Jeśli Robert Lewandowski pokona dzisiaj Augsburg, a żaden z holenderskich zawodników nie trafi do siatki, Polska wyprzedzi Oranje w klasyfikacji bramek z podziałem na narodowość.
Czołówka?
Pierwsze miejsce, tu wielkie zaskoczenie, Niemcy: 35 344 goli. Drugie miejsce, Brazylia, 1375. Ale potem już polsko-holenderski remis, po 879. Dalej Austriacy z 840, czyli dystans bezpieczny.
Przyznajemy, że troszkę ta informacja – podana wczoraj przez Macieja Szmigielskiego – wprowadziła nas w konsternację. Wiemy, że Lewy strzela jak z karabinu i jest już legendą ligi. Ale skąd pozostałe bramki i to tak liczne, by zremisować z Holandią?
Holandią, która puszczała w bój na niemieckich boiskach gości pokroju Huntelaara, Makaaya, Van Nistelrooya, Van der Vaarta, Dosta i Robbena?
Zadziałały dwa czynniki: po pierwsze, gole w słabszych klubach liczone są przecież tak samo jak te w mocnych drużynach. Polacy niejednokrotnie seriami trafiali dla średniaków lub drużyn bijących się o utrzymanie. Po drugie, chyba czasem zapominamy, że grało nas w Niemczech od cholery. Już od lat osiemdziesiątych, teoretycznie zamkniętych na wyjazdy, jeśli ktoś uciekał, to zazwyczaj do RFN.
Czołówka polskich strzelców prezentuje się tak:
Robert Lewandowski: 193.
Jan Furtok: 60.
Andrzej Juskowiak: 57.
Artur Wichniarek: 49
Jakub Błaszczykowski: 49
Marek Leśniak: 42
Janusz Turowski: 28
Euzebiusz Smolarek: 25
Jacek Krzynówek: 24
Andrzej Buncol: 21
Dalej mamy multum graczy, którzy strzelili ponad dziesięć razy. Niby Mięciel kojarzy bardziej z Grecją, a osiemnaście trafień. Dembiński szału w HSV nie zrobił, a ma jedenaście goli. Wałdoch osiemnaście, Sobiech osiemnaście, Piszczek osiemnaście, Hajto czternaście, Rudy czternaście, Okoński i Majak po piętnaście, Piotr Nowak siedemnaście, Krzysztof Nowak dziesięć, Cyroń dziesięć, Gilewicz jedenaście. Kobylański nie grał w potęgach, ale osiem razy trafił. Dariusz Żuraw, pamiętacie, że latami grał w BuLi? Pięć goli. Janusz Góra cztery, Kałużny siedem, Zdebel siedem, Kłos pięć. Albo taki Reiss: nie sprawdził się, ale sześć razy ukłuł. Matuszczyk jest na zakręcie, ale cztery trafienia ma.
Strzelali nawet tacy goście jak Jarosław Biernat, Krzysztof Hetmański, Piotr Tyszkiewicz, Sławomir Chałaśkiewicz, Waldemar Kryger. Zresztą, o czym my mówimy, skoro Mirosław Spiżak ma pięć goli, a i Sławomir Wojciechowski raz ukłuł dla Bayernu.
Nie wygląda to źle, panowie, i to mimo, iż ostatnio pniemy się w szybszym tempie w tabeli strzelców ligi włoskiej.
Fot. NewsPix