Reklama

Mecz przyjaźni na koniec sezonu. Wielki triumf Tsitsipasa

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

18 listopada 2019, 08:04 • 3 min czytania 0 komentarzy

To było udane pożegnanie tegorocznego sezonu. W finale ATP Finals w Londynie po raz kolejny nie mieliśmy okazji oglądać Federera, Nadala, czy Djokovica. Ale wiecie czego nie zabrakło? Tenisa na naprawdę wysokim poziomie. Stefanos Tsitsipas oraz Dominic Thiem zafundowali nam świetne widowisko, z którego górą wyszedł ostatecznie 21-letni Grek (6:7, 6:2, 7:6).

Mecz przyjaźni na koniec sezonu. Wielki triumf Tsitsipasa

Na pierwszy rzut oka skład finału w którym brakuje tenisisty z “Wielkiej Trójki”, mógł uchodzić za sporą niespodziankę. W ostatnich latach ATP Finals było jednak bardzo gościnne dla mniej faworyzowanych zawodników. W 2018 roku triumfował tu Alexander Zherev, natomiast dwa lata temu finałowa para wyglądała już niezwykle niecodziennie – Grigor Dimitrov i David Goffin. Tym razem w szranki stanęli za to Austriak Dominic Thiem oraz Grek Stefanos Tsitsipas.

Obaj finaliście mieli za sobą całkiem udany rok. Szczególnie 21-letni Tsitsipas, który w styczniu awansował do półfinału Australian Open, pokonując po drodze znajdującego się wtedy w świetnej formie Rogera Federera. Szwajcara wyrzucił z turniejowej drabinki również w ubiegłą sobotę. Nie wiemy, jaka przyszłość czeka młodego Greka i jak daleko uda mu się zajść, ale skuteczność z jaką radzi sobie z najlepszym tenisistą w historii już teraz budzi olbrzymi respekt.

Thiem w ostatnich miesiącach też nie miał na co narzekać. Jego łupem padły chociażby oba turnieje rozgrywane w rodzinnej Austrii, a dokładnie w Wiedniu i Kitzbuehel. Wciąż czekamy jednak na jego pierwszy wielkoszlemowy triumf. Mowa przecież o jednym z najzdolniejszych zawodników młodego pokolenia, który już od dłuższego czasu jest namaszczany jako potencjalny spadkobierca tenisowych gigantów. Czas mija szybko, a 26-letni Austriak na pewno chce uniknąć łatki wiecznego talentu.

O ile Tsitsipas i Thiem poza kortem pozostają bliskim przyjaciółmi, to podczas finałowego pojedynku nie było miejsca na odpuszczanie. To był kawał meczycha. Jeśli nie mieliście okazji usiąść przed telewizorem albo komputerem, to zachęcamy was do rychłego wygospodarowania sobie dwóch godzinek. Ten pojedynek warto obejrzeć nawet z odtworzenia. Od samego początku rywalizacja stała na wysokim, a przede wszystkim wyrównanym poziomie.

Reklama

Pierwszy set trafił do Thiema (7:6), ale młody Grek ani myślał zniechęcać się minimalną porażką. W nowe rozdanie wszedł z kopyta. Szybko przełamał rywala, po czym podwyższył prowadzenie do 2:0, pokazując że niedzielnego wieczora czeka nas jeszcze wiele dobrego. Na emocje trzeba było jednak chwilę poczekać, bo Tsitsipas zaczął wprost zmiatać Thiema z powierzchni kortu. Zanim się obejrzeliśmy, stan rywalizacji był remisowy, a chłopaki grały już trzeciego seta.

I znowu mieliśmy powtórkę z rozgrywki. Co prawda początkowo to Tsitsipas zdecydowanie przodował, prowadził nawet na 3:1 w gemach, a Thiem – jak się wydawało – zaczynał tracić grunt pod nogami. Austriak wyszedł jednak z ciężkiej sytuacji koncertowo i losach tytułu miał znowu zadecydować tie-break. A w nim z racji, że mieliśmy do czynienia ze stosunkowo młodymi zawodnikami, kluczowe okazało się trzymanie nerwów na wodzy. Więcej spokoju i dokładności zachował młodszy z finalistów.

To, co naprawdę mogło się podobać, to postawa obu tenisistów po skończonym pojedynku. – O wszystkim zdecydowały szczegóły. Daliśmy z siebie 120%, ale tylko jeden zawodnik może wygrać. Tak to jest w tenisie – mówił Thiem, a po chwili zwrócił się do rywala: – Naprawdę na to zasługujesz, jesteś fantastycznym graczem. Mam nadzieję, że w przyszłości rozegramy między sobą jeszcze wielu finałów.

W pochwałach nie hamował się również Grek: – Byłeś dla mnie, jak i dla nas wszystkich inspiracją. I to na całym świecie. Nasz pojedynek był niesamowity, myślę że pokazaliśmy to co czyni tenisa wielkim. Gratulacje dla ciebie i twojego zespołu, macie za sobą świetny sezon.

I tak to, po długich miesiącach, najlepsi tenisiści świata będą mieli chwilę odpoczynku. Do gry na najwyższym poziomie wracamy już niedługo, w styczniu czeka nas wielkoszlemowy Australian Open. Czy pojedynek Tsitsipasa z Thiemem dał nam przedsmak tego co zobaczmy w przyszłym roku? Czy jednak stare wilki wciąż trzymają wartę i na koniec sezonu postanowiły zwyczajnie zrobić sobie piętnastominutową drzemkę?

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...