Reklama

Nie ma Kozulja, nie będzie Spiridonovicia? Pogoń bez szczęścia do gwiazd

redakcja

Autor:redakcja

29 maja 2020, 11:05 • 3 min czytania 3 komentarze

Dział skautingu Pogoni Szczecin zbiera ostatnio sporo gratulacji. Żeby nie było wątpliwości – z reguły zasłużonych, bo Portowcy wskoczyli na poziom skuteczności transferów, który Antoniemu Łukasiewiczowi nawet się nie śnił (przypomnijmy – według dyrektora sportowego Arki 2-3 udane transfery na 10 to porządny wynik). Ale tak jak Pogoń znajduje dobrych piłkarzy, tak nie do końca trafia na dobrych ludzi. Właśnie jesteśmy świadkami drugiego bardzo podobnego przypadku. Po Zvonimierze Kozulju styki przegrzały się Srdjanowi Spiridonoviciowi. 

Nie ma Kozulja, nie będzie Spiridonovicia? Pogoń bez szczęścia do gwiazd

Bośniak, który jeszcze niedawno był liderem Portowców, rozwiązał z klubem kontrakt w zasadzie na samym początku zamieszania z koronawirusem. Początkowo było to niemałym szokiem, wszak jeszcze kilka miesięcy wcześniej Pogoń mogła sprzedać go do zagranicznego klubu. Jednak z czasem nowe światło na sprawę rzucił Jarosław Mroczek. Prezes Pogoni mówił w Stanie Futbolu o tym, że – po pierwsze – pensja Kozulja urosłaby do takich rozmiarów, że cena przestałaby być adekwatna do prezentowanej przez pomocnika jakości. Po drugie (i wydaje nam się, że nawet ważniejsze) – Mroczek dał jasno do zrozumienia, że jego były pracownik to nie jest typ gościa, z którym – że tak to delikatnie ujmiemy – można konie kraść. – Piłkarz to nie jest tylko umiejętność gry na boisku – to też cały obszar cech istotnych z punktu widzenia zespołu i gry. To była decyzja i trenera, i dyrektora sportowego, i moja. Podjęliśmy ją bez żadnych wątpliwości.

I teraz mamy powtórkę z rozrywki. Znów bardzo dobry piłkarz, znów wątpliwości tej samej natury.

Dokładniej rzecz ujmując, chodzi o to, że Spiridonović otrzymał ofertę z Crveny zvezdy, po której od razu zaświeciły mu się oczy. Więcej – dostał małpiego rozumu. Jak można usłyszeć w Szczecinie, z miejsca odniósł kontuzję, która nagle uniemożliwia mu granie. Nagle, bo wcześniej podobno niewiele wskazywało na to, że Austriak ma jakieś problemy z pachwinami.

Gdy dziś podpytaliśmy o to na antenie Weszło FM Dariusza Adamczuka, odpowiedź była dość wymowna: – Zgłosił kontuzję pachwiny. Badanie USG pokazało jakieś blizny. Sytuacja trochę…  Ja też mam jakieś blizny. Dostaliśmy ofertę z Serbii, a Spiridonović ma wpisaną kwotę odstępnego. Jako klub nie mamy dużo do powiedzenia.

Reklama

Oczywiście zachowanie Spiridonovicia jakoś szczególnie nas nie dziwi. Już wcześniej dało się usłyszeć, że jest to gość, który raczej długo nie wysiedzi w jednym miejscu, głośno było choćby o jego eskapadach do Berlina, których nie potrafił sobie odmówić nawet w początkowej fazie pandemii koronawirusa. Sam piłkarz twierdził, że tylko przylgnęła do niego pewna nieprzyjemna łatka, która odstraszała kluby (to samo potwierdził zresztą skauting Pogoni w naszym wywiadzie), deklarując przy tym, że rzeczywistość wygląda inaczej.

Cóż, najwidoczniej nie do końca. Cyba było warto zaryzykować, bo Pogoń pewnie zarobi, a i chłop trochę drużynie pomógł (6 goli i 3 asysty w tym sezonie, wiele efektownych zagrań), ale zawsze szkoda, gdy wyróżniający się piłkarz naszej peryferyjnej ligi wpada w szał, gdy tylko pojawia się okazja, by wyjechać. Takie przypomnienie, gdzie jesteśmy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...