Powrót Bundesligi był dla wielu strasznie radosną informacją, powrót Ekstraklasy, to dla nas, nie ukrywajmy, dziwaków, kapitalna wiadomość, ale restart Premier League to już news globalny. Najbardziej popularna liga, z pewnością najbogatsza, czy najlepsza, kwestia sporna, na pewno w TOP2. Dlatego wiadomość, którą podało dzisiaj BBC, jest tak elektryzująca. Jej Wysokość ma wrócić do grania 17 czerwca!
Piszemy o tym, bo nie tylko BBC wieszczy ten powrót, ale i choćby SkySports, tak więc żadne blogi Toma spod Londynu, tylko poważne źródła informacji.
Jakby to miało wyglądać? 17 czerwca to środa, więc nie polecimy od razu z nową kolejką, tylko weźmiemy się za mecze zaległe. City kontra Arsenal i Aston Villa przeciwko Sheffield United. Trzeba więc powiedzieć, że start przewidziano na taki z grubej rury, bo choć Kanonierzy to w ostatnich latach klub-mem, to jednak wciąż mają swoją markę i chętnie przyjmiemy takie starcie na sam umowny początek rozgrywek.
Restart sezonu to wspaniała informacja dla wszystkich, ale chyba przede wszystkim dla ludzi związanych z Liverpoolem. To byłby przecież koszmar, gdyby zdecydowano, że sezonu jednak nie gramy, anulujemy i pozbawiamy tym samym mistrzostwa The Reds. Nie ma przecież co kryć: gdyby nie pandemia, ekipa Kloppa byłaby już tygodnie po świętowaniu mistrzostwa. Przerwano jej przy 25 punktach przewagi nad City i ledwie dziewięciu meczach do końca. Oczywiście, City może zaraz (ach, jak to brzmi) wygrać swój mecz, ale co z tego?
22 oczka to przewaga nie do roztrwonienia, nawet jeśli Henderson ślizgałby się co mecz. My wiemy, że z Liverpoolu łatwo się było śmiać, ale czasy się jednak zmieniły – sięgnęli po Ligę Mistrzów, teraz zrobią tytuł w kraju. Odbieranie im tej przyjemności byłoby okrucieństwem.
A przecież to nie było oczywiste, że Premier League jednak wznowimy.
Danny Rose mówił na przykład: – Rząd mówi, że trzeba wznowić rozgrywki piłkarskie, żeby podnieść ducha w narodzie. Mam, kurwa, w dupie ducha narodu. Życie ludzi cały czas jest zagrożone. Nie powinniśmy w ogóle mówić o futbolu, zanim statystyki śmiertelności drastycznie się nie obniżą. To jakieś gówno. Nawet nie słuchałem konferencji premiera. W ogóle nie zwracam na to wszystko uwagi. Jest mi przykro, że ludzie wciąż chorują i się zakażają. Piłka nożna to ostatnia rzecz, jaka jest im w tej chwili potrzebna.
Lanzini: – Byłoby szaleństwem, gdyby wznowiono rozgrywki, zanim zostanie opracowana szczepionka, która mogłaby nas chronić przed zakażeniem. Chcę grać, ale myślę też o ochronie innych.
Ktoś powie, że piłkarze mogą sobie pogadać, ale na końcu i tak muszą zapieprzać, ale jednak mówimy o potężnych kontraktach i gdyby doszło do strajku, mogłoby być różnie. Poza tym Premier League to nie na przykład La Liga, gdzie decydujący głos ma Javier Tebas. Tutaj dogadać musiały się kluby i wychodzi na to, że dzisiejsze spotkanie przyniosło tak bardzo oczekiwany skutek.
Zaznaczamy datę w kalendarzu i jedziemy z tym koksem!
Fot. Newspix