Mesut Ozil, któremu swego czasu zarzucano wspieranie zamordystycznego reżimu atakującego bezbronnych cywili, skrytykował na swoim Instagramie zamordystyczny reżim atakujący bezbronnych cywili. Zamordystyczny reżim atakujący bezbronnych cywili zaprotestował, że Ozil stawia go w złym świetle, więc Arsenal odciął się od wypowiedzi swojego zawodnika.
Czego tu nie rozumiecie, proste jak receptura tureckiej herbaty.
No dobra, nie jesteśmy jakimś przypadkowym portalem, który sprowadzi sprawę Mesuta Ozila do przepychanki pomiędzy administratorami kont społecznościowych. Spróbujmy rozwiązać ten cały supełek wyjaśniając krok po kroku, co właściwie się stało, jakie są tego konsekwencje i co nam wszystkim z tego tytułu grozi.
By dobrze odczytać, co właściwie się stało na Twitterze niemieckiego piłkarza, musimy się cofnąć do początku jego zaangażowania w politykę. Ozil mimo że reprezentuje Niemcy, urodził się w Gelsenkirchen i wychował się w klubach za naszą zachodnią granicą, nie zapomniał o swoich tureckich korzeniach. Jako patriota, gorliwy muzułmanin i oczywiście konserwatysta, wspiera całym sercem rządy Recepa Erdogana. To o tyle kontrowersyjna sprawa, że turecki przywódca średnio reaguje na krytykę, czego efektem są choćby usilne próby aresztowania Enesa Kantera, tureckiego koszykarza, pod zarzutem wspierania terroryzmu. Cały czas trzeba jednak pamiętać, że Turcja z Erdoganem za sterami to członek NATO, państwo, z którym interesy robi pół świata, a wspiera go też niemała liczba Turków – wśród nich właśnie Ozil.
Dalecy jesteśmy więc od zarzucania Mesutowi, że jest poplecznikiem zbrodniarza – choć naturalnie ostatnie działania Turcji, zwłaszcza wobec Kurdów na granicy syryjskiej, nie należą do delikatnych. Poza tym – opisaliśmy wszystko szczegółowo W TYM MIEJSCU, zapraszamy do zapoznania się z turecką polityką.
Ten wstęp jest potrzebny w innym celu – by podkreślić, że dla Mesuta wchodzenie w świat polityki to nie pierwszyzna, a poza tym – w portfolio ma już słowa otuchy dla bardzo kontrowersyjnego polityka, który raczej nie dostanie nigdy pokojowej nagrody Nobla.
Mamy końcówkę roku 2019, jeśli chodzi o globalne konflikty – na tapecie są Chiny, a konkretnie Hongkong. Zachód solidaryzuje się z protestującymi wobec ograniczania autonomii, komunistyczny rząd próbuje protesty tłumić, całość zaczyna niepokojąco przypominać Ukrainę sprzed paru lat, gdy wyposażeni w improwizowaną broń pokroju gaśnic studenci stawiają dzielny opór aparatowi ucisku. Warto tu jednak dodać, że solidaryzowanie Zachodu ma pewne granice. Na przykład gdy menedżer Houston Rockets, klubu, który ma ogromną rzeszę fanów w Chinach za sprawą Yao Minga, sarknął mocniej na represje wobec Hongkongu, Chiny odpowiedziały ostro i błyskawicznie.
Sponsorzy z tego regionu świata zapowiedzieli wycofanie z klubu, problemy z utrzymaniem umów miało mieć nawet całe NBA. Głos zabrała największa gwiazda ligi, LeBron James, oczywiście w tonie przeprosin dla dzielnego chińskiego narodu i ich równie dzielnego państwa, zdanie odrębne wobec wypowiedzi Daryla Moreya zgłosił też James Harden. Innymi słowy: Chiny błyskawicznie zakupiły sobie słowa wsparcia od postaci większych, niż ta, która je zaatakowała w mediach społecznościowych. Opisaliśmy całość dość dokładnie TUTAJ.
