas temat problemów finansowych i obecnej sytuacji powraca. Pojawiają się też kolejne informacje, które – nie ma co ukrywać – dzielą się na te z kategorii perspektyw czarnych jak smoła i tych, w których przez mroczne wizje przebija się światełko nadziei. Lokalne media z brunatnego miasta zaserwowały wczoraj pierwszy rodzaj wieści. Podczas walnego zgromadzenia miał zostać złożony wniosek o upadłość klubu. Tymczasem po walnym zgromadzeniu wiemy co innego – że klub wycofywać się z walki o utrzymanie nie zamierza. Co tak właściwie dzieje się w Bełchatowie?

GKS Bełchatów jeszcze się nie poddał. “Są szanse na powrót do normalności”

Informacje portalu belsport.pl zapewne do was dotarły, jednak jeśli nie, to w telegraficznym skrócie przedstawimy o co chodzi. Według lokalnych mediów, we wtorek, 16 czerwca, klub miał rozpocząć proces likwidacji od złożenia wniosku o upadłość. Powody tej decyzji były proste – brak nadziei na wyjście z długów. Według danych wspomnianych wcześniej mediów, audyt ze stycznia miał wykazać, że do końca obecnego roku sięgną one 8,5 miliona złotych.

Bełchatów wciąż się broni

Ale podczas walnego zgromadzenia wniosku o upadłość nie było. Nie było też problemów z udzieleniem absolutorium prezesowi Wiktorowi Rydzowi. Postanowiliśmy więc zapytać go o to, co w ostatnich dniach, ale też miesiącach, działo się w Bełchatowie. Bo przecież o problemie widzieliśmy od dawna, a na początku maja informowaliśmy o poważnych obawach dotyczących tego, czy piłkarze GKS-u cokolwiek w tym sezonie zarobią. Prezes Rydz nie krył, że wczorajszy artykuł lekko go zirytował.

Może pan sobie odpowiedzieć na pytanie, jak rzetelnie został przygotowany artykuł na Belsport. Opierał się na informacjach z jakichś nieokreślonych źródeł. My przygotowaliśmy się do walnego zgromadzenia, które zostało zaplanowane trzy tygodnie temu. To standardowa procedura, że do 30 czerwca trzeba przedstawić sprawozdanie finansowe i zagwarantować dalsze istnienie spółki. Dziś (wczoraj – przyp.) to zostało zagwarantowane, zostało przyznane absolutorium. Wynika to z tego, że został opracowany plan restrukturyzacji, wcześniej przeprowadzono audyt. Przyjęty plan daje szanse i nadzieje na wprowadzenie klubu na inne tory, na wprowadzenie normalności. Właściciele opowiedzieli się za tym, by dać na to szansę. 

Rosną straty, ale tragedii nie ma

Jakie są najważniejsze wnioski po walnym zgromadzeniu według władz klubu? Szansa nie jest dziełem przypadku, a podjętych działań. Sprawozdanie finansowe nie jest rzecz jasna pozytywne, jednak zdaniem Rydza daje nadzieję. – Wykazuje ono stratę na poziomie 260 tysięcy złotych. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że od lipca działaliśmy bez sponsora strategicznego. Gdyby utrzymano finansowanie na poziomie tego, które funkcjonowało w drugiej lidze, nie mówię nawet o wyższym, mielibyśmy wypracowany zysk w kwocie ponad miliona złotych. To byłaby kwota, która spowodowałaby redukcję zadłużenia.

Reklama

Oczywiście jednocześnie pamiętamy, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Piłkarzom o optymizm ciężko. Ostatnio Bartosz Biel mówił nam wprost: żartować o jedzeniu tynku ze ścian można, dopóki nie zaczyna się na niego patrzeć z apetytem. Wcześniej słyszeliśmy o tym, że pensje trafiają na konta zawodników z większym rozrzutem niż kule z kałasznikowa w tarczę na strzelnicy. – Nie ulega wątpliwości, że pewne możliwości finansowania się skończyły. Dopóki mogliśmy łatać z uzbieranych w poprzednim roku środków, tak się działo, po nowym roku zaczęły się problemy. Ale dzięki pewnym działaniom, założeniom planu restrukturyzacyjnego, jest duża szansa na powrót do normalności w niedługiej perspektywie czasu – zapewnia nas prezes klubu.

Nie tylko PGE

Na czym konkretnie ta szansa polega? Gdzieś w tle nadal przewija się PGE. Przyznamy wam szczerze – od tego tematu kręci nam się w głowach. Raz spółka energetyczna mówi, że na porozumienie nie ma szans, innym razem słyszymy, że nadzieja gdzieś się tli. Ciężko określić, gdzie leży prawda, bo zdajemy sobie sprawę, że PGE to na tyle duża korporacja, że zanim wieści dotrą z góry na dół, sporo może się pozmieniać. – Nadzieje na powrót PGE są. Dalej prowadzimy rozmowy, konsultujemy z PGE Plan restrukturyzacji. Ścieżka nie jest zamknięta, jednak z racji zmian w zarządzie w jakiś sposób to się wydłużyło. Musieliśmy nowy zarząd do siebie przekonać, przedstawić sytuację w klubie – uważa Rydz.

