Słyszeliśmy o medycynie alternatywnej. Leczenie okładami błota. Leczenie za pośrednictwem telewizyjnych bioenergoterapeutów. Ale leczenie poprzez gwizdek? A jednak taka sztuka udała się Jarosławowi Przybyłowi, który może sobie wpisać do CV skuteczną terapię na Pawle Bochniewiczu.
Zobaczcie sami. 94 minuta meczu. Bochniewicz zwija się z bólu. Cierpi męki straszliwe, Brosz na pewno zastanawia się, czy będą potrzebne nosze, czy może od razu trzeba wzywać helikopter. A potem Przybył gwiżdże w swój magiczny gwizdek i Bochniewicz podnosi się jak z pikniku na łące.
Lekarze go nienawidzą, znalazł sposób na uzdrowienie piłkarza gwizdnięciem. 😅 pic.twitter.com/GXxt9TbLDf
— Tomasz Szczygieł 📡 (@TomekSzczygiel) February 11, 2019
Nie wiemy jak zareaguje na to PZPN, oto przed ligowym arbitrem otwierają się nowe ścieżki kariery, z których zapewne skorzysta, zostawiając za sobą wakat. Potrzeba dynamicznych działań organizacyjnych, żeby nie zostać w lesie.
Oczywiście jest też drugie możliwe wytłumaczenie zajść: Bochniewicz w 94 minucie przy 2:0 u siebie postanowił kraść czas, bo przecież Wisła jest tuż tuż, na pewno w pięć sekund strzeli dwa gole; względnie, odczuwa w pierwszej kolejce trudy sezonu i potrzebował odpocząć.
To jednak skrajnie nieprawdopodobnie, nieprawdaż?