Cała Europa co tydzień od końcowego gwizdka w poniedziałkowym szlagierze czeka na kolejny mecz najlepszej ligi świata, a wraz z nim – na kolejny odcinek Akademii Taktycznej Ekstraklasy. Tym razem w naszym kąciku, w którym analizujemy wszelkie nowinki w zakresie piłkarskiej strategii, znajduje się Śląsk Wrocław, a konkretnie Wojciech Golla. W teorii środkowy obrońca, odpowiedzialny przede wszystkim za destrukcję, ale dzisiejsze starcie z Jagiellonią Białystok pokazuje, że nie tylko.
Otóż tym razem trener Lavicka użył starego fortelu polegającego na przesunięciu ciężaru kreowania gry ze środkowych pomocników na zawodników operujących nieco bliżej własnej bramki. Kojarzycie jak grał Franz Beckenbauer? Kojarzycie jakim podaniem cechował się Matthias Sammer? Nie chcemy na siłę odkurzać określenia “libero”, ale mimo wszystko, jakoś to nazwać trzeba.
Przyjmijmy więc, że w spotkaniu Śląska Wrocław z Jagiellonią Białystok Wojciech Golla pełnił rolę cofniętego playmakera, co wychwycił na swoim koncie twitterowym Andrzej Gomołysek, analityk InStata. Uwagę Gomołyska przykuło… A zresztą, najpierw film!
Z kolei Wojciech Golla zanotował 36% celności podań. Analizuję dla InStata od ponad 7 lat i takiej liczby chyba jeszcze nie widziałem.
Być może wynikało to z dość prostych założeń taktycznych, które otrzymał.
O ile brzmiały one “WYJEB!” pic.twitter.com/ahgurRQzqD
— Andrzej Gomołysek (@taktycznie) 8 marca 2019
Ktoś powie – 36% celności podań to niewiele, zwłaszcza, kiedy stawiamy Gollę u boku takich postaci jak Beckenbauer. Ale pójdźmy trochę głębiej – playmaker. Człowiek, który robi grę. Należy się zastanowić, jaką grę dzisiaj chciał robić Śląsk i czy swój cel osiągnął? Kurczę, zero z tyłu, 2:0 z faworyzowaną Jagiellonią, żyć nie umierać. Cel osiągnięty. A jaką grę miał robić?
Cóż, na pewno nie taką jaką robili koledzy Golli w Holandii, gdzie swego czasu chwilę pograł. Nie mamy pretensji do Wojtka. Nie mamy pretensji do Lavicki. Oni wszyscy po prostu usiedli do partii szachów przy stoliku z takimi zasadami, że obrzucenie rywala pionkami jest czasem (zawsze?) bardziej efektywne od wymyślnej szarży gońca. Zresztą nie bądźmy ignorantami – łatwo byłoby nabić statystykę celnych podań zagrywając regularnie do bocznych obrońców i drugiego ze stoperów. Nie z Gollą te numery – on ryzyka się nie boi, wybiera głównie te trudne, nieoczywiste rozwiązania. Gdyby tylko nie ta cholerna celność podań, dorobiłby się ksywki Pirlo z Dolnego Śląska.
Ciekawe, czy wprowadzenie na murawę tego typu cofniętego playmakera przyjmie się na dobre. Ekscytujący byłby pojedynek dwóch podobnie grających zawodników, którzy po prostu przerzucaliby do siebie piłkę przez pół boiska nad głowami kolegów. Ależ by się to oglądało.
Mniej więcej tak, jak co drugi mecz Ekstraklasy.
Fot. FotoPyK