Dziś cała Polska, a przynajmniej ta jej część, którą obchodzi czy w kadrze zagra Kowalski czy Nowak, żyje ewentualnym powołaniem dla Błażeja Augustyna. 26-letniego obrońcy Górnika Zabrze, który rozegrał trzy przyzwoite mecze na początku sezonu. Z nieznanych nam zbytnio przyczyn teoria pt. „Augustyn zbawieniem dla kadry” zyskała wielu zwolenników w stosunkowo krótkim czasie. Jeśli dodamy do tego fakt, że sam Augustyn nabrał trochę pewności siebie, a także to, że to Adam Nawałka ma dziwną słabość do obrońców z włoską przeszłością, powołanie nie jest wykluczone.
Szczerze mówiąc, dziwimy się. Tak normalnie, po ludzku, zdumiewa nas fakt, że można lekceważyć wszystkie racjonalne przesłanki i forsować rozwiązanie tak nieroztropne.
Gdyby spojrzeć na to z trochę szerszej perspektywy czasowej, okazałoby się, że piłkarz Błażej Augustyn w tym roku kalendarzowym zaliczył – ni mniej, ni więcej co – 295 minut. Na wiosnę długo leczył kontuzję, zdążył wystąpić jedynie w jednym spotkaniu – zagrał 25 minut w meczu z Zagłębiem Lubin. Niestety w tak krótkim czasie zdążył się skompromitować – kierowana przez niego obrona straciła trzy bramki z drużyną, która z hukiem zleciała z ligi. Teraz Augustyn wrócił, sprawdził się na tle Dawida Nowaka, nie w pełni zdrowego Łukasza Teodorczyka i Arkadiusza Piecha. Kompromitacji nie było, tak więc ludzie krzyczą: do kadry! Po 295 minutach?! Nie po 2950, tylko po 295. Proponujemy lód na głowę, albo podkręcenie klimatyzacji. Wysokie temperatury nie wszystkim służą.
Trochę was na wstępie okłamaliśmy pisząc, że nie wiemy, gdzie leżą przyczyny tego fenomenu. Wiemy i to doskonale. Nie od dziś wiadomo, że – w oczach szeroko rozumianej opinii publicznej – tej kadrze najbardziej potrzebni są piłkarze, których akurat w niej nie ma. Czyli ci którzy nie zdążyli jeszcze pokazać, że się nie nadają. Dyżurni eksperci zawsze muszą mieć w rękawie jakieś nazwisko, które będzie lekarstwem na wszystkie problemy. Taką mają pracę. Z reguły wskazani przez nich piłkarze żadnym lekarstwem nie są, ale cóż – coś trzeba pisać. Trzeba czujnie rzucać kandydatury. Dlatego dziś rozmawiamy się o Augustynie. Upadamy więc coraz niżej.
Winę za taki stan rzeczy ponosi głównie Adam Nawałka, który wysłał kilka bezsensownych powołań i nagle okazało się, że w kadrze może grać co trzeci ligowiec. Ktoś pewnie sobie pomyślał, że skoro w koszulce reprezentacji może biegać Wilusz, to dlaczego nie może Augustyn? Przecież to podobna klasa. Idąc dalej tym tropem, za chwilę powinniśmy mówić o powołaniu dla Tuszyńskiego i Frączczaka (bo w kadrze grał Madej), a bracia Mak powinni mieć zapewniony pierwszy skład bez względu na okoliczności.
To Nawałka z ekskluzywnego klubu zrobił osiedlową mordownię, do której może wejść każdy. Nawet Błażej Augustyn.
Fot. FotoPyK