Koronawirus zatrzymał nie tylko futbol, ale i gospodarkę, co niesie za sobą wiele zmian w polskiej piłce. O tym, jak ma się sytuacja finansowa naszych klubów pisaliśmy w ostatnich tygodniach wielokrotnie. Rozmawialiśmy z zespołami od Ekstraklasy po ligi okręgowe i temat ograniczonych możliwości finansowych powracał jak bumerang. W niektórych przypadkach oznaczało to, że biedni będą jeszcze biedniejsi, ale czasami też wiązało się to z tym, że ci, którzy inwestowali ponad miarę, będą musieli wstrzymać konie. Tak jest np. w Kołobrzegu, gdzie trzecioligowa Kotwica planuje poważne zmiany.
Ciężko nam mówić o tym, że pandemia cokolwiek uzdrowiła, bo widzimy, co dzieje się dookoła nas. Wiele firm musi mierzyć się z dużymi problemami, więc jak można pisać o uzdrowieniu? A jednak, świat polskiej piłki powoli się zmienia. Także dzięki pandemii, która uświadomiła wielu osobom i instytucjom, jak wielkie pieniądze są – co tu dużo mówić – przepalane. Słyszeliśmy przecież prezydenta Radomia, który w “Przeglądzie Sportowym” mówił, że pierwszoligowiec zarabiający 15 tysięcy złotych to skandal. Nic to, że to właśnie on niemal rok temu podpisał dokument, który podniósł miejskie stypendia aż do 220 tys. zł na drużynę miesięcznie. Jednocześnie zniósł też podział stypendiów według miejsca w tabeli, znosząc całkowicie presję wyniku – czy zajmiesz miejsce 4., czy 14., zarobisz tyle samo.
Przyszła jednak pandemia, wraz z nią konieczność wsparcia szpitali oraz przedsiębiorców. Otworzono więc oczy i… zamknięto sejf. Ale Radom Radomiem. 15,000 zł dla pierwszoligowca to nie jest mało, jasne. Tylko jak w takim razie nazwać płacenie pięciocyfrowych pensji w trzeciej lidze, czyli de facto na czwartym poziomie rozgrywek?
A tak przecież było w Kołobrzegu, gdzie miejscowa Kotwica szastała kasą na prawo i lewo. O tym, jakie problemy z tego wynikały, pisali Norbert Skórzewski oraz Piotr Stolarczyk w reportażu “Czy piłkarski Kołobrzeg to dziki kraj?“. Jeszcze zimą piłkarze z północy kraju udali się na obóz do Turcji.
Forma przeszła nie jest jednak przypadkowa. Co się stało? Przyszła pandemia, wraz z nią kryzys i złote czasy się skończyły. Piłkarze otrzymali propozycję obcięcia zarobków nawet o 3/4. Dyrektor sportowy klubu, Michał Wójtowicz, w rozmowie z nami tak opisywał sytuację klubu blisko dwa tygodnie temu. – Nie ma klubu, który nie odczuje sytuacji związanej z pandemią. U nas też może się to wydarzyć, że część reklamodawców będzie się chciała wycofać lub ograniczyć środki na wsparcie klubu. Miejmy nadzieję, że będzie to skala bardzo mała.
Skala raczej nie będzie tak mała, jak chciałby Wójtowicz. Choć dyrektor zapewniał nas, że zawodnicy nie mieli problemów z wysokimi cięciami, rozpoczęła się fala odejść z Kotwicy. – Te rozmowy były dość ciężkie, zwłaszcza z graczami starszymi, którzy za Kołobrzeg umierać nie będą. Większość piłkarzy z klubem się pożegna, rewolucja będzie znacząca i nie będzie kontraktów rzędu 12 tys., bo taka była najwyższa wypłata, będą takie rzędu 4-5 tysięcy złotych – mówi nam Skórzewski, ekspert od piłki w tym regionie kraju.
To właśnie po artykule, który ukazał się na Weszło, w Kotwicy zaczęły się zmiany. – Nasz artykuł zaczął zmiany w klubie, to na pewno. Wcześniej każdy o tym wiedział, a nikt nie pisał. Po tym tekście Kotwica zapowiedziała, że wszystko wyjaśni i miasto przeprowadzi kontrolę. Ona niczego nie wykazała, ale nie ma się co dziwić, skoro mówi się, że prezes Dzik dobrze żyje z miastem. Także dzięki temu, że inwestuje w klub, łatwiej mu się z Kołobrzegiem dogadać. Ku przestrodze kibiców dodam, że podobnie kiedyś było w Ustroniu Morskim, gdzie Dzik łożył na klub i dobrze żył z miastem, po czym zawinął się w połowie rundy i zespół został z niczym – mówi nasz rozmówca.
Pandemia tylko przyśpieszyła kołobrzeską rewolucję. Jej kulisy są… dość ciekawe. – Prezes Adam Dzik zaoferował piłkarzom cięcia do 70% teraz i zejście z kontraktów o połowę w nowym sezonie. Spłacił też zaległości, choć zrobił to dopiero po obcięciu obecnych pensji, czyli tak jakby spłacił je tym, co miałby zapłacić teraz. Jest też taki piłkarz, któremu w czerwcu kończy się kontrakt, a z prezesem nie ma kontaktu od czterech miesięcy. Kotwica musi zmienić filozofię, bo miasto żyje z turystyki, zwłaszcza z zagranicznych turystów, których teraz nie będzie. Miasto dotychczas dawało 1,1 mln zł na klub. Założenie jest takie, żeby zejść z kosztów, stawiając na młodzież. Najchętniej zrobiliby twardy reset, ale nie mają zaplecza młodzieży, więc nie bardzo jest z czego budować – zdradza Skórzewski.
