Równiutko przerżnęliśmy w fazie wstępnej pucharów dla amatorów, co znakomicie nas sytuuje na futbolowej mapie Europy – obrzeża. Wiem, wystarczy że każdy z czwórki wygra w rewanżu najskromniejsze 1:0 (no, Leszek dwie potrzebuje) i w komplecie gramy dalej, zapominając o kiepskim pierwszym wrażeniu. Ale… czy stało się coś nadzwyczajnego? Naprawdę? To nie Widzew przegrywał 0:9? Lech 1:6? ŁKS 0:5 i to z mistrzem Luksemburga? Zatem – Polacy nic się nie stało, to znaczy nic nadzwyczajnego.
A jednak jak słucham komentarzy (zapraszam do dyskusji co wieczór w Orange Sport), to niezmiennie dziwi mnie jedno. Mianowicie powszechne uwagi, że piłkarze polscy to jedno wielkie dziadostwo i przeciętniactwo, czy to w klubach czy kadrze. Że nie potrafią, a jak nawet potrafią to im się nie chce itp.
Zadaję zazwyczaj pytanie: – A w czy Ty jesteś najlepszy, albo znany w świecie, jaki samemu dałeś przykład klasy?
Zapada cisza. Albo jąkanie się.
To pytanie można i warto uogólnić, mianowicie dostrzec, że słabi nie jesteśmy w piłce nożnej akurat, ale… we wszystkim! Kompletnie! Codziennie używacie telefonów komórkowych i komputerów. Czy jakiś jest polski? Żaden. Dzień w dzień podróżujecie samochodami – jakiś polski może? No kurwa też nie!
Latacie na wakacje samolotami – polskie? Nie rozśmieszajcie mnie. Jakie pociągi kupiliśmy – włoskie. Polskie fabryki silników i wagonów poupadały, podobnie jak stocznie, które kiedyś budowały największe na świecie statki. Tramwaje i autobusy, którymi się tak szczycimy? Tylko tapicerka jest nasza i robocizna przy montażu, reszta niemiecka, nawet blacha hinduska. Niemiecka jest cała chemia, spożywcza i przemysłowa, a zaraz nawozy będą rosyjskie, podobnie jak już jest gaz i nawet węgiel – polskiego Polacy nie chcą kupować. Cement i cukier francuskie. Te autostrady, nasza chluba, budują zachodnie maszyny i firmy, dzięki czemu z każdego euro pożyczonego Polsce (bo Unia pożycza, trzeba będzie oddać) aż 84 eurocenty wracają na Zachód od razu, a wraz ze zwrotem będą to 184 eurocenty, niezły procent!
Jakieś wynalazki znacie? Podobno skonstruowaliśmy najlepszy czołg. Czytam o jego własnościach, jaka długość i kaliber ma lufa, i w którymś podrzędnym zdaniu info – wyposażony w najmocniejszy silnik… mercedesa. No, polski pewnie ten mercedes.
Bo blacha – jak wyżej.
Co do tych wynalazków – lampa naftowa, z tym że dziwnie wyszła z użycia. Maszyna do zbierania ogórków? Owszem, maszyna, ale to zwykła taczka na kółkach, na której leży jakiś chłopina i grzebie w zaroślach. Oszczędza kręgosłup, tyle dobrego.
Każdy z was wskazać może tysiące dziedzin, może dziesiątki tysięcy nawet, w których polskiego nie ma nic poza najtańszą siłą roboczą, nic konkurencyjnego. Nic. To dlaczego wymagamy od piłkarzy, skoro to nasi synowie, bracia, czyli środowisko ludzi wszechstronnie nieutalentowanych? Są tacy sami jak reszta.
Też zmarnowałem życie. Zamiast pisać dla głupców, którzy nie rozumieją nawet połowy wiadomości podawanych w dziennikach telewizyjnych, nie znają większości słów i pojęć, trzeba mi było skończyć medycynę. I wynaleźć lekarstwo na raka, uratować miliony ludzi, czyli zrobić coś pożytecznego, zamiast całe życie się bawić.
Dziennikarze, tak chętnie obrażający piłkarzy, również nigdy nie spojrzą na swój mierny dorobek, słownictwo, styl, poziom, poczytność lub oglądalność. Na swój dorobek materialny – na ogół żałosny. To piłkarze przynajmniej potrafią zarobić i z fasonem przepuścić, dając zarobek i szewcom, krawcom, galeriom, deweloperom, salonom samochodowym etc.
Co do dziennikarzy – taki przykład który mnie ostatnio rozwalił (nie o PS, tam rozbawia co drugi tekst, ale znalazłem lepsze dziś źródełko). Oto w czasie mundialu znajduję felieton w Wyborczej. Zacząłem czytać, bo w nadtytule był „Okoński”. No, nie ten, Mirek zresztą dziś nie utrzymałby nawet w dłoni długopisu, tylko jakiś inny Okoński. Podobno z „Tygodnika Powszechnego”, ha, zaczytałem się.
Większej grafomanii nie znalazłbym nawet w waszych wpisach. Dwie próbki, przy których gra Legii czy Lecha to arcymistrzostwo.
„To będzie dygresja, wyrwanie się na chwilę z otchłani jeziora o bramkarzu Libero, fałszywej dziewiątce i prawdziwym bałaganie wśród brazylijskich obrońców”.
Boże, Ty to też czytasz, i nie grzmisz?
„Ogrywanymi świadomie lub pojawiającymi się mimochodem, z czeluści podświadomości związkami frazeologicznymi kręcącymi się wokół rozstrzeliwania”.
Daruje was zdrowiem, tak głupio sami byście potrafili, byle nie pomylić otchłani jeziora z czeluścią podświadomości…
No więc na razie dajcie spokój pilkarzom. Jak mądrze sformułował Gogol: „Z kogo się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!”. Jak to już zostało też napisane w „Królu Ubu”: „W Polsce, czyli nigdzie”.