Reklama

Trzecioligowy galimatias, czyli jak wszystko może rozegrać się przy zielonym stoliku…

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

22 kwietnia 2020, 15:09 • 11 min czytania 50 komentarzy

Hutnik czy Motor? Motor czy Hutnik? Kto awansuje do II ligi, jeśli rozgrywki trzecioligowej grupy czwartej dobiegłby przedwcześnie końca i trzeba byłoby to rozstrzygać tu i teraz. To galimatias, węzeł gordyjski. Jeden rabin powie, że regulamin rozgrywek wskazuje na Hutnik, drugi rabin powie, że regulamin rozgrywek wskazuje na Motor. Proszę państwa, prosimy o otwarty umysł, bo od tej sprawy może rozboleć głowa. Wiemy, że są większe problemy na świecie, ale problem to problem, nie ma co go lekceważyć. Pytamy, wyjaśniamy, zastanawiamy się.

Trzecioligowy galimatias, czyli jak wszystko może rozegrać się przy zielonym stoliku…

Po kolei. Tabela III ligi gr. IV po 19 rozegranych kolejkach ligowych prezentuje się tak:

Hutnik na pierwszym miejscu. Motor na drugim. Oba kluby z 36 punktami na koncie. Bezpośrednie starcie? 1:0 dla Hutnika. Bilans bramkowy we wszystkich meczach? Hutnik – siedem bramek na plusie, Motor – dwadzieścia bramek na plusie. Problem w tym, że liga stoi i istnieje tak samo duże prawdopodobieństwo na restartowanie rozgrywek w terminach majowo-czerwcowych, jak i na ich zatrzymanie i podjęcie aktualnych rozstrzygnięć.

I tu powstaje problem.

Reklama

Sprawę opisywaliśmy już miesiąc temu w tekście „Resovia w I lidze, Sokół i Hutnik w II. Analizujemy spory o awans w niższych ligach”. Oto regulamin rozstrzygnięć.

W pierwszej kolejności decyduje więc liczba punktów zdobytych przez obie drużyny w bezpośrednich meczach, a potem rzeczy pochodne od tych spotkań i to jest jasne. Z tym, że kluczowe jest słowo „meczach” – regulamin zakłada bowiem rozegranie dwóch spotkań w systemie rewanżowym. A tutaj, w tym konkretnym przypadku, mówimy o raptem jednym rozegranym spotkaniu. Powstawałaby więc pewna niesprawiedliwość.

Co więcej, przedstawiciele Motoru są przekonani, że decydować o ostatecznej kolejności i awansach w przypadku zakończenia ligi, już teraz w przyspieszonym trybie, przed rozegraniem wszystkich kolejek, powinien bilans bramkowy. A ten lepszy ma Motor. Do takiego rozwiązania od początku przychyla się też organ prowadzący rozgrywki, czyli Lubelski Związek Piłki Nożnej. Na to wszystko wścieka się Artur Trębacz, prezes Hutnika Kraków, który w takim układzie mógłby być poszkodowany.

Najpierw mocno wypowiedział się w naszym tekście „Jeśli Motor awansuje, odwołamy się. Koronawirus i niższe ligi, odcinek drugi”. Zobaczcie fragment rozmowy.

Patrząc od strony czysto sportowej, gdyby nie było już grania, to jak trzeba rozwiązać sytuację w lidze? Macie tyle samo punktów co Motor.

Reklama

Dla mnie sytuacja jest jasna. Prezes lubelskiego ZPN-u próbuje zamieszać regulaminem, ale on jest moim zdaniem czytelny. Dziwię się opiniom osób, które próbują go podważać. Decydują spotkania, to jest jasno napisane. Spotkanie się odbyło, wygraliśmy, więc każde inne rozwiązanie będzie naginaniem regulaminu. Natomiast jesteśmy świadomi, że rozgrywki prowadzi lubelski związek i pan Bartnik będzie robił wiele, by pochylić się w stronę Motoru. Pan Bartnik jest byłym piłkarzem, trenerem Motoru, więc ciężko oczekiwać stanowiska przychylnego nam.

Faktem jest, że mecz był jeden i to u was.

Zgadza się, ale mecz się odbył. Tak akurat wynikało z terminarza. Jeżeli ten mecz zakończyłby się remisem, to jasnym byłoby, że nie miałby znaczenia i liczyłyby się bramki.

Rozumiem, że Bartnik idzie w kierunku bramek, które macie gorsze.

Tak, to da się wyczuć, czytając wywiady. Śledzimy to. Stoimy na swoim stanowisku i jeżeli będzie decyzja o przyznaniu pierwszego miejsca Motorowi, to będziemy się odwoływać.

