Reklama

Bida: Trema była na początku, teraz zaczynam łapać luz

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

31 maja 2020, 14:24 • 6 min czytania 1 komentarz

Jagiellonia co jakiś czas wypuszcza w świat utalentowanego, ofensywnego zawodnika. Po Karolu Świderskim czy Patryku Klimali, w kolejce ustawił się Bartosz Bida. Z młodzieżowcem z Białegostoku porozmawialiśmy w Weszlo.FM o tym, jak spędził dwa miesiące bez piłki, jakie ma wrażenie po powrocie do treningów oraz jakie oczekiwania stoją przed nim i Jagą przed powrotem do walki o ligowe punkty. Zapraszamy!

Bida: Trema była na początku, teraz zaczynam łapać luz
Starsi zawodnicy mogą mieć delikatny przesyt piłki. Ty jesteś na początku kariery, więc po takim wyposzczeniu pewnie nie możesz się już doczekać pierwszego spotkania.

Przede wszystkim nie mogłem się doczekać pierwszego treningu. Brakowało tej atmosfery, otoczki. Meczu nie może się doczekać każdy, czy młodzi czy starzy.

Jak radziłeś sobie z kwarantanną?

Na początku fajnie było odpocząć, zresetować się, ale po tygodniu czy dwóch było to już uciążliwe. Chciało się wrócić do piłki, każdy ograniczał do minimum wyjścia z domu i stało się to problemem.

Musiałeś być cały czas w Białymstoku, czy mogłeś wyjechać w rodzinne strony?

Półtora tygodnia byłem w domu, potem musiałem wrócić, bo rozpoczęła się obowiązkowa kwarantanna.

Jak wyglądały treningi, gdy byłeś w domu? Rowerki, rozpiski?

Większość zawodników dostała rowerki stacjonarne, żeby pracować nad kondycją. Bez biegania ciężko byłoby inaczej ją utrzymać. Mieliśmy rozpisane domowe treningi, ja mogłem pozwolić sobie na więcej, bo miałem do dyspozycji podwórko. Mogłem poćwiczyć z piłką, pobiegać.

Reklama
Długo już nie siądziesz na rowerek?

Trochę czasu upłynie, zanim złapię na to ochotę! (śmiech) Włączałem sobie wtedy muzykę, ale i to może z czasem zbrzydnąć, jak się codziennie to robi.

Skoro o muzyce, przesiąkłeś białostockim disco polo?

Raczej słucham wszystkiego, nie jestem wielkim fanem jednego rodzaju muzyki. Ale disco polo do treningu raczej nie pasuje (śmiech).

Przerwa mogła być też okazją do potrenowania nad elementami, z którymi na co dzień jest problem.

Tak, mogłem sobie pozwolić na to, na co podczas normalnego sezonu nie ma czasu ani siły. Dużo uwagi poświęciłem urazowi, który złapałem na początku drugiej rundy, w meczu z Wisłą Kraków. Potem cały czas mi się on odzywał, przez mięsień dwugłowy prawej nogi nie wystąpiłem w żadnym meczu. Poświęciłem na to czas, żeby wyleczyć ten uraz.

Trochę jak Robert Lewandowski!

Tak, dla mnie ta kwarantanna tak jakby zaczęła się szybciej. Ominąłbym maksymalnie jeden mecz, ale miałem czas na to, żeby wyleczyć to w stu procentach. Nie wiadomo, czy gdyby było inaczej, ten uraz by się nie odnowił.

Jesteś typem zawodnika, który za wszelką cenę chce jak najszybciej wrócić do gry, czy raczej na spokojnie, poczekać, aż się wyleczysz?

Czasami ten chłodnej głowy właśnie brakuje. Bywało tak, że za szybko się wyrywałem do treningów i meczów, a potem były przykre konsekwencje. Czasami nie umiem tego wypośrodkować, bo wydaje mi się, że jak już nie boli tak, jak na początku, to już jest dobrze.

Reklama
Wielu młodych zawodników, którzy wyjeżdżają z Polski podkreślają, że mają braki taktyczne. Czy ta przerwa była też momentem na to, żeby poświęcić na to chwilę czasu, czy nie koncentrowałeś się na tym?

Myślę, że nad taktyką można pracować cały czas, choćby oglądając swoje mecze, wyłapując błędy ustawienia. To zależy też od ligi, do której się trafia, braki są raczej pod tym kątem, że wszędzie gra się inaczej. Nad taktyką musimy pracować cały czas, bo trochę z tym problemów jest.

