Łódzka Atlas Arena w weekend gościła bohaterów (?) trzeciej edycji gali Fame MMA, którzy udawali, że potrafią walczyć. Dziś w tym samym miejscu mistrzowie Polski próbowali nawiązać rywalizację z Cucine Lube Civitanova. Włoska ekipa jednak zafundowała naszej klasyczny nokaut. Szybkie 3:0 oznacza, że Skra Bełchatów szanse na awans do wielkiego finału Ligi Mistrzów ma w zasadzie już tylko matematyczne.
Dla Skry to piekielnie dziwny sezon. Mistrzowie Polski zaliczyli w krajowych rozgrywkach takie kłopoty, jakich nie mieli od dawna. Mimo bardzo mocnego składu, z aktualnymi mistrzami świata na czele, przez długi czas kompletnie nie potrafili znaleźć właściwego rytmu, w czym “pomogły” im też liczne kontuzje. W efekcie rzutem na taśmę wyszarpali awans do fazy play-off, z ostatniego, szóstego miejsca. W ćwierćfinale wpadli na bardzo mocny Jastrzębski Węgiel i po dwóch porażkach zakończyli walkę o obronę tytułu. Trochę wstyd, dość powiedzieć, że żaden mistrz od 15 lat nie zakończył sezonu przed półfinałami. Dla tak mocnej ekipy, jak Skra to katastrofa mniej więcej taka, jakby Real Madryt w Primera Division zajął miejsce w okolicach szóstego.
W Skrze jednak wcale nie było aż tak źle, o czym najlepiej świadczy walka w Lidze Mistrzów. W rywalizacji z najmocniejszymi ekipami Starego Kontynentu, na parkiecie oglądaliśmy – nomen omen – starą, dobrą Skrę. W ćwierćfinale, po niewiarygodnym boju, ekipa z Bełchatowa pokonała naszpikowany gwiazdami Zenit Sankt Petersburg. Tamten mecz to była prawdziwa wojna nerwów, a o awansie do najlepszej czwórki decydował złoty set.
Zwycięstwo dało mistrzom Polski półfinał z Cucine Luba Civitanova. Co ciekawe, to już piąta edycja Ligi Mistrzów z rzędu, w której oglądamy tę rywalizację. Kibice doskonale wiedzą, że starcia Skry z Cucine to gwarancja emocji i wysokiego poziomu. Jeśli do tego dodamy piekielnie wysoką stawkę, nikogo nie zdziwi, że bilety rozeszły się ekspresowo i spotkanie w Łodzi oglądał komplet widzów.
Niestety, nie możemy powiedzieć, żeby fani Skry dostali taki mecz, na jaki czekali. Dzisiejsze starcie z włoską ekipą nie przypominało heroicznej walki z Zenitem, a raczej większość sezonu, czyli zmaganie się z własną niemocą. Pierwszy set był prawdziwym pokazem dominacji. Włosi robili, co chcieli i wychodziło im dokładnie wszystko. Mistrzowie Polski byli na totalnie przeciwnym biegunie i przegrali w zawstydzających rozmiarach 14:25. W kolejnych setach było lepiej, ale nie na tyle, żeby uniknąć 0:3 (20:25, 23:25). W praktyce oznacza to tyle, że prawdopodobnie za tydzień siatkarze Skry będą już mieli wolne. Szanse na odrobienie takiej straty w rewanżu w Civitanova są mniej więcej takie, jak piłkarzy Napoli na mistrzostwo Włoch – matematycznie jeszcze możliwe, ale trudno znaleźć kogokolwiek, kto jeszcze by w to wierzył.
Fot. Newspix.pl