Kto opuści Kołobrzeg? Dawid Retlewski, najlepszy strzelec zespołu, ma przejść do jednego z głównych rywali w walce o awans – Raduni Stężyca. Tak, tej samej, o której pisaliśmy, że również nie szczędzi grosza na wypłaty dla trzecioligowców. A w zasadzie nie szczędzi go gmina Stężyca. W każdym razie według informacji “Sportowych Faktów” do grona ubytków dołączą Adam Pazio i Maciej Wichtowski (Polonia Warszawa). “Ligowiec.net” dorzuca Grzegorza Piesio, którym zainteresowana jest Warta Poznań. Pojawiają się też informacje, że do Stężycy wraz z Retlewskim przeniosą się Sebastian Deja oraz Michał Ciarkowski.
Tak, wiemy, być może ich nazwiska przeciętnemu kibicowi naszej kopanej niewiele mówią. Ale śledzący uważnie grupę II trzeciej ligi wiedzą, że to w dużej mierze podstawowi piłkarze Kotwicy. Taki exodus jest więc jasnym sygnałem, że coś się kończy. Zresztą dyrektor Wójtowicz tego nie kryje. W rozmowie z “Ligowcem” przedstawia nowy plan na klub. – Kotwica musi być zbudowana racjonalnie i na lata. Dlatego też 1 czerwca do oficjalnych treningów – po roku przerwy – wraca zespół rezerw, którego osobiście zostałem trenerem. Moim zadaniem jest zbudowanie tej drużyny z naszej kołobrzeskiej młodzieży, chcę również monitorować cały powiat, a później województwo.
Pada też jednoznaczne stwierdzenie, że “polityka prowadzenia i funkcjonowania klubu będzie zupełnie inna”, co można traktować jako potwierdzenie plotek o znaczących obniżkach. Jasne, 5,000 zł w trzeciej lidze to wciąż są porządne pieniądze. Ale ciężko nie zauważyć, że ktoś w Kołobrzegu poszedł po rozum do głowy. Kibice zapewne mogą zapomnieć o Kotwicy w drugiej lidze. Być może jednak dzięki temu nie będą musieli zapomnieć o Kotwicy w ogóle. Wiemy przecież, jak kończyły się projekty, które miały działać na zasadzie: dużo kasy = szybki wynik. Najczęściej tak, że szybko co najwyżej kończyła się kasa, bo zawiedziony inwestor zwijał zabawki i klub kończył z długami.
ALE. Choć w Kołobrzegu przez koronawirusa zwyciężył rozsądek, nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Jak mawiał Paweł Zarzeczny: zwalniają, znaczy będą zatrudniać. Wspomnieliśmy o tym, że na zakręceniu kurka z kasą chce skorzystać słynna Radunia. Tam plany nadal są mocarstwowe. – Gorzej przez pandemię tam nie będzie. Mają duże ciśnienie na awans, jeszcze większe niż wcześniej. Zresztą już po pamiętnym tekście na Weszło wójt Stężycy odgrażał się, że będzie dawał na klub więcej niż dotychczas, żeby awansować i zrobić wszystkim na złość – mówi nam Skórzewski. – Odejdzie dziewięciu piłkarzy: Jakub Bach, Jakub Bojas, Hubert Chojnacki, Artur Formela, Kacper Łazaj, Adrian Polański, Robert Wesołowski i Damian Wojda. Wesołowski przyszedł zimą, nie zagrał nawet meczu i już jest na wylocie – dodaje lokalny dziennikarz.
W Stężycy mają być jeszcze większe pieniądze i ambicje, jest też nowy trener – Sebastian Letniowski. Ten ponoć trzyma piłkarzy krótko. – W szatni powiedział swoim zawodnikom tak: dla mnie to też nie jest normalne, że tyle zarabiacie. Ale nie będę wam zaglądał w portfele. Skoro tyle zarabiacie, to po prostu będziecie pracować tak, jak w Ekstraklasie. I faktycznie, Radunia trenowała cały czas, oczywiście z zachowaniem tych wszystkich obostrzeń – tłumaczy nam Skórzewski.
Czyli w skrócie – w Kołobrzegu kończy się eldorado, ale grupa II trzeciej ligi to wciąż nasze małe emiraty. Z wyścigu o to, kto więcej płaci odpadnie też KKS Kalisz, który wygrzebał się już na szczebel centralny. Ale do walki o awans ma włączyć się Świt Skolwin. – Już teraz mają duży budżet, a po awansie mają obiecanych mocnych sponsorów. Teraz nie płacą dużo, ok. 5-6 tysięcy. Znaczy, jasne, to dużo. Ale nie tyle co czołówka – słyszymy.
Coś nam się wydaje, że w nowym sezonie Stężyca i Skolwin będą mogły urządzać casting na piłkarzy. Skórzewski nie ma wątpliwości, że w grupie II wiele klubów odczuje skutki pandemii. Radunia i Świt będą więc jak oazy na pustyni szeroko rozumianej biedy. A to oznacza jedno. Szykuje nam się wyścig zbrojeń lepszy niż w Ekstraklasie!
SZYMON JANCZYK
Fot. Krzysztof Cichomski/Newspix