Reklama

Werner w Londynie. Rodzi się wielka Chelsea?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

05 czerwca 2020, 14:21 • 6 min czytania 4 komentarze

Po zakończeniu sezonu Timo Werner przeniesie swoje talenty na Stamford Bridge. To jeszcze nie jest pewne, ale angielskie i niemieckie media prześcigają się w potwierdzaniu tego transferu. Cena? Między 55 a 60 milionów euro. Tyle wynosi klauzula, którą trzeba wpłacić za wykup Niemca z Lipska. Co to oznacza? Ano to, że Red Bull dostaje dobrą kasę, Chelsea podpisuje zabójczo bramkostrzelnego napastnika z potencjałem na światową gwiazdę, a Werner może rozwinąć skrzydła w nowej lidze. Przyjrzyjmy się szczegółowo znaczeniu tego transferu. 

Werner w Londynie. Rodzi się wielka Chelsea?

Czy Werner potrzebuje Chelsea?

Czy Timo Werner jest kozakiem?

W takich wypadkach statystyki mówią same za siebie i nawet nie trzeba tłumaczyć, że nie zawsze są miarodajne. 24-letni niemiecki snajper z każdym rokiem staje się coraz lepszy. Może nie są to zmiany rewolucyjne, niekoniecznie widoczne gołym okiem, ale nie da się zaprzeczyć, że się rozwija – może nawet trochę podobnie, jak Robert Lewandowski od czasu swojego przejścia z Lecha Poznań do Borussii Dortmund. Stopniowo i konsekwentnie. Choć oczywiście nie da się ich zestawić. Lewandowski prezentuje dużo wyższy poziom, jest bardziej regularny, jakieś milion razy bardziej kompletny, ale za to Werner może poszczycić się większą uniwersalnością i wszechstronnością. Zagra i na skrzydle, i na ataku.

Zresztą nieprzypadkowo zestawiamy go z kapitanem reprezentacji Polski. Doskonale pokazuje to ten sezon.

Reklama

Lewandowski – 27 meczów, 29 goli

Werner – 29 meczów, 25 goli

W walce o koronę króla strzelców młodszy dotrzymuje kroku starszemu. A to naprawdę nieprosta sztuka, bo Lewy nie dość, że strzela często, to jeszcze, pod wodzą Hansiego Flicka, Bayern jest w niesamowitym gazie. Inna sprawa, że 29-krotny reprezentant Die Mannschaft również jest w dużym stopniu beneficjentem stylu gry promowanego najpierw przez Ralfa Rangicka, a teraz przez Juliana Nagelsmanna. Lipsk gra szybko, nowocześnie, atakuje wysokim pressingiem, strzela mnóstwo bramek.

Werner może liczyć na asysty ultra-utalentowanego Nkunku (15 asyst), mądrego Sabitzera (7 asyst), pomocnego Laimera (6 asyst), towarzyszącego Poulsena (7 asyst), a podać umieją i Kampl, i Olmo, i Halstenberg i jeszcze pewnie cała plejada piłkarzy Lipska. Wniosek jest jeden: przy dostosowanym do siebie systemie, Niemiec jest bardzo, ale to bardzo skuteczny i bardzo, ale to bardzo pożyteczny.

I pewnie mu w Lipsku dobrze. Nawet na pewno mu dobrze. Ale najwyraźniej potrzebował zmiany. Rozwinięcia skrzydeł. Stąd też chęć transferu do Anglii, o której pisało się od dłuższego czasu. Początkowo wydawało się, że faworytem w walce o angaż Wernera będzie Liverpool. Klub z miasta Beatlesów gra najlepszą piłkę świata, elektryzuje środowisko, wyznaje podobną filozofię gry, jak Lipsk. Poza tym trenuje go Klopp. Niemiec, ze złotą ręką do piłkarzy, świetnym kontaktem z drugim człowiekiem.

Mimo to – pierwszy podał to Bild – Werner wyląduje w Chelsea. Dlaczego?

Czy Chelsea potrzebuje Wernera?

Może nie chciał być rezerwowym, a taki los pewnie czekałby go w Liverpoolu. Wbijałby się tam między żelazny tercet Salah-Firmino-Mane. I naprawdę, choć może trudno w to uwierzyć, ale nawet jego wszystkie bramki w Bundeslidze nie byłyby argumentem, żeby z miejsca wskoczyć do gry w pierwszym składzie kolejka w kolejkę. Oczywiście, jego rola pewnie by się zwiększała, ale… no właśnie, jest jakieś ale, którego przewidzieć nie możemy.

Tak czy inaczej, taki los pewnie nie czeka go w Chelsea. The Athletic podało, że wielki udział w negocjacjach na linii klub-Werner miał Frank Lampard. Trener The Blues miał być regularnie na łączach ze swoim potencjalnym nabytkiem. Panowie mieli odbyć kilka krótszych i dwie dłuższe rozmowy telefoniczne, w czasie których były legendarny pomocnik miał przedstawić Wernerowi złotą wizję jego przyszłości na Stamford Bridge. Z nim w roli głównej. Tego tłumaczyć chyba nie trzeba.

