Jakiś czas temu do Korony Kielce trafił D’Sean Theobalds, Anglik z tamtejszej szóstej ligi. Dziwny transfer? Owszem.
Ale co w takim układzie powiedzieć o transferze Giuliano Maiorany? Amatorze, który zamieniał w 1988 dziesiątą ligę na Manchester United? Nie na rezerwy, nie na trybuny, tylko na pierwszy skład z Arsenalem?
***
Magazyn Manchesteru United: Jakie jest twoje motto?
Giuliano Maiorana: – Jeśli nie kupisz losu, nie wygrasz na loterii.
***
Żadnej cenionej szkółki w CV.
Żadnego epizodu gdzieś wyżej.
Margines marginesów.
Syn włoskich emigrantów spod Avellino wychowywał się w Cambridge. Historia klasyczna: ojciec zaszczepia pasję. Młody praktycznie śpi z futbolówką. Idole? Mistrzowska Squadra Azzurra 1982. Juventus tamtych lat, a więc i Boniek.
Maiorana nie wchodził do futbolu w czasach, gdy pod klubowymi barwami trenują sześciolatki. Nie trenował w żadnej akademii. Jako nastolatek chciał się dostać do Cambridge United, ale mu podziękowano. Uznał więc, że jeśli chodzi o futbol, to tyle. Żadne wielkie marzenie nie zostało nagle stłamszone.
Grał tylko – dziś tak byśmy to nazwali – w lidze szóstek, reprezentując barwy drużyny, którą założył jego ojciec: Ital Ca, która skupiała Włochów angielskiego pochodzenia. Tak sobie dla frajdy kopał, gdy przyszła zaskakująca oferta:
W 1987 roku półamatorskie Histon FC z Eastern Counties League zaproponowało mu pięć funtów tygodniówki.
Poza tym imał się różnych prac: to zmywał podłogę w kawiarni, to dorabiał w piekarni. Był epizod ze szkołą fryzjerską, wreszcie fucha sprzedawcy w sklepie z odzieżą.
W Histon zagrał raptem kilkanaście meczów. Wystarczyło, by zwrócić uwagę w Manchesteru United.
***
Byłem tylko dzieciakiem. Wszystko zdarzyło się tak szybko… Niedorzecznie szybko. Rollercoaster”.
***
Jak się trafia – a raczej jak się trafiało – pod lupę Czerwonych Diabłów grając tak nisko?
Ferguson tłumaczył: po pierwsze, Maiorana wpadł w oko skautowi, który ogarniał dla Manchesteru United niższe ligi w tamtym regionie. Po drugie, trenerem Histon FC był Alan Doyle, wielki fan United, który podrzucił cynk o błyskotliwym, młodym lewoskrzydłowym, który na boisku daje przebłyski niesamowitej, technicznej, pełnej brazylijskiej fantazji gry.
Od tej pory droga od dziesiątej ligi do kontraktu trwała jeden listopadowy tydzień.
W pewną środę Histon grał mecz z Chatteris. Maiorana dostał cynk, że będzie obserwowany przez skauta Manchesteru United. Uznał to, rzecz jasna, za dowcip.
Ale skaut, Ray Medwell, faktycznie się pojawił i coś w młokosie zauważył. Niemniej grunt położył i tak Sir Alex, który zwyczajnie wierzył, że można znaleźć talent daleko od piłkarskiej szosy i nie widział problemu w tym, żeby ktoś taki przyjechał i się pokazał. Bez tej wiary Medwell zostałby w domu.
Maiorana miał stawić się w weekend na treningu Czerwonych Diabłów. Przez korki spóźnił się. Jechał z myślą, że szansa życia przepadła. Dotarł z 45-minutowym opóźnieniem i okazało się, że Alex Ferguson oraz wszystkie gwiazdy zespołu czekały na niego z rozpoczęciem treningu.
