Wygrana Irlandii w Gruzji to zły wynik dla Polski i dla… Lewego. Tego pierwszego nie trzeba tłumaczyć: Robbie Keane i spółka przywożą trzy punkty z trudnego terenu, gdzie lepsi potrafili się wychrzanić. A co robi Lewy w tym zestawieniu?
Cóż, dzisiaj McGeady pokazał, że można wziąć zespół na plecy i dać mu trzy punkty, nawet gdy nie idzie. Wykorzystał jedyną sytuację bramkową z pierwszej połowy, a pod koniec zrobił gola z niczego. Tak, chcielibyśmy, żeby i Robert wygrał nam ważny mecz w tych eliminacjach, kto wie, czy to nie będzie czasem niezbędne, byśmy grali dalej. Oby przykład z McGeady’ego zadziałał mobilizująco. Wymówek choćby z Gruzją nie będzie, bo gdzie w europejskiej piłce jest Irlandczyk, a gdzie Lewy?
Jak grały obie ekipy? Irlandczycy prezentowani futbol rodem z XV wieku. Wrzutka, wrzutka, wrzutka, a jak to nie zadziała – to wrzutką ich. Męki pańskie, nie trafiający w piłkę Keane w ataku, ogólna bieda. Bez McGeady’ego mogło być i w plecy. Gruzini tak naprawdę nie zasłużyli na porażkę, grali ciekawszą piłkę. Dużo kombinacyjnych rozegrań, gry na jeden kontakt, czasem – brzmi to groteskowo, ale jednak – zbyt koronkowych.
Ambitne granie, ale też nie można z takim przesadzić. Choć trzeba przyznać, że teraz nie zaskoczyło, ale w innym meczu może jak najbardziej. To groźny zespół, nikt do Tbilisi nie przyjedzie zgarnąć łatwych trzech punktów. Już teraz jest jasne, że nasze listopadowe starcie z ekipą Kecbaji będzie arcyważne.
***
Starcie Niemcy – Szkocja było typowym “meczem dwóch połów”. W pierwszej Niemcy byli lepsi o klasę. Goście pokazywali waleczność, czasem potrafili przebić się do przodu (ich autorstwa choćby piękny, słusznie nieuznany gol), ale generalnie mistrzowie świata górowali kulturą gry. Nie dającą szans rywalom na nawiązanie piłkarskiej walki. Ale to wkrótce się zmieniło.
Nie wiemy co stało się w szatniach obu drużyn, szczególnie ciekawi jesteśmy tej, w której rządzi Gordon Strachan. Energia Szkotów aż rozpierała. Ale spokojnie, za walką i jeżdżeniem na tyłkach szła też inna bardzo ważna cecha – boiskowa mądrość. Szkoci nie grali głupio. Nie pozbywali się szybko piłki, potrafili przyspieszyć, zwolnić, potrzymać piłkę ale i zrobić dobrą kontrę. Byli elastyczni w ofensywie, nieźli w obronie, wiedzieli czego chcą. Wreszcie udało się, Ikechi Anya zrobił użytek ze swojej szybkości i wyrównał. Zupełnie zasłużenie.
Problem w tym, że Niemcy mają w swoich szeregach futbolowego zabójcę. Muller w kadrze na dziesięć ostatnich strzałów w światło bramki zrobił siedem goli. Tutaj też pokazał swój kunszt, najpierw pięknie lobując bramkarza, a później wykorzystując z zimną krwią zamieszanie podbramkowe. Nie chcemy powiedzieć, że Niemcy na plecach Mullera zrobili dziś trzy punkty… Ale kto wie, czy to nie była prawda? W tyłach wcale nie byli za pewni. Szkoci być może zasłużyli tutaj na coś więcej, niż honorowa porażka. Ale koniec końców, futbol nie znosi sentymentów, rozlicza za gole. A tych gospodarze mieli więcej i zgarniają pełną pulę. Lekceważenie Szkotów jednak byłoby bardzo kosztownym błędem i życzymy piłkarzom, ekspertom i kibicom, by go nie popełniać.