Sami wiecie, jaka jest polska piłka – rzadko mamy okazję się z niej cieszyć. No, ale tak się składa, że ja od paru dni cieszę się jak dziecko i nie dlatego, że Lewandowski strzeli wieczorem jedną czy drugą bramkę Macedonii od niedawna Północnej. Nikt się nie cieszy, że znalazł kijek w lesie, a w Skopje skala trudności będzie podobna. Chodzi mi oczywiście o KTS i jutrzejsze uhonorowanie całego sezonu. Wszyscy na Marymont!
Naprawdę nie sądziłem, że w wieku zaraz 50 lat, spotka mnie coś tak fajnego i ekscytującego. A KTS jest cholernie ekscytujący i fajny.
Jest zajebisty.
Ja wiem, że znajdą się marudy, którzy stwierdzą, że Kowal pałuje się pod siebie, ale szczerze mówiąc mam to w dupie. Nie lubię fałszywej skromności, nie będę przekonywał sam siebie, że nie ma się czym jarać. Taki mamy czasem klimat – ktoś zrobi coś ponad przeciętność, to reszta chce go wciągnąć z powrotem. Trudno. Uważam, że wszyscy, którzy złożyli się na projekt KTS-u, nawet kibic będący na jednym meczu, złożyli się na coś kozackiego.
Choć oczywiście najważniejsza jest drużyna. Można było się zastanawiać, czy nie przyjdą do tego projektu ludzie, którzy owszem, chcieliby pograć w piłkę, ale dopiero w drugiej kolejności. W pierwszej będą chcieli ogrzać się w marce Weszło, pogadać przed kamerą, zyskać jakieś ułamki sławy, fragmenty życia piłkarza z topu. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Udało nam się zebrać ludzi, którzy przede wszystkim chcą grać, zapieprzać, gryźć trawę, robić wyniki. Dlatego powstała taka szatnia, którą można nazwać wręcz rodziną. Powstały przyjaźnie, ci goście spędzają ze sobą sporo czasu również poza murawą. Gdyby nie KTS, pewnie nigdy by się nie spotkali.
Fajne jest to, jak wielu w ten projekt uwierzyło. Sponsorzy, bez których żyłoby się nam trudniej, a tak możemy sobie pozwolić na wiele treningów, sparingów, przyjeżdżają do nas trójki sędziowskie, kiedy w B-klasie normą jest jeden arbiter. Gdy ktoś dozna kontuzji, to nie leczy się wpychając ząbek czosnku w pępek, tylko ma zapewnioną fachową opiekę. Uwierzyli też kibice, mamy swój oddział ultras, wspierający nas co mecz i zdzierający gardła. Uwierzyli piłkarze z przeszłością w wyższych ligach, gdybyśmy odstawiali cyrk, daliby sobie spokój, a jednak dalej są z nami.
Celowo nie jadę nazwiskami, nie chciałbym nikogo pominąć, poza tym KTS to taka rzesza ludzi, że tekst rozrósłby się do zbyt dużych rozmiarów.
Jutro mamy ostatni mecz sezonu. Nie przegramy go, więc zgodnie z umową, drużyna dostanie 20 tysięcy złotych premii. Ale, jak zostało powiedziane, ta kasa nie będzie roztrwoniona, tylko przekazana na SiePomaga.pl. No, a poza tym jutro będzie oficjalne wręczenie pucharu, przejazd odkrytym autobusem, bankiet. Trudno, by takie historie mnie nie jarały.
Natomiast sobota nie jest żadnym końcem, absolutnie. Paręnaście dni później jedziemy do Gdyni ograć Arkę. Potem mamy turniej imienia Pawła Zarzecznego i też będziemy chcieli go wygrać. Raz – jesteśmy gospodarzami. Dwa – chcemy wygrać dla Pawła. No, a potem A-klasa, z której oczywiście chcemy awansować, bo takie nastawienie powinna mieć każda ambitna drużyna.
A o naszej ambicji chyba nie muszę przekonywać.
Tak więc jeszcze raz: jutro o 15:00 zapraszam wszystkich na Marymont, na Potocką 1. Godzina jest idealna. Bywało wcześniej, że graliśmy o 11, więc byłem w stanie zrozumieć, że nie każdy ma siłę wstać po gorączce sobotniej nocy. Pogoda też powinna być idealna. Cóż, wpadajcie, bierzcie żony, mężów, dzieciaki i bawmy się razem.