Wypadł na tyle dobrze, że w środę 29 listopada dostał pierwszy skład w meczu charytatywnym z Birmingham, zorganizowanym na rzecz piłkarza Iana Handysidesa, u którego wykryto guza mózgu. Maiorana miał fenomenalne 45 minut. Bawił się grą. Po faulu na nim karnego wykorzystał McClair. Ferguson praktycznie w przerwie podjął decyzję o czteroletnim kontrakcie dla Maradony z Histon. Powie później, że nie widział nigdy zawodnika, który podczas testów zrobiłby na nim takie wrażenie.
Wymowna sytuacja z tego meczu. Maiorana oddaje strzał, piłka obok słupka. I biegnie po piłkę na bieżnię, przynosi ją, rzuca bramkarzowi. Bramkarz dziękuję, ale mówi też:
– Dzieciaku, mamy od tego chłopców od podawania piłek.
Maiorana po prostu nie był do tego przyzwyczajony.
Alex Ferguson miał wtedy swoją kolumnę w jednej z gazet. W felietonie odniósł się wtedy między innymi do palącej kwestii: jak to możliwe, że chłopak odpalony przez Cambridge, znajduje zatrudnienie na Old Trafford?
„Rozumiem, że Maiorana trenował z Cambridge, klubem z jego rodzinnego miasta, a oni nie zaoferowali mu kontraktu. Graham Scarf, szef skautów Cambridge, powiedział w zeszłym tygodniu:
– Manchester United znajduje się w lepszej sytuacji by zaryzykować z Maioraną. Dla nas jest zbyt wielkim indywidualistą, zbyt nieprzewidywalnym w swojej grze. Drużyny takie jak nasza muszą ciężko pracować nad organizacją gry. Kluczowa jest dyscyplina. Nawet George Best miałby problem w czwartej lidze.
Maiorana faktycznie jest indywidualistą, ale muszę powiedzieć, że zaimponował mi umiejętnościami. Są pierwszorzędne. Ale rozumiem decyzję Cambridge”.
Jest to argumentacja w myśl: my w Cambridge musimy mieć gości do walki i dawania z wątroby. Niebieski ptak psułby nam układankę. Natomiast w Manchesterze ktoś taki może rozkwitnąć. Znaleźć swoją rolę. Słyszy się czasem wypowiedzi ligowców, którzy schodzą w dół piramidy rozgrywkowej i mówią, że tam jest trudniej, bo zamiast gry w piłkę dominuje rąbanka.
Transfer stał się faktem. Manchester United zapłacił Histon 30 tysięcy funtów, co uratował klubik przed bankructwem. W ramach umowy, Czerwone Diabły były też zobowiązane zagrać z Histon sparing.
***
„Mówiło się o nim. Nie sądzę, by ktokolwiek porównywał go z Georgem Bestem. Ale na pewno był czas, gdy Maiorana ekscytował. Sam się nim ekscytowałem, chciałem zobaczyć jak się rozwinie”.
Jim White z The Telegraph. Wypowiedź do książki „Next Next Big Thing: How Football’s Wonderkids Get Left Behind” Ryana Baldiego.
***
Przygoda Maiorany mogłaby wciąż ginąć w tłumie jej podobnych – nie tylko Manchester United dawał szansę zawodnikom mało uznanym. Rzecz w tym, że zwyczajowo trafiali oni do rezerw, juniorów, tu musieli potwierdzać swoją jakość. Adaptować się. Czekać czasem latami na szansę. Albo w ogóle jej się nie doczekać.
W tym samym miesiącu, w którym Maiorana zameldował się na Old Trafford, Ferguson wyłożył dwadzieścia tysięcy funtów na Paula Daltona z Brandon United, które też biło się w niższych ligach.
Ale różnica między Daltonem a Maioraną jest zasadnicza. Dalton nigdy nie zagrał dla Czerwonych Diabłów. Maiorana nie tylko cały czas trenował z pierwszym zespołem, ale już w styczniu, po dwóch miesiącach w klubie, zadebiutował w First Division.
Jasne, to nie był tak mocny Manchester United – zajął wtedy jedenaste miejsce w lidze. Sir Alex nie bał się ryzyka – w tamtym sezonie dał szansę siedemnastoletniemu Lee Sharpowi czy dziewiętnastoletniemu Markowi Robinsowi. To pokazuje wiarę Fergusona w swoje oko. Niemniej wciąż jest to zdumiewający awans.
