To była wyjątkowo spokojna jesień dla trenerów Ekstraklasy – do tej pory pracę straciło tylko sześciu z nich. To mniej niż rok, dwa i trzy lata temu na tym samym etapie sezonu. Powodów takiego stanu rzeczy upatrujemy w zmianie mentalności prezesów klubów – albo nabrali cierpliwości, albo po prostu zmądrzeli.
Ostatni raz tak mało trenerów straciło robotę jesienią w sezonie 2015/16. Wówczas jeszcze przed Sylwestrem nowej pracy musiało sobie szukać tylko pięciu szkoleniowców. Ale co się odwlecze, to nie uciecze – wiosną doszło do eldorado zwolnień i na przestrzeni dwóch miesięcy doszło do sześciu kolejnych pożegnań. Nie chcemy zatem denerwować dzisiejszych trenerów klubów Ekstraklasy, ale, panowie, nie wykluczamy, że jeszcze wszystko przed wami.
Alej okej, skoro rzucamy statystykami, to zobaczmy jak to wyglądało w tym roku i jak te liczby prezentowały nam się w ostatnich latach:
Sezon 2018/18, sześć zwolnień/odejść: Dariusz Dudek, Dariusz Dźwigała, Tadeusz Pawłowski, Mariusz Lewandowski, Dean Klafurić, Ivan Djurdjević.
Sezon 2017/18, dziewięć zwolnień/odejść: Marcin Kaczmarek, Jacek Magiera, Mariusz Rumak, Dariusz Wdowczyk, Piotr Nowak, Piotr Stokowiec, Rafał Mroczkowski, Maciej Skorża, Kiko Ramirez.
Sezon 2016/17, siedem zwolnień/odejść: Jan Urban, Besnik Hasi, Mariusz Rumak, Jiri Necek, Dariusz Wdowczyk, Andrzej Rybarski, Tomasz Wilman.
Sezon 2015/16, osiem zwolnień/odejść: Robert Warzycha, Jerzy Brzęczek, Dariusz Kubicki, Maciej Skorża, Henning Berg, Kazimierz Moskal, Thomas von Heesen, Tadeusz Pawłowski.
Sezon 2014/15, pięć zwolnień/odejść: Mariusz Rumak, Jorge Paixao, Quim Machado, Jan Kocian, Dariusz Wdowczyk.
Co się rzuca w oczy? Przede wszystkim w każdym sezonie już jesienią weryfikowano jeden zagranicznych wynalazek, który kompletnie się nie sprawdził. W tym roku był to Dean Klafurić, w zeszłym mierny Kiko Ramirez, dwa lata temu asystent Latala, który przejął po nim zespół, a później mu go oddał, czyli Jiri Necek. Wcześniej Thomas von Heesen (ha, to był dopiero ananas!) i duet Portugalczyków, czyli Jorge Paixao i Quim Machado. Prezesi klubów Ekstraklasy z góry zakładali, że skoro jegomość nie legitymuje się polskim paszportem, to na pewno musi być dobry. Jak pokazała przeszłość – nie, to oznaczało tylko tyle, że facet jest obcokrajowcem i ten fakt w żadnym stopniu nie przesądzał o tym, czy jest dobrym trenerem, czy słabym.
Wyhamowanie karuzeli trenerskiej ma – przynajmniej w naszym przekonaniu – dwie przyczyny. Po pierwsze – prezesi nabrali cierpliwości. Z obecnej szesnastki trenerów (właściwie to piętnastki, bo wciąż nie wiemy, kto zastąpi Tadeusza Pawłowskiego w Śląsku) możemy wymienić przynajmniej trzy przykłady szkoleniowców, którzy dostali czas na wyjście z kryzysu. Mowa tu o Koście Runjaiciu z Pogoni Szczecin, który zaliczył z zespołem katastrofalny początek sezonu, a teraz jego drużyna traci tylko dwa punkty do podium, a także o Waldemarze Fornaliku, który był o krok od spadku z Piastem, a teraz z dość przeciętną kadrą walczy o europejskie puchary. Do tego dochodzi Marcin Brosz, który – wyobrażamy sobie taki scenariusz – po świetnym poprzednim sezonie i słabiutkich wynikach w obecnym byłby już pogoniony.
Druga przyczyna, to po prostu lepsze wybory prezesów. Jeśli przyjrzymy się obecnej kadrze szkoleniowej, to wydaje się, że rynek znormalniał. Mamy byłych selekcjonerów – Waldemara Fornalika i Adama Nawałkę. Mamy zagranicznych szkoleniowców, którzy nie są wzięci z czapy i dają coś swoim zespołom – wspomniany Runjaić, Gino Lettieri, Sa Pinto. Mamy szkoleniowców, którzy popracowali w niższych ligach i dziś dają radę w Ekstraklasie – Ireneusz Mamrot, Dominik Nowak, Zbigniew Smółka. Mamy uznane nazwiska z odpowiednim warsztatem – Piotr Stokowiec, Marcin Brosz, Michał Probierz. Do tego wykonujący dobrą robotę w trudnych warunkach Maciej Stolarczyk. Właściwie znak zapytania moglibyśmy postawić tylko przy Valdasie Ivanauskasie i Kibu Vicuni – wciąż nie wiemy na co ich stać. A największy znak zapytania to pomysł Zagłębie Lubin, by pozwolić dalej pracować z pierwszym zespołem Benowi van Daelowi.
Dzisiaj moglibyśmy zaryzykować tezę, że rynek trenerski uspokoił się i wynormalniał. Ale wiemy, że przed nami pół roku gry o mistrzostwo/europejskie puchary/górną ósemkę/utrzymanie, a w takich okolicznościach władze klubów Ekstraklasy lubią dostawać szajby i rozdawać wypowiedzenia z prędkością karabinu maszynowego. Liczymy, że tym razem prezesi nas mile rozczarują.
Fot. FotoPyK