Z drugiej strony – co bardzo istotne – PGE nie jest jedyną nadzieją GKS-u. I to z pewnością promyczek nadziei, bo to przeciąganie liny może jeszcze potrwać, a klub z Bełchatowa na czekanie nie ma zbytnio czasu. – Jeśli chodzi o kwestie innych sponsorów wypowiedzieć się nie mogę, ale w te działania mocno się włączają władze miasta – zdradza prezes “Brunatnych”

Warto dodać, że teraz w najpilniejszych potrzebach, jak wyjazdy na mecze, pomagają lokalni przedsiębiorcy. Wcześniej presję na PGE wywarli działacze górniczych związków zawodowych. Widać, że w mieście wielu osobom na GKS-ie zależy, co ma bardzo pozytywny wydźwięk. Także śledząc komentarze dominuje pozytywny przekaz – podziękowania za walkę, uznanie za zawodników. W takich warunkach na pewno nieco łatwiej znosić ciężkie czasy.

Nadzieja w Pro Junior System?

Ważne pytanie, które zadają sobie władze klubu jest jedno: jak w szybki sposób zdobyć pieniądze? Pro Junior System to w Bełchatowie sprawdzona koncepcja. W ubiegłym roku bełchatowianie wygrali zestawienie w drugiej lidze, co pozwoliło załatać część dziur w budżecie. Tym razem “Brunatni” tak wysoko nie będą, bo na dziś do lidera tego zestawienia tracą ok. 2400 punktów. Ale strata do siódmego GKS-u Jastrzębie wynosi nieco ponad 150 punktów i niewykluczone, że przynajmniej jedno “oczko” uda się przeskoczyć.

Dla bełchatowian punkty zbierają Patryk Winsztal oraz Przemysław Zdybowicz. Ten drugi zbiera je podwójnie, więc jeśli do końca sezonu wyciągnie maksa, zgarnie ponad 1600 punktów. Oczywiście najważniejsze jest utrzymanie, jednak w klubie nie kryją, że zerkają także w tabelę, która premiuje grę juniorów. Przy dobrych wiatrach można z PJS wyciągnąć nawet 400 tys. zł brutto. – Jest duża szansa, jesteśmy dość wysoko. Niewiele punktów brakuje do miejsc premiowanych, więc upatrujemy w tym szans.

Reklama

Trzecia liga? Nie ma mowy

Co w najbliższej przyszłości urodzi się w Bełchatowie? Nadzieje sportowe daje ostatnie zwycięstwo nad Zagłębiem Sosnowiec. GKS po odejściu trenera Derbina był już skazywany na pożarcie. Nie ukrywamy – sami tak myśleliśmy, bo obecna kadra daje niewielkie szanse na pozostanie w lidze. A jednak, odkąd piłkarze wrócili na boiska, bełchatowianie grają całkiem solidnie. Owszem, wygrali dopiero teraz. Ale wcześniej mieli sporego pecha. Niemniej sygnał jest prosty – trzeba utrzymać się na zapleczu Ekstraklasy. To istotne, bo ostatnio dochodziły do nas wieści, że GKS mógłby w nowym sezonie skorzystać z możliwości wycofania się z rozgrywek i restartu od trzeciej ligi.

To byłoby możliwe w momencie, gdyby GKS ogłosił upadłość. Są takie spekulacje, ale póki co nie zakładamy takiego scenariusza – twierdzi Rydz, który dodaje też, że najlepszym wyjściem byłoby pozostanie w pierwszej lidze. – Spadek niekoniecznie mógłby być pomocą w kwestiach finansowych, bo pierwsza liga daje większe możliwości przychodów. Jest sponsor tytularny, są przychody z transmisji telewizyjnych, więc bilans jest na korzyść gry na zapleczu Ekstraklasy.

Czekając na czyny

Wygląda więc na to, że wygrana z Zagłębiem nie pójdzie na marne i klub dokończy sezon w normalnym trybie. Wiemy, że zawodnikom miała zostać przedstawiona obecna sytuacja, jak i wnioski po walnym zgromadzeniu, żeby uspokoić szatnię po wspomnianych na wstępie doniesieniach. GKS ma obecnie punkt przewagi nad strefą spadkową, więc spokój z pewnością mu się przyda. Oczywiście najbardziej piłkarzy uspokoiłyby wypłaty, ale… – Na to musimy poczekać. To jest niestety ta bolączka, że na efekty pewnych działań trzeba czekać – mówi nam Wiktor Rydz.

Cóż, nie mamy wątpliwości, że w Bełchatowie piłkarze nie za bardzo chcą już czekać i zdają sobie sprawę, że tak czy siak manna z nieba im nie spadnie. Jest jednak różnica między pudrowaniem trupa, a podawaniem kroplówki choremu. Wychodzi na to, że na dziś GKS trupem jeszcze nie jest, więc z urządzaniem mu pogrzebu jeszcze się wstrzymamy. Ale nie będziemy ukrywać, że tak jak piłkarze, czekamy na konkrety. Bo same zapewnienia sytuacji nie poprawią, więc ciężko się dziwić, że gdy ich brak, co chwilę pojawiają się kolejne czarne scenariusze.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...