Maiorana załapał się do reportażu o Manchesterze United z 1989. Od 11:25
Jego grę charakteryzowało zero respektu, zero obaw. Tak jakby nie czuł presji. Ryba w wodzie. Po latach powie:
– Bez względu na to na kogo wychodziłem, myślałem: facet ma problemy.
Kolejną szansę dostał z Luton. Wreszcie w kwietnia 1989 Maiorana dostał pierwszy skład w prestiżowym meczu z Arsenalem. Mecz był transmitowany (tak, wtedy to nie było standardem) i każdy, kto widział ten mecz, był pod wrażeniem polotu w grze Maiorany. Piętki, sztuczki, błyskotliwy drybling i ceniony przecież defensor Lee Dixon zostawiony w tyle.
Do końca sezonu Maiorana zagrał jeszcze kilkukrotnie.
Ale w następnym sezonie już tylko dwa razy, z czego raz w First Division.
Później na stałe został zdegradowany do rezerw.
Co poszło nie tak, skoro wejście miał aż tak dobre?
***
Nawet na stołówce dostawałeś talerz z małym logo Manchesteru United. W Histon tego nie mieliśmy.
***
Maiorana do dziś chętnie udziela wywiadów. I zawsze powtarza to samo:
Ferguson się na niego uwziął.
Ferguson sabotował jego karierę.
Ten wstrętny, zły Ferguson, bardzo na niego krzyczał.
Tak jest. Ten sam facet, który przed chwilą wyciągnął go z kapelusza, szybko w oczach Maiorany stał się wrogiem. Co stało się kołem zamachowym tej zmiany?
Maiorana był gościem trochę z innej bajki pod wieloma względami. Przykładowo lubił się modnie ubrać. Wszyscy piłkarze chodzili w dresach Adidasa, a on przychodził w markowych dżinsach, do których – naprawdę o tym opowiada – nie zakładał skarpet. Ferguson miał być na to cięty. Uważał, że chłopak gwiazdorzy. Ferguson miał mieć też pretensje do tego, że młody ma za długie włosy.
Maiorana odbija po latach piłkę: później ściągnął Poborskiego, który miał pięć razy bujniejszą czuprynę niż ja, to o co chodzi?
Otóż chodzi o powiedzenie: „co wolno wojewodzie…”.
Alex Ferguson od samego początku wiedział, że problemem Maiorany jest jego indywidualizm. Chciał go urobić po swojemu, również poza boiskiem. Wielu wspomina, że wtedy, jeszcze przed sukcesami z United, Ferguson był bardziej zasadniczym facetem, stanowczym, czasem wręcz despotycznym. Uznał postawę Maiorany za bunt i chciał go zdusić. Nie było żadnych sprzeczek, Maiorana nie balował – nie miał nawet za co, dostał kontrakt niewiele przekraczający pensję w sklepie – nie pyskował. Ale nie chciał stać się tworzywem bezwolnie poddającym się obróbce.
Ferguson, oczywiście, chciał też kształtować Maioranę na boisku, choćby wymuszając na nim mniej sztuczek, mniej zabawy. Młody odpowiedział:
– Boss, ale mówiąc szczerze, tak lubię grać w piłkę.
Czy Fergie miał prawo wymagać, by w ramach – jeśli można tak uznać – wdzięczności za szansę, chłopak podporządkował się szkoleniowcowi? Czy miał prawo się irytować, że przyszedł facet z dziesiątej ligi i jeszcze uważa, że wie lepiej?
A może Ferguson przesadzał, zbytnio skupiając się na sprawach pozaboiskowych? Czy jednak rozumiał, że rozdział pomiędzy pozaboiskowym, a boiskowym, jest w piłce coraz bardziej widmowy? A może cały warsztat piłkarski Maiorany opierał się właśnie na tej cesze, stąd brała się fantazja?
Każdy powinien rozstrzygać to sam. Pewne są dwie rzeczy: na pewno to podejście Maioranie nie pomogło w zrobieniu kariery.
