Reklama

Hebert. Brazylijczyk, który w Japonii tęsknił za Polską

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2020, 09:36 • 6 min czytania 0 komentarzy

Barra Mansa, Brazylia, początek stycznia. Hebert żegna się z rodziną. Wraz z małżonką i córką udaje się na lotnisko, by wrócić do Japonii. – Do zobaczenia w kwietniu – rzuca, bo właśnie na kwiecień zaplanowany ma lot powrotny. Na miejscu okazuje się, że jest problem z rezerwacją. On ma lecieć innym samolotem, małżonka z dzieckiem innym, trzy dni później. Próbuje zmienić połączenie. Słyszy, że wszystko jest załatwione. Dopiero po chwili okazuje się, że omyłkowo zmieniono wylot z Brazylii na kwiecień, czyli wtedy, gdy miał zaplanowany powrót. – Uznałem, że to znak, wszystko składało się na powrót do Polski – puszcza oko nowy obrońca Wisły Kraków.

Hebert. Brazylijczyk, który w Japonii tęsknił za Polską

Ale nie dlatego chciał wrócić do Europy. Nie z powodu źle zarezerwowanego lotu. Z tą myślą nosił się już od jakiegoś czasu. W JEF Utd. Chiba, klubie z drugiej ligi japońskiej, nie był tak ważną postacią, jak chociażby w Piaście. Grał mniej więcej połowę tego, co mógł. Choć on sam mógł czuć ze strony kibiców – jak każdy piłkarz grający w Japonii – ogromne uwielbienie, to w Chibie, milionowym mieście, nie najlepiej czuła się jego rodzina. Małżonka wielokrotnie wspominała, że tęskni za Polską.

Hebert: – Próbowałem rozmawiać z klubem o odejściu ze względu na rodzinę. Japońska kultura różni się od europejskiej. Dla mnie była w porządku, ale rodzinie było trochę ciężko się dopasować, żyć w nieustannej poprawności. Za duża presja. W Brazylii wolimy żyć luźniej, bez zbędnego ciśnienia. Lubię zachowywać się poprawnie, ale nie lubię poczucia, że tak wypada, że tak trzeba. A my tak właśnie mieliśmy.

Trafił do kompletnie innego świata niż ten, w którym się wychowywał. W Barra Mansa widział śmierć na ulicach. Kule latały tuż pod jego domem. W Japonii słyszał „przepraszam” nawet wtedy, gdy kogoś przypadkowo szturchnął go na ulicy. Świat ulicznych zasad zamienił na świat ulicznych konwenansów. – Zupełnie inne światy. Przeciwstawne. Ale w Japonii też widzisz na ulicach złe rzeczy. Poziom samobójstw jest bardzo wysoki, ciężko się o tym w ogóle myśli – opowiada.

Oba kraje – mimo ogromnych różnic – są ze sobą ściśle związane. W Brazylii żyje największa japońska diaspora szacowana na około 1,6 miliona osób. Jej korzenie sięgają czasów przed pierwszą wojną światową. W Brazylii, wielkim kraju, japońscy chłopi mieli znacznie większe możliwości uprawy ziem. Większość zakładała dorobienie się i szybki powrót. Większości się to nie udało.

Reklama

Z kolei opcji powrotu – tym razem do Polski – Hebert miał dużo. W Piaście pozostawił po sobie dobre wrażenie, odchodził jako równy, solidny stoper ze srebrnym medalem na szyi. Telefony od menedżerów nie przestawały dzwonić. – Agenci mówili, że mi pomogą, jeśli chcę wrócić do Polski. Pytali też o inne europejskie kierunki czy nawet Meksyk – opowiada wiślak. Chiba nie zamierzała jednak wypuszczać go z rąk. – Nie chcieli mnie oddać, bo byłem ważnym graczem. W ostatnim miesiącu zmienili zdanie, więc zdecydowałem się na Wisłę. Dogadaliśmy się, że będę mógł odejść na sześć miesięcy. Co potem? Zobaczymy, co się wydarzy – dodaje. Jego kontrakt z japońskim klubem obowiązuje do stycznia 2021 roku. Po powrocie z wypożyczenia zostanie mu do rozegrania jedna runda.

KRAKOW 18.01.2020 PKO EKSTRAKLASA PILKA NOZNA SPORT FUTBOL HEBERT SILVA SANTOS WISLA KRAKOW PODPISANIE UMOWY NZ HEBERT SILVA SANTOS FOT JAKUB GRUCA / 400mm.pl

Pierwsze skojarzenia Heberta z Krakowem? Duży klub, jeden z największych w historii polskiej ligi. I Kraków, klimatyczne miasto, w którym Hebert – żyjąc na co dzień w Gliwicach – uwielbiał przebywać. – Miasto jest naprawdę pięknie. Kocham je. To też miało wpływ na moją decyzję.

Pierwszy mecz w Ekstraklasie rozegrał właśnie przeciwko Wiśle. W Japonii nauczył się głównie kultu pracy, z którego Kraj Kwitnącej Wiśni słynie. – Japończycy mają pracę we krwi. Często jest to wręcz praca dla samej pracy, która nie przynosi konkretnych korzyści. W piłce bardzo ważne jest to, by być stuprocentowym profesjonalistą, choć nie możesz zapominać też o tym, by odpowiednio zarządzać wysiłkiem. Zdarzało mi się wychodzić z domu na trening o szóstej. Trenowaliśmy po pięć godzin dziennie – opowiada Hebert.

