Reklama

To chyba czas, żeby Vujadinović wrócił tam, skąd przyszedł

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

08 lutego 2019, 23:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiele potrafimy zrozumieć. Że ktoś ma słabszy dzień, że nie wyjdzie mu mecz, że się potknie, że strzeli swojaka. Ale jeżeli ten ktoś – w tym przypadku Nikola Vujadinović, który zawalił Lechowi mecz – z zastraszającą regularnością popełnia tak bardzo irracjonalne błędy, a jedyne atuty, które pokazał po przyjściu do Kolejorza, to trzy piękne siostry, no to dziwimy się, jakim cudem tak daremny obrońca utrzymuje się w jednym z najmocniejszych polskich klubów.

To chyba czas, żeby Vujadinović wrócił tam, skąd przyszedł

Jasne, zdarzają mu się pojedyncze dobre spotkania, drugim Ouattarą nie jest, ale zbyt często dopuszcza się błędów, których powstydziłby się Tim Rieder w przeciętnej formie. A Tima Riedera w przeciętnej formie widzieliśmy niejednokrotnie i dobrych wspomnień nie mamy.

Jeszcze w pierwszej połowie Vujadinović wtopił się w marny obraz Lecha, generalnie w marny obraz całego spotkania, które było tak niestrawne, że zbierało się na wymioty. Symbolem tej części gry rasowy snajper Tuszyński, który – stojąc dwa metry przed linią bramkową – pozwolił, żeby piłka odbiła mu się od głowy i wyszła nad bramką. Jeżeli napastnik jest zaskoczony, że futbolówka przy ofensywnej akcji swojego zespołu znalazła go w polu karnym, to znaczy, że – delikatnie mówiąc – nie mówimy o dobrze dysponowanym napastniku, a Tuszyński dobrze dysponowanym napastnikiem zdecydowanie dziś nie był.

Choć niewykluczone, że zabrakło mu wiary, iż Zagłębie wykreuje sobie jakąkolwiek sytuację, bo mówimy o okazji z końcówki pierwszej połowy, która – obok bardzo niecelnego uderzenia Pawłowskiego – była jedyną dobrą sytuacją Miedziowych.

A Lech? Ot, jakiś zryw Makuszewskiego, jakiś zryw Jóźwiaka i koniec. Tak naprawdę spotkanie rozruszało się po godzinie, kiedy w poprzeczkę trafił Pawłowski. Balić ograł Rogne, Tuszyński przedłużył, a skrzydłowy Zagłębia nie trafił z trzech metrów. Lech strzelił gola szczęśliwie. Kiedy zaczynało kroić się typowe 0:0 po bezbarwnej, Tiba przylutował z dystansu, piłka odbiła się od słupka, następnie od pleców Forenca i wylądowała pod nogami Gytkjaera, który skrzętnie swoją sytuację wykorzystał.

Reklama

Problem w tym, że gdy mógł “zabić mecz” – kiks Forenca, po którym piłka znalazła się pod nogami Duńczyka – to sytuację koncertowo zmarnował, co się na Lechu zemściło, a w czym ogromną rolę odegrał Vujadinović.

Najpierw Pawłowski ograł go z prawej strony, dograł do środka, a tam najsprytniejszy okazał się Starzyński, którego nie przykrył Janicki, ale musimy też oddać, że pomocnik Miedziowych miał sporo szczęścia, bo został nabity przez Buricia, który próbował wybić piłkę. Po chwili Pawłowski nawinął Czarnogórca z prawej strony, ale tym razem skończyło się na strachu.

Apogeum nieudolności Vujadinović zaprezentował w doliczonym czasie, kiedy próbując niezdarnie wybić piłkę, oddał bardzo ładny strzał. Problem w tym, że do własnej bramki.

W międzyczasie odcięło prąd Jevticiowi, który tuż po wejściu na boisko sfaulował w polu karnym Pawłowskiego, który był odwrócony tyłem do bramki, a co za tym idzie – karnego dało się uniknąć. Tutaj jeszcze obronił Burić, ale wobec strzału Vujadinovicia z końcówki był już bezradny.

Tym samym Lech, który podszedł do rundy wiosennej z wielkimi nadziejami, bez wyprzedaży najważniejszych zawodników i z jednym z najlepszych krajowych fachowców, zaczął od falstartu. Co najbardziej niepokojące dla poznańskich kibiców – od falstartu po bezbarwnej grze. Nawałka na razie nie sprawił, że Makuszewski wrócił do formy, a obrońcy na czele z Vujadinoviciem nauczyli się bronić. To nadal średnio-przeciętna drużyna, którą pamiętamy z dołujących spotkań z rundy jesiennej.

A Zagłębie? Długimi momentami potrafiło zdominować Lecha, bardzo dobrze prezentował się Pawłowski, który nawiązywał do czasów, gdy mówiono o nim w kontekście zagranicznych klubów. Sytuacji było kilka, a tylko zrządzeniem losu – zresztą, typowym dla naszej ekstraklasy – okazało się to, że obie bramki padły po golach z dupy.

Reklama

[event_results 559883]

Fot. 400mm

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
8
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Komentarze

0 komentarzy

Loading...