Ale to jeszcze mało. Wczoraj Trębacz udzielił wywiadu Gazecie Krakowskiej, w którym rozwinął swoją myśl. Cytujemy fragment.

Biorąc pod uwagę to, na co powołuje się Lubelski Związek Piłki Nożnej, czyli różnicę bramek – to w regulaminie jest stwierdzenie, że to różnica bramek we wszystkich spotkaniach z całego cyklu rozgrywek. To jest wyraźnie napisane: wszystkich spotkaniach z całego cyklu rozgrywek. Nie ma możliwości zastosowania tego punktu, bo wszystkie mecze z całego cyklu rozgrywek się nie odbyły, więc nie możemy mówić tu o równości szans, jeżeli chodzi o porównywanie bilansu bramek.

Patrząc z punktu widzenia praktycznego, wygląda to tak: my np. zagraliśmy w Kielcach, gdzie Korona tak ustawiła sobie terminarz, że przeciwko nam jej rezerwy wystąpiły w praktycznie ekstraklasowym składzie, no i przegraliśmy 1:5. Z kolei Motor w jedynym meczu w tym roku grał z Chełmianką, nastrzelał jej 7 bramek. No, my nie mieliśmy przyjemności drugi raz grać z Chełmianką, która wiadomo, że jest słabiutka, bo się osłabiła i byłaby chłopcem do bicia w tych rozgrywkach. Dlatego mówienie, że bardziej sprawiedliwym jest porównywanie bilansów bramkowych dla mnie jest sprawą dziwną.

Co w takim razie w przypadkach, kiedy identyczną liczbę punktów mają więcej niż dwie drużyny – powiedzmy trzy, cztery – i ktoś grał z kimś raz, a ktoś z kimś dwa razy?

To w takim wypadku, według mnie, zastosowanie mają kolejne punkty regulaminu, nie ten pierwszy. Natomiast w naszym przypadku sprawa jest jasna i czytelna – należy właśnie ten pierwszy punkt regulaminu zastosować. Tym bardziej, że jest nadrzędnym punktem nad wszystkimi pozostałymi.

Czy wiecie, kiedy spodziewać się decyzji w tej sprawie?

Ciężko powiedzieć. Nas mocno zasmuciła wczorajsza wypowiedź prezesa Bońka, który w jednym z wywiadów stwierdził, że też się przychyla ku stanowisku lubelskiego związku. To smutna informacja, że prezes już się wypowiedział, podczas gdy komisja, która będzie nad sprawą obradowała, jeszcze nie zajęła stanowiska. Bo to może budzić wątpliwości co do późniejszej oceny tej komisji – czy nie została tym samym nakierowana przez prezesa na taki, a nie inny werdykt.

***

Zrobiło się naprawdę ciekawie. Pewnie można byłoby się głowić, wypunktowywać stanowiska obu klubów, przekreślać, podkreślać, analizować, hamletyzować, ale koniec końców i tak doszłoby się do ściany. To zbyt niejednoznaczna sytuacja, w zbyt ekstremalnych warunkach, żeby cokolwiek stwierdzać ze stuprocentową pewnością.

Tak czy inaczej, będzie musiał się znaleźć ktoś decyzyjny, kto ten węzeł gordyjski, niczym wieki temu Aleksander Macedoński, po prostu przetnie.

Pod koniec marca dziennikarze Gazety Krakowskiej wystosowali list do mecenasa Wojciecha Zielińskiego, który w PZPN pełni funkcję przewodniczącego do Komisji ds. Prawnych. Spytali wprost, która z tych dwóch drużyn – Motor czy Hutnik – przy zakończeniu ligi po dziewiętnastu kolejkach na obecnym etapie zajęłaby pierwsze miejsce w tabeli. Otrzymali następującą odpowiedź:

Niestety, nie mogę udzielić odpowiedzi na przedstawione pytanie. O ile rozgrywki nie zostaną dokończone i aktualna tabela III ligi, gr. IV stałaby się tabelą końcową – decyzję w interesującej Pana sprawie podejmować będzie zapewne Lubelski Związek Piłki Nożnej jako organ prowadzący rozgrywki.
Kierowana przeze mnie Komisja ds. Prawnych PZPN jest organem doradczym Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, który w przypadku zwrócenia się z odpowiednim pytaniem przez Zarząd PZPN, kolegialnie formułuje odpowiednią opinię. Nie jestem zatem uprawniony do przekazania jakiejkolwiek jednoosobowej interpretacji przepisów regulaminu rozgrywek mistrzowskich III ligi, gr. IV w sezonie 2019/2020.

Mamy konkret. Decyzję podejmować będzie więc Lubelski Związek Piłki Nożnej. Organ prowadzący rozgrywki. Przekręciliśmy do Konrada Krzyszkowskiego z Wydziału Gier Lubelskiego Związku Piłki Nożnej.