Chiba nie była dla niego oczywistym kierunkiem. – Niektórzy sądzili, że zrobiłem to tylko dla pieniędzy, ale to nieprawda. Lubię wyzwania i widziałem szansę na to, by się czegoś nauczyć. Tylko ci, którzy grali w Japonii mogą zrozumieć, jak czują się tam piłkarze. Kibice chcieli pomagać i wspierać obcokrajowców. Ludzie chcą dzielić z piłkarzem dobry czas, chcą być blisko niego. Lubię czuć, że mam błogosławieństwo fanów. To powód, dla którego gra cieszy. Marzymy o tym, gdy zaczynamy grać w piłkę – mówi Hebert.

W Japonii ze strony człowieka nie spotka cię na ulicy żadna krzywda. Inaczej jest z naturą. To jeden z najbardziej zagrożonych trzęsieniami ziemi regionów świata. Rocznie notuje się tam do trzech tysięcy wstrząsów. W październiku wielki kataklizm odczuło miasto Chiba. Dokładnie to, w którym żył Brazylijczyk.

Reklama

Domy składały się, jakby były z kart. Samochody przewracały się na drogach. Ewakuowano ludzi. Kto mógł, nie wychodził z domu, siedząc z zapasami żywności. Odwołano wszelkie wydarzenia sportowe i kulturalne. Mecz JEF Utd. Chiby też by się nie odbył, gdyby nie fakt, że był rozgrywany na wyjeździe.

– Żona została sama w domu z dzieckiem. Płakała, a ja musiałem skoncentrować się na meczu. Na szczęście wygraliśmy, ale sytuacja była kryzysowa. Całe szczęście, że budynek był przygotowany na takie rzeczy jak tajfun czy trzęsienie ziemi. Problem był z małymi domami. Wiele z nich ucierpiało. Widziałem ogromne straty. Ludzie zmarli, część Japonii była pod wodą. Mówiło się tylko o tym. Przed tajfunem ludzie byli w panice. Wiatr zmierzał w kierunku Tokio. W Chibie wiele rodzin pozostało bez prądu. Organizowano zbiórki pieniędzy dla poszkodowanych – opowiada i dodaje, że kataklizm nie miał żadnego wpływu na jego decyzję o powrocie. Koniec końców – wyjąwszy tę sytuację – czuł się bezpiecznie.

W Wiśle z pewnością nie nawiąże do sukcesu, jaki odniósł w Piaście, będąc kluczowym piłkarzem wicemistrzowskiej paczki Radoslava Latala. Przychodzi z konkretnym celem – pomoc w utrzymaniu się w lidze, które nie byłoby możliwe bez uszczelnienia obrony. Parę stoperów tworzy z Lukasem Klemenzem. W meczu z Jagiellonią – spisała się ona na medal.

KRAKOW 08.02.2020 PKO EKSTRAKLASA PILKA NOZNA SEZON 2019 / 2020 WISLA KRAKOW - JAGIELLONIA BIALYSTOK NZ HEBERT DOS SANTOS WISLA BARTOSZ BIDA JAGIELLONIA FOT MICHAL STAWOWIAK / 400mm.pl FOOTBALL EKSTRAKLASA SEASON 2019 / 2020 WISLA KRAKOW - JAGIELLONIA BIALYSTOK MICHAL STAWOWIAK / 400mm.pl

– Oczywiście, że śledziłem poprzedni sezon – Hebert wraca myślami do gliwickiego mistrzostwa. – Mam dobre wspomnienia z Piastem. Otworzył mi drzwi na Europę i pomógł mi się rozwinąć. Mam tam dobrych przyjaciół i kibiców, którzy wspierają.

– Opuściłeś klub w złym momencie, przed mistrzostwem Polski – śmiejemy się. 

– Tak, ale mój kontrakt dobiegał końca, klub nie był w najlepszej sytuacji. Dwa lata wcześniej zajęliśmy drugie miejsce w Ekstraklasie, ale to gdzieś się rozmyło. Pojawiła się okazja transferu do Japonii i dla klubu także była to dobra opcja finansowo.

Gdy usłyszał o zainteresowaniu Wisły, decyzję podjął bardzo szybko. Jak wtedy, gdy po dziewięciu miesiącach internetowej znajomości pojechał po raz pierwszy zobaczyć swoją wtedy jeszcze dziewczynę. Po dwóch dniach od poznania się na żywo na jej ręce zagościł pierścionek. – Skoro byłem w stu procentach przekonany, to na co miałem czekać? Nasze życie jest bardzo krótkie. Nie wiemy, ile mamy czasu. Szybko podejmuję decyzje, gdy jestem o nich przekonany – uśmiecha się. 

I póki co wszystko wskazuje na to, że także decyzja o wypożyczeniu do Wisły się obroni – i z perspektywy piłkarza, i z perspektywy klubu.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-632-2020-02-15-13_35_37

JAKUB BIAŁEK

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
9
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Komentarze

0 komentarzy

Loading...