Złota Piłka już za parę dni, trzeba podać swoje typy, żebyście mogli napisać, jak bardzo się nie znam, bo nie daję do trójki ani Lewandowskiego, ani Van Dijka. Cóż, wszystkich nie zadowolę, ale też nie jestem zupą pomidorową, żeby tak się miało stać. Dla mnie wybór jest dość prosty: Messi, Salah, Ronaldo. W tej kolejności.
Zacznę od ostatniego, niech ma coś z życia. Jasne, nie był tak zajebisty, jak w ubiegłych latach, ale chyba zbyt wiele osób skupia się na tym, że nie doszedł do finału Ligi Mistrzów i go nie wygrał. Jego zwycięstwa w Europie trochę ludziom spowszedniały, więc w momencie, gdy nadszedł sezon, kiedy Ronaldo nie wziął LM, nagle zrobiło się wielkie halo i wytykanie palcami, o rany, o matko, ale ten Portugalczyk się skasztanił.
Ja bym sobie zadał pytanie, czy naprawdę można znaleźć trzech piłkarzy lepiej kopiących od niego i czy odpowiedź twierdząca ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Spójrzcie na Ligę Mistrzów: czy wyciągnął Juventus za uszy z Atletico, strzelając trzy bramki przeciwko tej defensywnej maszynie? No wyciągnął, większość zespołów ma kłopoty, żeby zaskoczyć Oblaka chociaż raz przez cały sezon, a Portugalczyk w ciągu 90 minut zrobił to trzykrotnie. Czy potem starał się nawiązać walkę z Ajaksem? No pewnie, że tak, sieknął dwie sztuki, nie wystarczyło, bywa.
Do tego w Serie A też nie strzelił trzech bramek na krzyż, tylko ciut ciut więcej, poza tym wygrał Ligę Narodów z Portugalią. No tak, pewnie „to tylko Liga Narodów”. Nie wiem, ja bym wolał wziąć jakąś stawkę niż kiść pomarańczy, a w półfinale zrobić dziecko Szwajcarom trzema golami niż, zmyślam, ładować znudzonym Gruzinom, którzy wyszli z hotelu, bo jak trzeba, to trzeba.
Doceniajcie tego Ronaldo, mówię wam, jeszcze chwila i będzie wam go brakować.
Dalej Salah. Cóż, trzeba było docenić kogoś z Liverpoolu, a jako że kariery nie spędziłem na środku obrony, wolę wybrać Salaha niż Van Dijka. Nie mam poczucia, że Liverpool bronił jakoś wybitnie w Lidze Mistrzów, trzy bramki od Barcelony nie wzięły się znikąd, teraz jeszcze Salzburg potrafił The Reds załadować trzy sztuki w jednym meczu, tak więc ekipa Kloppa dalej wygrywa bardziej atakiem niż obroną, przynajmniej w Europie.
Można się jedynie zastanawiać – on czy Mane, prawda, Senegalczyk też wykonał kapitalną pracę, natomiast Egipcjanin wciąż wydaje się dla tej układanki ważniejszy. Do tego gol w finale, jasne, z karnego, ale wziąć jedenastkę na samym początku meczu i nie pęknąć, ja tego lekceważyć nie chcę.
Na końcu Messi, bo cóż wielkiego o nim można napisać? Każdy, kto się choć troszeńkę zna na futbolu, widzi, że facet długimi momentami uprawia inną dyscyplinę niż reszta. Myślę, że ten rok ostatecznie rozliczył przygłupów, którzy twierdzili, że Messi daje radę tylko w Barcelonie, ale gdzie indziej to już tak różowo by nie było. Sorry, zaciągnąć tak nieprzekonujący zespół do półfinału Ligi Mistrzów to jest jednak sztuka. Obok nie miał Neymara, a Dembele – pamiętacie jaką patelnię dał mu w końcówce przeciwko Liverpoolowi? Francuz by strzelił i byłoby po zawodach. Francuz nie strzelił i ja mam za to winić Messiego, zrzucając go z jedynki? Dajmy spokój.
Messi jest wielki, ale też niektórym spowszedniał. Odejdzie i będzie to samo co z Ronaldo – ech, mogliśmy go bardziej docenić wcześniej. Ja mam niezwykły pomysł, by doceniać ludzi wartych docenienia w momencie, gdy z nami są. Może tak być?
A Lewandowski? Cóż, piękne są jego serie, ale podium Złotej Piłki w tym roku, chyba nie. Czekam na trafienia wiosną, wtedy gra się o trofea, rozstrzeliwanie Serbów w grupie jest ładne, ale tak na pierwszą piątkę. Do podium jeszcze trochę brakuje i życzę, by Robert o to jeden poziom jeszcze w przyszłym roku przeskoczył.