Chiny od jakiegoś czasu dość intensywnie dbają o swój wizerunek. Jako państwo, które coraz śmielej inwestuje poza granicami Azji, starają się zwalczyć swój negatywny image bezdusznego komunistycznego molocha – a jedną z dróg do tego celu są między innymi szczodre inwestycje poprzez sport. Na wszystkie sposoby omówiliśmy już chińskie inwestycje w Czechach, których namacalnych odpryskiem są sukcesy Slavii. Wspominaliśmy o inwestycjach w Afryce, co doskonale widać zwłaszcza przy wgłębieniu się w strukturę wykonawców stadionów, na których odbywają się kolejne Puchary Narodów Afryki. Nie inaczej jest z europejską piłką nożną.
Dlatego słowa Mesuta odbiły się tak szerokim echem.
Co właściwie odwalił Ozil? Cóż, w teorii nie zrobił nic złego. Zamieścił na swoich kontach społecznościowych poemat, który przypominał o losach Ujgurów – tureckiej mniejszości, która żyje na terytorium Chin i generalnie miewa się niewiele lepiej od tych bidnych studentów represjonowanych w Hongkongu. Według szacunków w prowincji Xinjiang mieszka około dziesięciu milionów etnicznych Turków, dla których tamtejsze władze utworzyły m.in. obozy reedukacyjne, mające wymuszać posłuszeństwo. Jak informuje Al Jazeera (jakie to wszystko przewidywalne…) – w tychże obozach ma przebywać przynajmniej milion Turków, często w warunkach urągających godności człowieka.
Ozil w swoim komunikacie krytykuje nawet nie tyle same Chiny, co muzułmańskie państwa i swoich braci w wierze, za to, że nie protestują wobec tej wielkiej tragedii Ujgurów. Kontekst wydaje się jasny – gdy płoną koktajle Mołotowa w Hongkongu, obraz transmituje na żywo cały świat. Gdy Ujgurzy są bezprawnie więzieni w obozach, większość świata zapewne sądzi, że to jakaś rasa w którejś z komputerowych gier RPG.
Oczywiście natychmiast ruszyła chińska maszyna do oburzania się – oburzyli się politycy, oburzyli się sponsorzy oraz oburzyli się chińscy internauci. Arsenal na oficjalnych kontach w chińskich mediach społecznościowych zamieścił sprostowanie, że poglądy Mesuta są wyłącznie jego poglądami, a klub nigdy nie wtrącał się, nie wtrąca się obecnie i nigdy już nie będzie się wtrącał do bieżącej polityki.
To teraz czas zadawać pytania, które niestety nie mają odpowiedzi. Czy traktowanie Ujgurów przez Chiny jest tak drastycznie różne od zachowania Turcji wobec części opozycjonistów oraz Kurdów? Mesut zapewne odpowiedziałby, że tak, jest różne, bo Erdogan to świetny polityk, a Chiny ciemiężyciel tureckiej mniejszości. Czy inwestycje Chińczyków w “świecie zachodnim”, w tym również w klubach sportowych nie mają czasem ukrytego aneksu o zakazie krytyki wobec chińskiego rządu? Odbiorcy chińskich pieniędzy stwierdziliby zapewne, że skądże znowu, po prostu kluby nie zajmują stanowiskach w tak odległych sporach ze świata polityki. No i wreszcie – czy jeśli klub odcina się od protestu jednego z zawodników wobec zamykania w obozach reedukacyjnych, to równie stanowczo odetnie się choćby od protestu tęczowych sznurowadeł?
Ech, skomplikowany ten świat na styku polityki, biznesu i sportu. Mesut odważnie staje na samym środku tej sceny już po raz któryś w karierze. I już po raz któryś przypomina nam, że zawsze warto sprawdzać kto ci płaci i czego właściwie za tę wypłatę oczekuje. Sprawy Daryla Moreya w Rockets i obecnie Ozila w Arsenalu pokazują, że to nie zawsze tylko reklama na koszulkach za jeny.