Reklama

Gorsza odsłona mundialu U-20

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2019, 00:13 • 5 min czytania 0 komentarzy

Piątkowa inauguracja mundialu U-20 w Tychach, którą był mecz Katar – Nigeria, okazała się całkiem przyjemnym piknikiem. Na trybunach pustki, za to przedstawiciele Afryki pokazali sporo dobrej piłki. W sobotę można było w pełni poczuć się jak na mistrzostwach świata. Argentyńczycy dali show z RPA, wygrali 5:2, a frekwencja prawie się potroiła (8351 widzów).

Gorsza odsłona mundialu U-20

Niestety jeśli ktoś zbyt mocno przywiązał się do tamtego poziomu i tamtej otoczki, starcie Katarczyków z Ukraińcami brutalnie sprowadziło go na ziemię.

W poniedziałkowy wieczór na tyskim stadionie nie mieliśmy bowiem niczego: ani jakości piłkarskiej, ani atmosfery wielkiego turnieju. Pierwsza połowa tego spotkania to chyba najsłabsze jak na razie 45 minut tych MŚ. Ba, gdyby porównać ją z całym sezonem Ekstraklasy, również byłaby szansa na niechlubne pierwsze miejsce.

dav

Oczy bolały od patrzenia na to, co oglądaliśmy na boisku. Katarczycy poza jednym celnym strzałem z dystansu, kompletnie nie mieli pomysłu na ofensywę. Indywidualnie któremuś z nich od czasu do czasu coś wychodziło, udawało się nawet minąć kilku rywali w pełnym biegu, ale to zawsze były ataki 2-3 zawodnikami. Prędzej czy później któryś z Ukraińców zabierał piłkę, w najlepszym razie faulował. Pod względem fizyczności i agresji katarscy piłkarze mocno odstawali. Widać było, że nie są przyzwyczajeni do takiego grania. Mieli prawo, w komplecie występowali na co dzień w ojczystej lidze. Dla nich zetknięcie z europejskim futbolem musiało stanowić lekki szok.

Reklama

Gorzej, że do przerwy do tej bezradności dostosowali się Ukraińcy. To Katar dominował i częściej utrzymywał się przy piłce. Nasi wschodni sąsiedzi próbowali kontrować, ale mowa o próbach wyjątkowo nieudolnych. Jakieś sensowne rozegranie? Zapomnij. Naprawdę mógł człowiek odnieść wrażenie, że przyjechała jakaś rezerwowa młodzieżówka Irlandii Północnej. Siermiężności i toporności w tej grze mieliśmy więcej niż w dryblingach Bartosza Kwietnia (gdyby takowych próbował).  W efekcie najciekawszym wydarzeniem było wrzucenie na boisko piłki przez jednego z kibiców, który chciał ją oddać i na chwilę opóźnił wznowienie gry, bo Andrij Łunin wziął już inną futbolówkę.

W szatni musiało dojść do ostrej pogadanki między trenerem a jego podopiecznymi. Ukraińcy od początku drugiej połowy przejęli inicjatywę i wreszcie zaczęli atakować z odrobiną rozmachu. Siłą rzeczy tworzyły się z tego jakieś sytuacje i efekty nadeszły dość szybko. Dośrodkowanie z rzutu rożnego zostało przeciągnięte, ale zamykający z przeciwległej strony Serhij Bułeca wrzucił ponownie, a Denys Popow efektowną główką zdobył zwycięską bramkę. Stoper Dynama Kijów znów został bohaterem swojej drużyny, bo to też po jego golu Ukraina wygrała wcześniej z USA. Jego koledzy powinni potem jeszcze podwyższyć – zabrakło zimnej krwi i pewnie także trochę umiejętności. Katarczycy razili bezradnością, a zawody kończyli w dziesiątkę, choć wydaje się, że sędzia mógł oszczędzić ich kapitana i wystarczyłaby żółta kartka za wślizg ze zbyt dużym impetem.