Reklama

Lampard przeprowadził klub przez trudne czasy

Generalnie nie da się nie zauważyć wzmożonego ruchu transferowego, włącznie ze wszystkimi plotkami i ploteczkami, jaki generuje wokół siebie Chelsea. Nie dość, że z niebieską częścią Londynu łączy się kolejne nazwiska, już podpisano Hakima Ziyecha z Ajaxu, to jeszcze ten Werner. Nakreślmy więc może mały rys kadencji Franka Lamparda.

41-letni szkoleniowiec przejmował Chelsea w trudnym momencie. Przebudowywano zespół. Sprzedano Edena Hazarda do Realu. Klub miał zakaz transferowy na lato 2019. Trzeba było tchnąć w ten zespół świeżą krew, a zarazem mocno walczyć o czwórkę w Premier League i solidny występ w Lidze Mistrzów.

Zaczął źle.

Ale na Stamford Bridge nikt nie panikował. W założeniu miał być trenerem na lata. I warto było mu ufać. Potem przyszło siedem zwycięstw z rzędu. Efekt? Awans do 1/8 Ligi Mistrzów (tam 0:3 z Bayernem było rozczarowujące, ale nie szokujące) i czwarte miejsce w tabeli Premier League po 29 kolejkach. Poza tym – i to chyba jego największa zasługa – pod jego okiem rozbłyskały talenty młodzieży. Najbardziej rozświeciły się gwiazdy najstarszych z nowej generacji – Masona Mounta i Tammy’ego Abrahama.

Pierwszy jest mózgiem operacji. Gra regularnie – 29 meczów, 6 goli, 5 asyst. Drugi najlepszym strzelcem zespołu. Kiedy jest zdrowy też gra regularnie – 25 meczów, 13 goli, 3 asysty. Oprócz nich Lampard pokazał szerszej publiczności – Reece Jamesa, Billy Gilmoura, a Callum Hudson-Odoi dostał u niego jeszcze poważniejszą szansę.

Jaki jest więc dotychczasowy bilans Lamparda w Chelsea? Spełniający oczekiwania. Ni mniej, ni więcej, właśnie taki.

Nowe Chelsea

Oczywiście, to jeszcze nie koniec sezonu, jeszcze wszystko może się spartaczyć albo wprost przeciwnie. Premier League rusza 17 czerwca. Chelsea powalczy, żeby utrzymać czwarte miejsce lub wskoczyć pozycję wyżej, bo do Leicester traci zaledwie pięć punktów. Ale i tak wszyscy na Stamford Bridge myślą już o kolejnym sezonie.

Chelsea może robić transfery. W końcu. Kasę ma. Taki Ziyech kosztował 40 milionów. Zresztą to bardzo ciekawy ruch. W ostatnich latach Marokańczyk był liderem Ajaxu Amsterdam, który robił furorę nie tylko w Holandii, ale w całej Europie. Jest kreatywny, błyskotliwy, strzela, podaje, rozgrywa, napędza, odnajdzie się praktycznie na każdej ofensywnej pozycji. Nic dziwnego, że tak dużo sobie po nim na Stamford Bridge obiecują. Tym bardziej, że ma 27 lat i to był dla niego ostatni dzwonek, żeby zmienić Eredivisie na silniejszą ligę. Werner? Jeszcze lepiej. Młody, regularnie strzelający w Bundeslidze, z rezerwami w talencie i przystosowany do mechanicznego wręcz strzelania bramek. Do tego jego uniwersalność ułatwi sparowanie go z Abrahamem.

Co więcej, niewykluczone, że to nie koniec transferów ekipy Lamparda. Nie jest tajemnicą, że The Blues nie są zadowoleni z kosztującego fortunę Kepa Arrizabalagi, który w pewnym momencie sezonu został nawet odstawiony od składu, bo popełniał błędy i regularnie zawodził. Podobnie jest z linią obrony, która bywa dziurawa – dopiero ósmy w tabeli Tottenham ma o jedną bramkę gorszy bilans bramek straconych niż Chelsea. Angielskie media spekulują o możliwości paru wzmocnień defensywy z ligi francuskiej.

Większych zmian nie wymaga za to pomoc, która jest naszpikowana talentem. Jorginho, Kante, Loftus-Cheek, Kovacić to mocne nazwiska, Mount i Gilmour to wschodzące gwiazdy (pierwszy spokojnie mógłby być na czele pierwszej grupy), a i nawet taki Ross Barkley wygląda całkiem znośnie i solidnie.

A atak? Po zakończeniu sezonu z klubem pożegnają się najpewniej Pedro i Willian, ale nikt po nich płakać nie będzie.

W stronę wielkości

Przyjdzie czas na Ziyecha i Wernera. To kilkunastokrotny upgrade wobec Pedro i Williana. Świeża krew. Co więcej, włodarze Chelsea jasno deklarują, że to nie koniec wzmocnień. Ale kurczę, nawet przy przyjściu tej dwójki, zakładając, że wyzdrowieje duet N’Golo Kante-Ruben Loftus-Cheek, niedaleka przyszłość na Stamford Bridge zapowiada się ekscytująco. Naprawdę ekscytująco.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika

Bartosz Lodko
1
Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika

Anglia

Anglia

Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Bartek Wylęgała
0
Manchester United sprzeciwia się zmianom w regulacjach finansowych Premier League

Komentarze

4 komentarze

Loading...