***

Konrad Krzyszkowski (LZPN): – Przeczytałem wczoraj wypowiedź prezesa Hutnika i zdziwiłem się podejściem prezesa. Jego wypowiedzi o stronniczości LZPN są trochę krzywdzące. Jako wydział gier mogę się wypowiedzieć za swój organ – rozegraliśmy 19 kolejek, staramy się prowadzić te rozrywki obiektywnie, nie patrząc na to, czy ktoś podlega naszemu związkowi wojewódzkiemu, czy jakiemuś innemu. Wydaje mi się, że przez okres od sierpnia do marca, kiedy rozgrywki trwały, nie zdarzyło się, żeby jakikolwiek klub zarzucił nam stronniczość. Jakby patrzeć na piłkę z założeniem, że lubelski związek powinien forować lubelskie kluby, małopolski związek powinien forować małopolskie kluby, a podkarpacki związek powinien forować podkarpackie kluby, to zawsze będziemy trwali w atmosferze wzajemnych oskarżeń.

Uznajmy, że argument o stronniczości jest nieco nietrafiony, ale to tylko otoczka. W tej sprawie chodzi o coś więcej. 

Czwarty rok rozgrywki prowadzone są w formie czterowojewódzkiej i do tej pory żaden ze związków nie spotkał się z oskarżeniem stronniczości. Tym bardziej dziwi mnie cała sytuacja. Tutaj trzeba jasno powiedzieć, że tu nie chodzi o to, że sprawa dotyczy Motoru czy Hutnika. Zaraz mogłoby okazać się, że uda się rozegrać kilka kolejek więcej i sytuacja zaczęłaby dotyczyć Wólczanki i Korony Kielce. Tym bardziej, że interesuje nas ogólna wykładnia. Wszystkie podobne sprawy dotyczą tak samo III ligi, jak i lig niższych – przykładowo u nas w jednej z grup A-klasy też są dwie drużyny w identycznej sytuacji. Drużyna pierwsza w tabeli wygrała w bezpośrednim meczu, a drużyna z drugiego miejsca w tabeli ma lepszy bilans bramkowy. Nie patrzymy przez pryzmat konkretnych drużyn. Liczy się regulamin.

Co z niego wynika?

Rozróżnijmy: sprawa rozpatrywana w trakcie trwania rozgrywek i po zakończeniu rozgrywek. Teraz rozgrywki jeszcze trwają, skrypty w systemie są tak skonstruowane, że zakładają grę systemem mecz-rewanż, a rzeczywistość jest inna. Nasz regulamin został skonstruowany tak samo, jak uchwała organizacji rozgrywek PZPN, ponieważ ten przepis jest prostszy, zaimplementowany, wklejony z uchwały. I jednocześnie nasz regulamin opiera się na przepisach gry w piłkę nożną, które mówią wyraźnie: jeśli regulamin przyjmuje, że rozstrzyga się w systemie mecz-rewanż, to wszystkie zasady z tym związane można brać pod uwagę tylko w sytuacji, kiedy te dwa spotkania zostaną rozegrane. Ponadto w naszym regulaminie funkcjonuje zasada identycznych przepisów rozstrzygania zarówno dla dwóch, jak i dla trzech i większej liczby zespołów. Nie ma innych zasad. Wszyscy na równi. Niecelowe byłoby stosowanie takiego rozstrzygania w systemie meczów bezpośrednich, mecz-rewanż, kiedy dochodzi do sytuacji, że liczba meczów jest nierówna.

Ale ktoś mógłby powiedzieć, że mimo rozegrania dziewiętnastu kolejek, ktoś grał z teoretycznie słabszymi drużynami, a ktoś te słabsze drużyny miał na końcu terminarza, więc raz, że miał trudniej, dwa, że zgromadził mniej punktów, a trzy, że zdobył mniej bramek.

Sprawa wygląda tak, że wszystkie drużyny rozegrały taką samą liczbę kolejek. Każdy miał okazję rozegrać dziewiętnaście meczów – nie mniej, nie więcej. Licytowanie się, że ktoś grał z czołową drużynę, a ktoś nie grał, że ktoś grał z gorszą, a ktoś nie grał, mija się z jakimkolwiek celem, bo kompletnie nie wiadomo, jak wyglądałoby to w rzeczywistości. Były okienka transferowe – jedne drużyny się osłabiły, drugie się wzmocniły. Nigdy nie było tak, że te drużyny, które po jesieni były na pozycjach spadkowych zawsze i bezwzględnie kończyły sezon na tych pozycjach, i odwrotnie z drużynami czołowymi. Piłka jest dynamiczna. Wszystko się zmienia. Nieprzypadkowo funkcjonuje pojęcie rycerzy wiosny, czyli drużyn, które rozkwitają dopiero w decydujących fazach sezonu. Takie argumenty są mało obiektywne, niezasadne i kompletnie na nie nie patrzymy. Sugerujemy się przepisami twardymi. W tym momencie, czy rozegramy 19 kolejek i na tym się zakończy, czy uda się rozegrać jeszcze kilka kolejek, to ten przepis będzie brzmiał tak samo, nic się w jego kwestii nie zmieni.

