Reklama

Kipchoge znowu spróbuje złamać 2 godziny w maratonie

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

06 maja 2019, 17:22 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jedenaście zwycięstw, jedna porażka – dla większości pięściarzy taki rekord byłby powodem do dumy. W tym tekście nie będziemy jednak pisać o gościach naparzających się po twarzach, a o pewnym… biegaczu, który może pochwalić się powyższym bilansem. Eliud Kipchoge tylko raz w życiu nie wygrał maratonu, w którym startował! Niesamowite? No pewnie, szczególnie, że Kenijczyk jest też rekordzistą świata oraz zwycięzcą ostatniego biegu na 42,195 w Londynie, gdzie upokorzył przed własną publicznością słynnego Mo Faraha. To wszystko są fajne wyczyny, ale ambitnemu lekkoatlecie z Afryki nadal nie wystarczają. Dlatego też ogłosił dziś, że po raz kolejny spróbuje złamać 2h na królewskim dystansie. 

Kipchoge znowu spróbuje złamać 2 godziny w maratonie

Kipchoge nie podejmie tego wyzwania w żadnym z ulicznych biegów masowych. Eliud zdaje sobie bowiem sprawę, że na ten moment wykręcenie rezultatu w okolicach 1:59:59 w takich warunkach jest niemożliwe. Jego rekord z zeszłorocznego Berlin Marathonu to 2:01:39 i już ten wynik uważa się za fantastyczny. Kenijczyk… pobiegł kiedyś szybciej, ale w specjalnie stworzonych dla niego okolicznościach. Działo się to na torze w Monzie, dokładnie dwa lata temu. Kipchoge sunął wówczas po powierzchni płaskiej jak stół, do dyspozycji miał 18 pacemakerów, a przed nim poruszał się samochód, który osłaniał lekkoatletę przed wiatrem. Efekt? Wynik 2:00:26, który oczywiście ze względu na wspomniane ułatwienia nie może być uznany za rekord świata.

Druga próba złamania 2h zostanie najprawdopodobniej podjęta jesienią w Londynie. Organizatorom zależy na tym, aby trafić w idealne okienko pogodowe, czyli temperaturę wynoszącą mniej więcej 12 stopni i w miarę bezwietrzny dzień, ale ważne jest coś jeszcze, mianowicie kibice. Po starcie w Monzie uznano, że Eliud mógł czuć się na torze nieco osamotniony, gdyby czuł teraz wsparcie kilkudziesięciu tysięcy osób na trasie, na pewno biegłoby mu się lepiej. To niby detal, ale w sytuacji gdzie liczy się każda sekunda, może okazać się kwestią bardzo istotną.

Gdzie w angielskiej stolicy miałoby dojść do tej niesamowitej próby? Tego jeszcze dokładnie nie wiadomo, spekuluje się, że w którymś parku albo na ulicach miasta. Pewne jest jedno – organizatorom zależy na tym, żeby Kipchoge nie przemieszczał się z punktu A do B tylko po kilkukilometrowej pętli, co zacieśni jego kontakt z publicznością. Naturalnie poza fanami na trasie pojawią się kolejne “króliki”, które będą narzucały mistrzowi odpowiednie tempo.

Co ciekawe, projekt Ineos Challenge finansowany jest przez brytyjskiego miliardera Jima Ratcliffe’a. Jeśli interesujecie się kolarstwem, możecie znać to nazwisko. Jego firma przejęła nie tak dawno temu znany na całym świecie Team Sky. Skoro jesteśmy przy tym temacie – żeby złamać 2h w maratonie, Kipchoge będzie musiał biec ze średnią prędkością minimum 21,1 km/h, niejeden z czytelników tego tekstu mógłby mieć problem, żeby utrzymać ją na rowerze przez 120 minut…

Reklama

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...