Spędzenie tego popołudnia z Championship było zdecydowanie dobrym pomysłem. Oczywiście normalnie derby Yorkshire pomiędzy Huddersfield a Leeds niewiele by nas obchodziły, ale ze względu na polskie akcenty postanowiliśmy je uważniej śledzić i nie żałujemy. Dużo się działo, a do tego i Kamil Grabara, i Mateusz Klich zbiorą raczej dobre recenzje, mimo że to goście zgarnęli pełną pulę. Nie ma w tym żadnego zaskoczenia, mimo że trzy poprzednie starcia między tymi drużynami wygrywało Huddersfield. Działo się to jednak w 2016 i 2017 roku, czyli w zasadzie bez znaczenia dla teraźniejszości.
“Pawie” już przed tą kolejką mogły się poszczycić serią pięciu kolejnych ligowych zwycięstw i pozycją wicelidera. Teraz przynajmniej chwilowo będą na samym szczycie, czekając na odpowiedź West Bromwich. Huddersfield natomiast wpadło w już drugi w bieżącym sezonie dołek. Zaczęło fatalnie, od jednego punktu w ośmiu meczach. Później karta się odwróciła – siedem spotkań bez porażki (cztery zwycięstwa, trzy remisy), ale ostatnio znów jest gorzej. Po dzisiejszej porażce passa bez wygranej została przedłużona do pięciu kolejek.
Skoro najbardziej interesowała nas postawa Polaków, od nich zacznijmy. Grabara przy straconych golach niewiele mógł zrobić.
Pierwszy – piłka wybita przed pole karne po rzucie rożnym i soczysty wolej Alioskiego, który przeszedł przez gąszcz zawodników, do tego chyba jeszcze była jakaś obcierka.
Drugi – absolutnie idealne dośrodkowanie Harrisona, wykończone strzałem głową przez zamykającego Pablo Hernandeza.
Bramkarz kadry U-21 pokazał natomiast klasę w 63. minucie, broniąc główkę Bamforda z paru metrów. Notabene, chwilę później jeszcze lepszą interwencją po drugiej stronie popisał się Kiko Casilla, zatrzymując uderzenie Kachungi z bliskiej odległości. Gospodarze wcale nie musieli przegrać.
Grabara mocniej zatrudniony został jeszcze przy niezłej próbie Dallasa z dystansu, pewnie złapał piłkę. Przy odrobinie szczęścia nasz rodak miałby duży udział przy golu w pierwszej połowie. Po jego dalekim wybiciu Casilla niepewnie zachował się na przedpolu, Ahearne-Grant strzelał i tylko stojący przed linią Ayling zapobiegł utracie bramki przez Leeds. Generalnie: przy golach raczej bez szans, oprócz tego jedna parada ponad normę i niezła gra nogami.
Klich od początku rzucał się w oczy. Nie chodzi wyłącznie o czysto piłkarskie kwestie, polski pomocnik chętnie wdawał się w ostre pojedynki, chwilami na granicy prowokacji. Już na samym początku jeden z rywali ze złości go odepchnął, bo Klich wychodził z muru przed rzutem wolnym. Mający mniejszą tolerancję dla takich zachowań arbiter spokojnie mógłby obu dać po żółtej kartce. Bezwzględnie Polakowi należała się ona za mocny stempel na ścięgno Achillesa uciekającego mu Bacuny, po którym poszkodowany przez kilka minut się zbierał. Bacuna niedługo po zmianie stron chyba miał jeszcze w pamięci tamto starcie. Chcąc szybko wykonać rzut z autu odepchnął Klicha za linią boczną, mimo że ten jakoś specjalnie nie stał mu na drodze. Oczywiście sędzia znów nie zareagował. Dziś nawet plaskacz sprzedany przez Alioskiego przeciwnikowi kryjącemu go przy rożnym pozostał totalnie bez konsekwencji.
Klich upomnienie otrzymał dopiero za protesty przy kolejnym faulu, który zresztą sprokurował za krótkim wycofaniem piłki w strefie środkowej. Łatwo więc zauważyć, że w wielu innych przypadkach mógłby dziś zostać przedwcześnie odesłany do szatni. Marcelo Bielsa na pewno miałby też do niego pretensje za brak krycia przy rzucie wolnym w końcówce, na szczęście Mounie w bardzo dobrej sytuacji główkował niecelnie.
Tyle z minusów, weźmy się za plusy. Kadrowicz Jerzego Brzęczka po kwadransie omal nie cieszył się z gola. Sprytnie rozegrany rzut wolny, zgubione krycie przy wbiegnięciu na piętnasty metr i strzał w słupek. Grabara miałby olbrzymie problemy, gdyby piłka leciała w światło bramki. Polak parę razy świetnie przerzucał grę na skrzydła i jak wspominaliśmy, absolutnie nie unikał walki. W doliczonym czasie pierwszej połowy nie odpuścił obrońcy przy linii bocznej, co dało Leeds aut i zaraz potem niezłą sytuację.
Wychowanek Tarnovii najbardziej może żałować akcji z drugiej połowy. Znakomicie podał za plecy obrońców do Dallasa. Grabara jego strzał odbił, dobitka Bamforda znalazła się w siatce, ale już wcześniej sędziowie odgwizdali spalonego Dallasowi. Jak pokazały powtórki, okropnie się pomylili. VAR-u rzecz jasna nie było.
Klich na pewno rozgrywał już lepsze mecze w ostatnim okresie. Ten był po prostu dobry, bardzo dobry lub rewelacyjny już nie. Plusik jednak jest.
Huddersfield zaczęło z wielkim animuszem, goście chwilami wydawali się zbici z tropu. Różnica polegała na tym, że Leeds było skuteczne, zaś “Teriery” z 3-4 naprawdę dobrych szans nie uzyskały niczego. Dla nas najistotniejsze, że polscy stranieri dali radę, a mecz oglądało się przyjemnie, bez poczucia straconego czasu.
Huddersfield – Leeds 0:2 (0:0)
0:1 – Alioski 50′
0:2 – Hernandez 78′
Fot. FotoPyK