Reklama

Fornalik dziś może pękać z dumy, w jego drużynie działało wszystko

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2019, 00:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pewnie nigdy się do tego nie przyzna, ale podejrzewamy, że Waldemar Fornalik w głębi duszy poczuł słodką satysfakcję, gdy jego Piast Gliwice wycierał podłogę Lechem Poznań Adama Nawałki. Nawałki, który zastępował w roli selekcjonera Fornalika, odchodzącego z łatką nieudacznika, nadającego się co najwyżej do prowadzenia ligowych średniaków. Dziś to jego piłkarze udzielili surowej lekcji futbolu “Kolejorzowi”. 

Fornalik dziś może pękać z dumy, w jego drużynie działało wszystko

Dawno w Ekstraklasie nie oglądaliśmy drużyny, w której każdy zawodnik dostałby notę powyżej wyjściowej i w której działało absolutnie wszystko. No, może poza skutecznością, bo przy optymalnej gospodarze wygraliby gdzieś 7:0. W słupek strzelali przecież Jorge Felix i Joel Valencia, a bardzo dobrej sytuacji nie wykorzystał Martin Konczkowski. W każdym razie, oglądaliśmy różnicę kilku klas, wynik może być mylący jedynie co do skali dominacji “Piastunek”.

Przed startem rundy wiosennej pisaliśmy, że Fornalik na pewno dobrze przygotuje zespół, jak przystało na ucznia śp. doktora Jerzego Wielkoszyńskiego. Nie sądziliśmy jednak, że na tle Lecha może to być aż tak widoczne. Piłkarze Piasta byli znacznie szybsi, ruchliwsi, zwinniejsi, szybciej myślący i przewidujący. Goście prezentowali się, jakby dopiero co zakończyli dwutygodniowe bieganie po górach i po raz pierwszy od dawna oglądali piłkę. Cały czas trucht w jednym tempie, żadnego przyspieszenia, gość z piłką przy nodze przeważnie nie miał żadnych opcji, by zagrać sensownie do przodu. Jedna wielka masakra. Takiego Lecha mogłaby prowadzić nawet klubowa sprzątaczka. Nie byłoby gorzej, za to o niebo taniej.

Piast wszystkie słabości przeciwnika znakomicie wykorzystywał. “Kolejorz” był beznadziejny, ale jeszcze należało to odpowiednio zagospodarować. Zagłębie Lubin przed tygodniem też wchodziło w poznańską defensywę jak w masło, a wygrało dopiero w doliczonym czasie po samobóju. Świetnym posunięciem Fornalika okazało się obstawienie prawej strony Marcinem Pietrowskim i Martinem Konczkowskim, którzy normalnie rywalizowaliby o miejsce na prawej obronie. Poza jedną akcją Pedro Tiby, ta strefa została zamknięta dla Lecha, za to z przodu obaj mocno się wykazali. Pietrowski wrzucał, gdy Felix główkował w słupek, a Konczkowski asystował Piotrowi Parzyszkowi i zaliczył asystę drugiego stopnia przy czwartej bramce. W piątkowy wieczór nie tylko świetnie dośrodkowywał, ale też wygrywał wiele pojedynków. Całościowy efekt był imponujący.

Co do Parzyszka, będzie trochę beki z kuriozalnych scen na linii bramkowej z 53. minuty, ogólnie jednak w pełni wykorzystał swoją szansę. Strzelił efektownego gola, zaliczył przytomną asystę i bardzo dobrze radził sobie tyłem do bramki. Jego odegrania na jeden kontakt często przyspieszały grę, co widzieliśmy również przy akcji na 2:0. Parzyszek jest napastnikiem o określonych atutach, żyje przede wszystkim z podań (a jeszcze lepiej z dośrodkowań). Gdy już jednak je dostaje, potrafi zrobić swoje. Jesienią rozczarował w tym sensie, że przeważnie przegrywał rywalizację o skład z wiekowym Michalem Papadopulosem, a przecież jego zatrudnienie stanowiło dla Piasta sporą inwestycję, która w założeniu kiedyś ma się zwrócić. Teraz były as De Graafschap uczynił pierwszy poważny krok, by tak się stało. Sądzimy, że w tym sezonie jeszcze kilka razy napiszemy o nim coś pozytywnego.

Reklama

Mikkel Kirkeskov coraz bardziej zmienia się na plus i powoli staje się jednym z najlepszych lewych obrońców ligi. Pewny i skuteczny w obronie, do tego bramka z rzutu wolnego i znaczący udział przy drugim golu. Pamiętając jego początki sprzed roku – niesamowita metamorfoza. Zimą z przymrużeniem oka traktowaliśmy doniesienia,  że Duńczyka chce Lechia Gdańsk, ale jeśli się nie zatrzyma, latem całkiem poważnie będą brzmiały informacje o zainteresowaniu jeszcze lepszych drużyn.

Wreszcie broni się także Jorge Felix. Jesienią grał regularnie i jako jeden z niewielu przeważnie rozczarowywał. Uzbierał wtedy jednego gola i jedną asystę, w tym roku już ma dwie bramki.

Wszyscy w gliwickiej ekipie zagrali co najmniej dobrze i to chyba najlepsza wiadomość dla trenera, bo w takich okolicznościach wynik robi się sam, automatycznie. Gdybyśmy już nie mieli tego za sobą, niewykluczone, że pisalibyśmy dziś “Fornalik na selekcjonera”.

A Lech? Cóż, może za miesiąc odzyska świeżość, także spokojnie: będzie pewne utrzymanie.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...