Coś rusza się w kreatywności polskich klubów na pozyskiwanie środków w tych trudnych czasach. To już nie tylko “ej, kibicu, rzuć grosik do sakiewki”, ale wyjście o krok dalej. Wisła Kraków z przytupem zorganizowała emisję akcji. Z kolei Lech Poznań ruszył z inicjatywą #wGóręSerca. I prosi kibiców o wsparcie finansowe, ale w formie pożyczki na spory procent.
Kolejorz jest akurat jednym z tych klubów, które przez czas pandemii jakoś przejdą. Oczywiście nie suchą stopą, ale groźba bankructwa raczej lechitom w oczy nie zagląda. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka – wokół Lecha jest zgromadzona spora i oddana grupa fanatyków, do tego latem będzie można podratować budżet sprzedażą jednego czy dwóch zdolnych wychowanków, a w razie czego poratować klub może majętny właściciel.
Problem Lecha polega jednak na tym, na czym wielu innych klubów. I na tym przykładzie klarownie to widać – kasa prędzej czy później się pojawi na klubowym koncie, z długiem w dłuższej perspektywie też można funkcjonować, natomiast najbardziej boli finanse brak cash-flow. Płynności finansowej nie ma, bo… być nie może. Kluby to przedsiębiorstwa, które sprzedają swoje usługi. Problem w tym, że w obecnej sytuacji – nie ma czego sprzedawać, nie ma komu sprzedawać, nie ma jak sprzedawać. Kibic nie kupi biletu i kiełbasy na stadionie, sponsor nie zapłaci za ekspozycję w telewizji, telewizja (tu akurat wciąż nie wiadomo jak to będzie rozwiązane) nie zapłaci za nierozegrany mecz.
A wydawać pieniądze trzeba – trzeba zapłacić piłkarzom, trenerom, opłacić rachunki za prąd, zapłacić ekipie zajmującej się murawą… Skądś hajs na bieżące wydatki trzeba mieć. Stąd akcja Lecha pod hasztagiem #wGóręSerca. W dużym skrócie na czym ona polega: Kolejorz poprosił swoich kibiców o wsparcie finansowe pod postacią donacji. Kibic może przelać Lechowi od 20 do 1000 złotych. Kasa nie idzie jednak w próżnie, kibic z przelewu nie ma tylko screena, którym może pochwalić się na Facebooku. Przelana kwota zostanie podwojona przez klub i fan będzie mógł ją wykorzystać w przyszłości np. na bilety czy karnety. Czyli – dajmy na to – dziś przelewasz Lechowi pięć stów, a tysiąc złotych będziesz mógł wykorzystać później. Za tysiaka można było w przeszłości kupić np. trzy roczne karnety na mecze poznaniaków.
– Nie chcemy zwracać się do Was, drodzy kibice, o darowizny. To byłoby nie fair w obliczu tego, że kryzys dotyka nas wszystkich. To, co pomoże przetrwać Lechowi ten trudny czas, to przeniesienie przyszłych przychodów na teraźniejszość. Na dziś kluczowe jest dla nas zachowanie płynności finansowej, czyli zdolności do regulowania bieżących wydatków, które mimo przerwy w rozgrywkach, wciąż są. To jest nasz główny problem, z którym staramy się walczyć. Problemy ma i będzie mieć wiele firm, zakłady kosmetyczne, fryzjerskie, restauracje i wiele innych. Nie jesteśmy wyjątkiem, mamy te same problemy i mogą one poważnie zagrozić funkcjonowaniu klubu. Dlatego zwracamy się dzisiaj do Was, do naszych kibiców z propozycją pomocy poprzez udział w naszej akcji #wGóręSerca – wyjaśnia Tomasz Kacprzycki, dyrektor ds. finansów w Lechu.
Mówiąc wprost – to sytuacja z cyklu “win-win”. Lech jest w takiej sytuacji, że potrzebuje kasy teraz. Kibic z kolei dostanie te pieniądze w przyszłości, a nawet podwojone. Zwłaszcza, że dość namacalny sposób dostaje opcję wsparcia swojego klubu w tym trudnym czasie. Jak trudnym? Sam klub szacuje swoje straty związane z epidemią na od 10 do 25 milionów złotych. Niezbędne okazały się też rzecz jasna cięcia – piłkarze zeszli ze swoich wypłat, podobnie jak wszyscy inni zatrudnieni w klubie. A jest ich sporo, bo w różnej formie Lech zatrudnia około 250 osób. TUTAJ pisaliśmy nieco szerzej jak wyglądały rozmowy w sprawie cięć przy Bułgarskiej.
Cóż, tak jak często krytykowaliśmy decyzje poznaniaków na polu sportowym, tak temu pomysłowi po prostu trzeba przyklasnąć. I wcale nie zdziwimy się, jeśli na dniach kolejne kluby w Polsce pójdą podobną ścieżką.
TUTAJ link do strony akcji.
fot. FotoPyk