Masz mentora w Jagiellonii, który podpowiada ci, jak się zachowywać?

Na początku dużo grałem z Guilherme, który był takim zawodnikiem, że cały czas mi podpowiadał co robić. Nie było momentu nawet, żeby się zagapić, bo cały czas coś do mnie krzyczał. To był taki obrońca, z którym dobrze się grało, bo ciągle było go słychać i dobrze mną kierował. To na meczach, a na treningach czy po meczach dużo pomaga mi trener Rafał Grzyb.

Starsi zawodnicy, z którymi rywalizujesz w lidze, próbują wywierać na ciebie presję, wiedząc, że jesteś jeszcze młodym zawodnikiem?

Na pewno mają w głowie, że mam jeszcze braki w taktyce, w defensywnie. Pewnie to wykorzystują, a ja nawet o tym nie wiem. Ale jakichś słownych utarczek z nimi nie było.

Jeśli chodzi o koronawirusa, dużo o tym czytałeś, słuchałeś wiadomości, czy raczej unikałeś tematu?

Jeszcze gdy nie było w Polsce pandemii, a my byliśmy na obozie z Jagiellonią, to sporo się o tym pisało, czy mówiło u nas w drużynie. Potem dałem sobie spokój, widziałem, jak wyglądała sytuacja, więc czekałem już tylko na informacje, kiedy będzie można wrócić do treningów.

Rozmawiałem z Pawłem Bochniewiczem, który mówił, że na pierwszym treningu cieszyli się jak dzieci. W Jadze było podobnie?

Samo spotkanie, jeszcze przed treningiem, było wesołe. Atmosfera drużynowa wróciła, za tym najbardziej wszyscy tęsknili.

Brak czucia piłki dawał ci się we znaki?

Na początku, pierwsze dwa tygodnie, były dość ciężkie. Piłka nie trzymała się nogi, nie była to taka dyspozycja, jak przed kwarantanną. Trochę się tego zapomniało i było ciężko. Teraz każdy wrócił już do optymalnej dyspozycji.

Obawiacie się, że przystępujecie do ligi nie grając żadnego sparingu?

Gramy wewnętrzne sparingi, ale wiadomo, mecz to jest mecz. Inaczej się gra na zawodników ze swojej drużyny, inaczej z rywalem, nie ma nawet co porównywać. Ten pierwszy mecz pokaże, kto jest jak przygotowany.

Na kogo grasz na treningu? Zdarzyło się już założyć jakąś dziurę?

Na Kubę Wójcickiego, ale jest czujny! (śmiech) Wie, jak się ustawiać, trudno mi się na niego gra, więc siatki nie wchodzą w grę.

Jesteś zawodnikiem, który mocno się stresuje przed meczami w Ekstraklasie?

Teraz już nie. Najgorsze były dwa, trzy pierwsze mecze. Trema była wtedy bardzo duża. Tak samo było w meczach u siebie, gdy było dużo kibiców, doping. To trochę plątało nogi, głowa nie dojeżdżała. Teraz staram się do tego przyzwyczaić, jest o wiele lepiej. Nie mam jeszcze takiego luzu, jak w drużynach juniorskich, ale jest coraz lepiej.

Pytam dlatego, że teraz otoczka meczu będzie wyglądała inaczej. Myślisz, że to będzie plus dla tzw. zawodników treningowych?

Tak, wielu takich piłkarzy może się pokazać z dobrej strony. W drużynach są tacy zawodnicy, którzy świetnie grają na treningach, w sparingach strzelają gole, a przychodzi mecz i plącze nogi. Kilku zawodników, których w tym sezonie nie było widać, teraz się wyróżni.

Na razie spisujecie się poniżej oczekiwań, ale wszystko w waszych nogach, bo strata choćby do Piasta nie jest duża i jeśli dobrze wejdziecie w mecze, sezon może być udany.

Sześć punktów to nie jest dużo, ale z drugiej strony mamy tylko punkt przewagi nad dolną ósemką. Pierwszy mecz będzie ważny, bo zadecyduje czy będzie nam łatwiej, bo wygramy, czy trudniej po porażce.

Czego mamy ci życzyć na najbliższy czas?

Zdrowia, bo trochę tego brakowało. No i jak najlepszych liczb, jak najwięcej gry.

ROZMAWIAŁ MARCIN RYSZKA

Fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...