Premier League powróciła i zrobiła to w iście królewskim stylu. Pora dnia mocno obiadowa, ale piłkarze Arsenalu i Manchesteru City zapewnili nam sporą dawkę adrenaliny, adekwatną bardziej do sobotniej imprezy. Spotkanie trzymało w napięciu do ostatnich sekund i ostatecznie zakończyło się remisem 2:2. W meczu tym mieliśmy wszystko – słupki, piękne gole, ale przede wszystkim walkę i emocje czyli to, z czego słynie angielski futbol. Bój na Emirates miał być jedynie przystawką do dania głównego, ale śmiało mógłby starczyć za cały posiłek, dodatkowo z napojem energetycznym.
Jakie wnioski nasuwają się po tym rollercoasterze, jaki zaserwowały nam ekipy Wengera i Pellegriniego?
Generał co się zowie
“Kanonierzy” potwierdzili, że będą się liczyć w walce o tytuł. Świetnie zagrał zwłaszcza generał środka pola, Jack Wilshere. Anglik potwierdził to, o czym pisała prasa – wystawianie go w kadrze jako defensywnego pomocnika to błąd, Jack stworzony jest do kreowania, a nie rozbijania ataków. Gol, jakiego strzelił dzisiaj Hartowi to prawdziwy majstersztyk. Wilshere minął Clichy’ego niczym juniora młodszego, a podcinka nad bramkarzem City to najlepszy przykład kombinacji spod znaku “stalowe nerwy plus fantazja”. Portal WhoScored.com dał mu notę marzenie 9.7, pod którą podpisujemy się z czystym sumieniem.
Podobał nam się także Alexis Sanchez, który dość szybko zaczął spłacać niemałe pieniądze, jakie zapłacił za niego Arsenal. Dzisiejsza bramka? Tego się nie da opisać, bo zresztą po co? To jak opisywać jakieś dzieło sztuki – po prostu trzeba pojechać i zobaczyć na własne oczy, dlatego odpalcie skrót z meczu. Solidny debiut zaliczył także Danny Welbeck, który naprawdę może okazać się strzałem w dziesiątkę profesora Arsene’a. Gdyby były napadzior Manchesteru United zamiast w słupek trafił dziś do siatki Harta, byłby to debiut marzenie. A tak było jedynie solidnie.
Latynoska fantazja z niebieskiej części Manchesteru
Ludzie “Inżyniera” Pellegriniego zaprezentowali się dzisiaj bardzo przyzwoicie. Wrażenie robili zwłaszcza Navas i Aguero, którzy jeździli po murawie jak Fernando Alonso na torze Formuły 1. Jeśli “Kun” jest zdrowy i w formie, to być może najlepszy napastnik w Premier League. Jego akcja na 1:0 z Navasem to kwintesencja futbolu – szybkość, sprint, podanie w pole karne i spryt Aguero, który tylko dołożył stopę i wyprzedził naszego Wojtka Szczęsnego. Średnio zagrał za to Lampard, obiecywaliśmy sobie po nim zdecydowanie więcej. Zabrakło za to dzisiaj Stevana Joveticia i od razu pojawił się problem w ataku. Z klubu wypożyczono Alvaro Negredo i wydaje się, że taka decyzja może okazać się fatalna w skutkach.
Dzisiaj Pellegrini miał do dyspozycji jedynie dwójkę zdrowych napastników, a wiadomo jak podatni na uraz są zarówno wspomniany Jovetić, a także “Kun” Aguero. W angielskiej prasie żartowano nawet, że skoro Manchester City ma problemy kadrowe w ofensywie, to niechybnie czeka nas koniec świata. Co innego w tyłach – nadal na ławce siedzi nowy nabytek Mangala, któremu miejsce w składzie zabiera weteran Demichelis. Efekty? Dzisiaj Argentyńczyk wyrównał na 2:2, po nieporozumieniu pomiędzy Szczęsnym i Flaminim.
Spotkanie na Emirates było jedynie wstępem do weekendu z Premier League, ale śmiało może okazać się, że spotkanie kolejki mamy już za sobą. Miejmy jednak nadzieję, że stanie się inaczej – skoro początek nowej kolejki Premier League był tak wybuchowy to aż strach pomyśleć, co będzie działo się dalej. Jeśli zakochać się w angielskim futbolu, to właśnie po takim meczu.