W szeregach Ukraińców najciekawszą postacią wydawał się wspomniany Łunin. Rok temu Real Madryt kupił młodego bramkarza Zorii Ługańsk za 8,5 mln euro i jeszcze w tym samym okienku wypożyczył do Leganes. Tam 20-latek zaliczył pięć występów w Primera Division i dwa w Pucharze Hiszpanii. Dziś jednak rzadko mógł się wykazać, pracy miał bardzo mało. Co innego parę dni wcześniej z USA, tam po zmianie stron popisał się dwiema interwencjami najwyższej klasy. W ataku grał natomiast Władysław Supriaha, którego Transfermarkt wycenia już na 4,5 mln euro, mimo że cały jego dorobek z seniorskiej piłki to 10 meczów dla Dynama Kijów. Niczego szczególnego nie pokazał. Większość jego kolegów w dorosłym graniu również ma tylko epizody, albo nawet one dopiero przed nimi. Poza Łuninem większe doświadczenie mają jedynie stoper Danilo Beskorovayniy (w minionym sezonie 22 mecze w słowackiej ekstraklasie dla Zemplina Michalovce) i Nykoła Musolitin z Czornomorca Odessa.

W przeciwieństwie do meczu Kataru z Nigerią, na trybunach pojawili się wyraźnie widoczni kibice danej reprezentacji – rzecz jasna ukraińskiej.

Były rodziny z dziećmi.

Reklama

smartcapture

Były grupki znajomych.

smartcapture

I jeszcze większe grupy znajomych. Ta ekipa okazała się najgłośniejsza i najbardziej rzucała się w oczy. Humory dopisywały, ale w trakcie meczu zorganizowany doping pojawiał się rzadko, głównie przed kilkoma stałymi fragmentami gry.

rbtsmartcapture

Ukraińskie flagi widoczne były także po drugiej stronie trybun.

dav

Katarskie akcenty to tylko odpowiednio ubrana pani fotograf i kilku dziennikarzy na prasówce.

dav

Ogólnie frekwencja nie dopisała. Stawiło się raptem 3,5 tys. widzów, co stanowiło rozczarowanie. Wielu Ukraińców pracuje przecież w Polsce, jest na miejscu i zakładano, że wybiorą się na ten mecz. Być może jednak swoje zrobiła pora jego rozgrywania. W poniedziałek o 18:00 wielu jeszcze jest w robocie lub dopiero szykuje się do powrotu.

7

Jeden z ukraińskich kibiców był wyjątkowo głośny i wyrywny. Zachowywał się jak narwany trener, który non stop krzyczy na swoich piłkarzy i mówi im, co mają robić. Gość w pewnym momencie opuścił sektor, podszedł do barierki i dalej się produkował. Stojący obok steward na początku nie reagował, aż wreszcie nieśmiało dotknął typa palcami, jakby chciał zapytać o godzinę, a nie rozkazać udanie się z powrotem na swoje miejsce. Na jego szczęście właśnie wtedy padł jedyny gol, „pan trener” trochę spuścił z tonu. Ciekawe jednak, co by się stało, gdyby agresywna stała się większa grupa. „Ochrona” obecna na stadionie zapewne byłaby bezradna. To niemal wyłącznie uczniowie i studenci, starsi panowie i kobiety w średnim wieku. Kolejne zachowywanie pozorów, że jest bezpiecznie i wszystko mamy pod kontrolą? Obyśmy nie musieli sprawdzać.

Na pomeczowej konferencji selekcjoner Ukraińców Oleksandr Petrakow nie ukrywał, że jest zadowolony tylko z wyniku, a jego zawodnicy zagrali poniżej swoich możliwości. Mimo że wyjście z grupy zapewnione, minę miał bardziej marsową od opiekuna pokonanych. Bruno Pinheiro przekonywał, że do momentu utraty gola jego drużyna była lepsza i ogólnie nie wyglądał na szczególnie zmartwionego.

My nie będziemy zmartwieni jeśli to był pierwszy i ostatni tak słaby mecz na tym mundialu.

Tekst i zdjęcia: Przemysław Michalak

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...