Reklama

Wściekły Messi, zwycięska Brazylia

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

03 lipca 2019, 11:47 • 3 min czytania 0 komentarzy

Działo się w nocy w Copa America. Leo Messi i spółka, pomimo słabego początku na turnieju w Brazylii, wreszcie zaczęli się rozkręcać. Przypominać drużynę, która naprawdę potrafi grać w piłkę. Co prawda starcie z gospodarzami przegrali i ostatecznie odpadli z turnieju, ale mimo wszystko pozostawili po sobie dobre wrażenie. Dali kibicom choć minimalną nadzieję, że Argentyna wreszcie doczeka się reprezentacji, w której wszyscy grają do jednej bramki. 

Wściekły Messi, zwycięska Brazylia

Iskrzyło przed meczem, w trakcie, a także po ostatnim gwizdku sędziego. Siedem żółtych kartek, brak czerwonej i zero odgwizdanych rzutów karnych nie do końca oddaje obraz tego spotkania. To była bezpardonowa, ostra jatka. Właśnie – skoro już o rzutach karnych mowa… Leo Messi uważa, że Argentynie należały się dwa: – Jestem tym wszystkim zdenerwowany, ponieważ rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Moim zdaniem najlepszy na tym Copa America. Nie licząc wyniku, daliśmy radę. Wydaje mi się jednak, że rywale nie byli od nas lepsi. Zdobyli pierwszą bramkę z akcji, a drugą po kontrze, przed którą arbiter powinien podyktować rzut karny dla nas. Poza tym w innej sytuacji Otamendi również był popchnięty. 

Sędziowie nawet nie skorzystali z VAR-u. Wydaje mi się, że należy to wszystko przeanalizować, oby CONMEBOL zrobiła coś z arbitrami, którzy faworyzują jeden zespół. Uważam jednak, że żadne kroki nie zostaną poczynione, ponieważ Brazylia rządzi w tej organizacji. Po prostu mamy pecha, bo nie dość, że były nieodgwizdane karne, to jeszcze dwa razy trafiliśmy w słupek – dodał piłkarz Barcelony.

Nie chcemy wyrokować, czy Argentyna awansowałaby do finału, gdyby arbiter lepiej sędziował, ale trudno nie zgodzić się z Messim, że pan Zambrano powinien zachować się inaczej w niektórych sytuacjach. Z drugiej strony – to był niezwykle trudny mecz do poprowadzenia.

Reklama

https://twitter.com/matiwod/status/1146270969113272320

Już ciul w tego pierwszego karnego – powiedzmy, że arbiter mógł od razu tego nie zauważyć, to się zdarza. Zaraz po tym poszła jednak kontra Brazylii, która strzeliła drugą bramkę. Do siatki trafił Firmino i było już właściwie po meczu. Sędzia, pomimo protestów Argentyńczyków, nie zdecydował się użyć VAR-u. W tak decydującym momencie, mając świadomość, że naprawdę mógł zabić ten mecz, nie upewnił się, czy aby na pewno podjął słuszną decyzję. Cóż, no trochę dziwne zachowanie. Być może dostał sygnał, że wszystko było w porządku, albo sam był absolutnie pewny słuszności swoich decyzji? Trudno wyrokować, to wszystko tylko spekulacje.

Drugi nieodgwizdany karny, o którym mówi Messi, to cios Arthura, który postanowił potrenować sztuki walki na Otamendim. Spójrzcie sami:

Jasne, Brazylia była w tym meczu do bólu pragmatyczna i wykorzystała swoje sytuacje, ponieważ do siatki po składnej akcji trafił jeszcze Gabriel Jesus, ale trudno odmówić Argentynie zaangażowania, które wreszcie przekładało się na coś pozytywnego. Może to jeszcze nie był futbol marzeń, ale chyba coś zaczęło kiełkować. Dostrzegli to kibice, a także Leo Messi, który chyba rozwiał wszelkie wątpliwości w sprawie swojego wyjazdu Kataru: – Mam wrażenie, że zaczęło się coś nowego. Chłopcy pokazali, że kochają reprezentację. Mam nadzieję, że ludzie będą nas szanować i wstrzymają się krytyką. Niech nowi zawodnicy się rozwiną. Sam świetnie czuję się w tej grupie. Jeśli mogę być częścią tego zespołu, to bardzo tego chcę. Będę pomagał na tyle ile mogę.

Brzmi to obiecująco. Argentyna tym razem przegrała, ale przegrała jak zespół, a nie zlepek zblazowanych indywidualności i piłkarzy, których gra w błękitno-białej koszulce ewidentnie przerasta.

Reklama

Cóż, Brazylia zwyciężyła i zagra w finale, w którym będzie zdecydowanym faworytem, ale być może Argentyna także odniosła dzisiejszej nocy sukces. Jeśli faktycznie nastąpił moment przełomowy i narodziła się prawdziwa drużyna, to wydaje nam się, że Leo Messi może udać się na urlop… jednak w dobrym humorze. Co z tego, że w dwóch ostatnich edycjach turnieju Albicelestes jakoś doczłapali się do finałów, jeśli po drodze nie zagrali właściwie nawet jednego aż tak zaciętego spotkania?

Fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...