Sprawa jest dla was taka prosta?

Zależy nam, żeby mieć tę interpretację już teraz. Zostajemy przy bilansie bramkowym. Jeżeli przepisy gry w piłkę nożną mówią, że nie da się stosować tych pierwszych zasad, to musimy rozstrzygnąć ligę pierwszą kolejną możliwą zasadą po bezpośrednich meczach – korzystniejszą różnicą bramek. Wyłączne prawo do interpretacji regulaminu ma organ prowadzący, czyli Lubelski Związek Piłki Nożnej, ale pomimo tego zwróciliśmy się też pismem do PZPN o potwierdzenie naszej wykładni, bo zależy nam, żeby sprawa została, jak najszybciej wyjaśniona. Nie chcemy, żeby okazało się za jakiś czas, że podjęliśmy jakąś decyzją, ale wykładnia jest nieprawdziwa i trzeba dokonywać zmian. I tak sezon przez następne co najmniej kilka tygodni nie ruszy, jeżeli w ogóle ruszy, to jeszcze będzie na to czas, ale chcielibyśmy, żeby kluby poznały przepisy wcześniej. Zależy nam na potwierdzeniu naszej wykładni.

Mamy dziewięć przypadków, gdzie po trzy drużyny mają taką samą liczbę punktów i chcielibyśmy wypracować ogólną interpretację regulaminu. Nie można zrobić tak, że każdy przypadek z tabeli będziemy rozpatrywać indywidualnie. Musi być jeden model rozstrzygnięć dla wszystkich. Nie będziemy trzymać się twardo, jeśli ktoś stwierdziłby, że nasza wykładnia jest błędna, ale wydaje mi się, że ciężko byłoby stwierdzać inaczej. W II lidze mamy przypadek Resovii i GKS Katowice. Tam w bezpośrednim meczu padł remis. I co, wyżej w tabeli ma być zespół, który grał na wyjeździe i jego bramki liczyły się podwójnie? Byłoby to niesprawiedliwe. Naszą wykładnię dałoby się zastosować w każdym pojedynczym przypadku.

To sprawiedliwe rozwiązanie?

Sprawiedliwego rozwiązania nigdy nie będzie, jeśli ligi nie uda się dograć do końca. To nie jest wina ani klubów, ani związku. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby kogokolwiek faworyzować, czy kogokolwiek skrzywdzić. Szukamy wykładni dla wszystkich. Najlepszej, jaka będzie tylko możliwa. Oczywiście, że nikt nie chciałby rozstrzygać tego sezonu przy zielonym stoliku.

***

PZPN jeszcze nie odniósł się do zapytania LZPN. Sprawa jest w toku. LZPN zdaje się być zdecydowany. Awansowałby Motor. Motor, co oczywiste, przystaje na takie samo rozwiązanie. W takim układzie poszkodowany byłby Hutnik, który tak naprawdę zrobiłby wszystko, żeby być na pierwszym miejscu – według ligowego algorytmu zajmuje pierwsze miejsce, wygrał bezpośrednie spotkanie z największym rywalem do awansu, ale… niewykluczone, że nie awansuje. Przy zielonym stoliku.

Sprawa nie jest jednak taka prosta. Od bardzo decyzyjnej osoby w Polskim Związku Piłki Nożnej słyszymy anonimowo, że zaraz może okazać się, że trzymanie się wykładni o konieczności rozegrania dwóch spotkań w systemie mecz-rewanż wcale nie musi być wiążące, bo liga może rozstrzygnąć nierozegrane mecze jako obustronne walkowery. A wtedy wychodzi na to, że odbyły się oba mecze, tylko nikt nie dostał za nie punktów.

Takie rozwiązanie zmieniałoby sytuację o 180 stopni.

Uf, sporo przy tym nerwów, dyskusji, obaw. Nigdy w piłce na żadnym poziomie nie jest dobrze, kiedy sprawy związane z rozstrzygnięciami nie są załatwiane na boisku. I tak chcielibyśmy, żeby kwestia awansu, również w tym trzecioligowym przypadku, rozwiązała się na trawie, najlepiej, jak najszybciej, ale czy to teraz w ogóle możliwe?

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

50 komentarzy

Loading...