Giuliano wspomina szereg sytuacji, które stawiają Alexa Fergusona w złym świetle. Mecze rezerw, po których asystent pierwszej drużyny, Brian Kidd, chwalił Maioranę mówiąc, że gdyby on, Kidd, był pierwszym trenerem, to Maiorana grałby zawsze. Zachowały się nagłówki gazet z Manchesteru, które opisywały mecze rezerw United podkreślając, że Maiorana powinien dostać szansę. Giuliano wspomina wizyty w gabinecie u Fergusona, kiedy prosił, by ten dał mu odejść, skoro nie chce nim grać. Na co menadżer miał odpowiedzieć, że Manchester po odpaleniu za młodu Platta i Beardsleya, którzy potem wypłynęli na szerokie wody, nie może ryzykować, że z Maioraną będzie podobnie.
No cóż, czuć tu trochę wymówkami i tanimi usprawiedliwieniami. choć pewnie jest w nich ziarno prawdy. Ale też gdyby Maiorana był naprawdę genialny, to grałby.
Możliwe jest też, że jakkolwiek jego warsztatowi technicznemu nie brakowało niczego, że był w tym elemencie jednym z najlepszych w naszpikowanym świetnymi graczami Manchesterze, tak bez wyszkolenia w jakiejkolwiek akademii niedomagał taktycznie. I to dało się przezwyciężyć, ale trzeba chcieć, zamiast zasłaniać się:
– A bo ja tak gram, taki mam styl.
Być może Maiorana zbyt często uprawiał futbol tak, jakby był sportem indywidualnym.
Mimo to wymowne, że Manchester po upływie czterech lat chciał z nim przedłużyć kontrakt.
Przygoda skończyła się definitywnie w 1994 na meczu rezerw z Aston Villą. Maiorana we własnym polu karnym. Chce wybić piłkę. Chce to zrobić – a jakże – przewrotką. W sprawę wmieszał się Dwight Yorke bezpardonowym atakiem. Kontuzja. Długie leczenie. Manchester już go nie chce. Maiorana po latach powie:
– Trzeba było wybić piłkę głową.
Czy da się tę wypowiedź podciągnąć pod więcej niż feralną przewrotkę we własnym polu karnym?
***
To, co ci się przydarzyło, nikomu już się nie przydarzy.
Ray Medwell.
***
Maiorana po Manchesterze United nie zaistniał nigdzie. Jakiś epizod w szwedzkiej drugiej lidze i tyle. Powrót na totalne peryferia. Aż wreszcie nawet nie tyle zawieszenie butów na kołku, co rzucenie ich w kąt.
Kilka lat nie był w stanie oglądać żadnych meczów. Sprawiało mu to ból. Dlaczego aż tak?
Ponieważ, jego zdaniem, lepiej stałoby się, gdyby Manchester odpalił go na testach.
Uznałby, że jest za słaby i wrócił do spokojnej gry w Histon, łączonej z układaniem sobie życia w innej branży. A tak poznał smak gry na najwyższym szczeblu, uważając, że rozpiera go potencjał, by sięgnąć po więcej. A to nigdy się nie stało. Został w blokach. I rozsadzała go frustracja. Patrzył na mecze z przekonaniem:
– To ja powinienem tam grać.
Po skończeniu kariery Maiorana widział się z Fergusonem tylko raz. Spotkali się na pogrzebie skauta, Raya Medwella, który wymyśli testy chłopaka. Maiorana wspominał, że to Ferguson do niego podszedł. Rozmawiali dłużej. I rozeszli się w dobrej atmosferze.
Czas leczy rany. Piłkarz ułożył sobie życie. Ma szczęśliwą rodzinę. Żałuje tylko wtedy, gdy ma gorszy dzień w pracy, katując się dodatkowo myślą:
– Trzeba było zrobić pieniądze w piłce.
Leszek Milewski
Źródła: Next Next Big Thing: How Football’s Wonderkids Get Left Behind, Ryan Baldi. Four Four Two. BackPageFootball. Football 365. Cambridge News. SportzWiki. ManchesterEveningNews. Tribal Football.
Fot. Twitter Giuliano Maiorany