Reklama

Łukasz Mazur: Dlaczego życzę zwycięstwa Niemcom

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 lipca 2014, 16:37 • 4 min czytania 1 komentarz

Kilka dni temu w emocjonalnym wpisie Krzysztof Stanowski tłumaczył, dlaczego nigdy nie kibicował reprezentacji Niemiec i robić tego nie będzie. Wcześniej w podobny tonie wypowiedział się Kuba Olkiewicz. Argumenty za, przeciw, niby rozumienie drugiej strony i inne takie, ale summa summarum efekt ten sam. Pogrobowcom hitlerowców mówimy generalne, szczegółowe z góry ustalone NIE. Ja mam jednak inaczej.

Łukasz Mazur: Dlaczego życzę zwycięstwa Niemcom

Tłumacząc dlaczego, zacznę może od kwestii podstawowej. Otóż, ja również nie kibicuję Niemcom. Ja osobiście kibicuję Górnikowi i reprezentacji Polski. W tej właśnie kolejności, ale to szczegół. Co do innych reprezentacji mogę jedynie mieć nadzieję, że skopią tyłek jeszcze całkiem innym. Życzę jednym obcym, aby wygrali z innymi obcymi. I tak się składa, że i w meczu z Brazylią, i w meczu z Argentyną tym obcym, którym życzyłem i życzę zwycięstwa, są Niemcy. Ci właśnie Niemcy, którzy w linii prostej są spadkobiercami III Rzeszy. Jak Oezil, Khedira, Klose, Boateng czy Podolski. Geny hitlerowskie z nich uszami wręcz wyłażą. Zresztą nie tylko z nich, bo pewnie gdyby przebadać genetycznie nawet tych najbardziej pasujących z wyglądu do mundurów SS to mogłoby się okazać, że każdy to zdrowy aryjczyk. Z niewielką tylko domieszką krwi słowiańskiej, którą raczyli masowo gwałcąc Niemki zostawić zdobywcy Gdańska, Berlina i licznych zegarków. No ale coś za coś i dzięki temu w ostatnim pokoleniu Niemki przestały już przynajmniej przypominać z zewnętrznego wyglądu Niemców. Wiadomo, że cieszyć się będzie, o czym zresztą Krzysiek wspomniał, aryjska większość kibiców. Ale nie tylko ona i tak samo aryjska pewnie procentowo jak i reprezentacja Niemiec. W Berlinie mieszka ponoć ponad 200.000 Polaków.

Jasno widać, że Krzyśka niesympatyzowanie z Niemcami opiera się na sentymentach czy też pamięci historycznej. Podobnie mają Anglicy, przed każdym meczem z Niemcami w tabloidach nawiązując do wygranej wojny. Szkopy, Fryce itp. Wydaje mi się, że wynika to jednak z jakiegoś poczucia niższości czy nawet zazdrości: dajecie nam generalnie w dupę, jesteście lepsi i mocniejsi, ale to my wygraliśmy wojnę! Przekaz niby jasny, ale w istocie to taki wyraz futbolowej bezsilności. Bo czy podobne hasła były na porządku dziennym na Wyspach, czy też szermowałby nimi Krzysiek, gdybyśmy my lub Anglicy Niemców lali w piłkę jak chcieli? Nie wydaje mi się. Przeciwnika, z którym wygrywasz, nie umniejszasz, bo tym samym dezawuujesz swoją wygraną. Przegrywamy więc wyciągamy naszą wyższość moralną, robimy znowu za Chrystusa Narodów. Dupa!

I Jakub Olkiewicz, i Krzysztof Stanowski powołują argumenty, racjonalnie zdawałoby się tłumaczą swoje zdanie. Historia to, historia tamto, Pawiak Pomścimy! Mam jednak wrażenie, że świadomy wybór historyczny, budowanie jakieś ideologicznej podstawy pod sympatyzowanie, kibicowanie komuś jest bez sensu. Oznaczałoby to, że wybiera się podmiot tego kibicowania świadomie, a to już – dla mnie przynajmniej – stoi w sprzeczności z samym irracjonalizmem kibicowania. Bo z kibicowaniem to jak z miłością, tylko bardziej. Racjonalne myślenie idzie sobie na długi spacer. Albo kogoś lubię, albo nie. Kocha nie kocha. Wybór jest zerojedynkowy u nie wymaga uzasadnienia naukowego.

Ale załóżmy jednak, że mamy sympatyzować z kimś na podstawie historycznych resentymentów. Nam Polakom zostaje w takim przypadku kilka raptem krajów. Niemcy: broń Boże. Rosja? O Jezus, Maria! Ukraińcy na Wołyniu mordowali nas gorzej jak zwierzęta, więc też się nie dogadamy. Francja nas dymała i dyma od czasu Walezjusza, z Napoleonem na czele. Anglia a nawet jako całość Wielka Brytania? Zdradziła nas w 1939, 1945 a i po I Wojnie Światowej nam na Górnym Śląsku nie pomogła. Stany? Nie dość, że Jałta, to teraz jeszcze nasz Minister Spraw Zagranicznych robi im loda, więc chyba wystarczy. Więc co? Włochy? Sojusznik Hitlera… Można tak długo wymieniać, pewnie się kilka krajów znajdzie, którym na podstawie historii Polak bić brawo może. Na przykład takiej Argentynie. W finale Mistrzostw Świata przeciwko Niemcom! Serce rośnie, cóż za okazja! Ale zaraz, zaraz czy to przypadkiem nie tej właśnie Argentynie, która była główną przechowalnią i przystanią bezpieczną wszystkich najgorszych, żyjących zbrodniarzy hitlerowskich? Czy nie stworzyła Argentyna azylu dla morderców tysięcy Polaków? Więc jak to, pomocnikom niemieckich zwyrodnialców kibicować można? Przyznaję, że przy tak mocnej moralnej krytyce Niemców, subtelnej tej granicy nie rozumiem i racjonalnie wybrać nie mogę. Bo w wybór „mniejszego zła” nie wierzę.

Reklama

Zresztą reprezentacjom krajowym jako tako, ale weź tu człowieku kibicuj takiej – i tutaj kamyczek – Dumie Katalonii. Tej Katalonii, która owładnięta czerwoną zarazą i komunistyczną żądzą mordu postanowiła być forpocztą stalinizmu w Europie zachodniej. To przecież z czerwonej Barcelony szły rozkazy bestialskiego mordowania inteligencji, mieszczaństwa, księży i zakonnic…

To oczywiście prowokacja. Racjonalny wybór komu kibicować, z kim sympatyzować w piłce to jak wybór dziwki w burdelu. Wiesz, że żadna nie jest dziewicą i po prostu wybierasz tę, która Cię najmniej odrzuca. Kibicujesz temu, komu masz ochotę. Nie musisz się z tego tłumaczyć. Nie twórz ideologii pod to, że kogoś nie lubisz bądź nie. Fakt, że wolę aby wygrała reprezentacja Niemiec nie wynika z tego, że jestem ze Śląska, pracowałem w firmie niemieckiej, która płaciła mi 4 razy więcej niż polska, połowa mojej rodziny mieszka w Reichu a pradziadek był jakiś czas w Wehrmachcie. Niemcy grają z Argentyną i życzę im zwycięstwa. Dlaczego? Zostawię ideologię i odpowiem szczerze jak kibic: bo nie wiem dlaczego ale mnie ten Messi strasznie z ryja wkurwia.

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...