Jeśli wasze dzieci nudzą się w przerwie świątecznej od szkoły, chodzą po mieszkaniu i trują dupę, jeśli wasze partnerki marudzą, że w sumie to by chętnie gdzieś wyszły, a wy nie macie na to żadnej ochoty, mam jeden sprawdzony sposób, jak dać im zajęcie na wiele godzin. Powiedzcie: zajmę się wami, ale warunek jest jeden. Musicie znaleźć trzy plusy polskiej piłki w 2018 roku.
Nie ma siły, że znajdą. Prędzej odchodzące władze Wisły wygrają konkurs matematyczny, niż ktoś da radę sprostać temu zadaniu, a przecież wiadomo, że skoro Sarapacie zwalnianie trenerów i budowanie kadry ponad stan wydawało się dobrym pomysłem na spięcie budżetu, to zdolności do cyferek nie miała żadnych.
Tak jak plusów właściwie nie miała polska piłka w minionym roku. Bo co też możemy wskazać? Kadrę Michniewicza, która ograła Portugalię i pojedzie na mistrzostwa Europy. Raz. Krzysztofa Piątka, strzelającego jak na zawołanie w Serie A. Dwa. No i… gdzie to trzy? Myślę, myślę i wymyślić nie mogę, bo gdzie nie spojrzeć to albo kompromitacja, albo porażka, albo związek kompromitacji z porażką.
Nasza najlepsza drużyna zagrała skandaliczny mundial.
Nasz najlepszy piłkarz, Robert Lewandowski, zagrał skandaliczny mundial i jeszcze dorzucił do pieca poza boiskiem. Najważniejszy był piorun na głowie, potem zwalenie winy na kolegów, potem obecność Peszki w kadrze, potem masa innych rzeczy i ewentualnie w drugiej dziesiątce reprezentacja.
Najlepszy polski sędzia najwyraźniej oduczył się gwizdać. Ile dużych błędów popełnił Marciniak w tym roku, to niektórzy arbitrzy z topu nie mają przez całą karierę. Mecz Tottenhamu z Juventusem. Olewanie VAR-u na mistrzostwach i wyjazd z Rosji, zanim zaczęło się poważne granie. Do tego Ekstraklasa, gdzie w ciągu roku Marciniak zaprezentował lekko licząc, dziesięć interpretacji zagrania ręką w polu karnym.
W ogóle to całe polskie sędziowanie zaliczyło krok w tył. Musiał już chyba na dobre przerzucił się na zasady z MMA, w kluczowym momencie sezonu skompromitował się Lasyk, wyrzucając Wisłę Płock z eliminacji do eliminacji pucharów.
No, a pucharowicze… Szkoda, kurwa, gadać. Widzieliście sami.
Do tego w lidze mieliśmy trenerów-nie trenerów, trenerów-trenerów kobiet, trenerów-trenerów fitness, trenerów-trenerów zza biurka.
Wszystko nie tak. Bardzo smutny był ten 2018 rok i zastanawiam się, czy kolejny może być, choć ciut lepszy? Z jednej strony tabela ligowa wygląda sensownie, każda drużyna z czołówki ma większy lub mniejszy pomysł na swoje funkcjonowanie, natomiast często w grudniu czujemy się mocni, a potem w lipcu jest płacz. Chce się wierzyć w zespoły Michniewicza i Magiery, ale w ekipę Dorny też się trochę chciało. Brzęczek dostał taką grupę, że Jozak by z niej wyszedł…
Cóż. W nowym roku oczekuję awansu na Euro, jednej drużyny w fazie grupowej Ligi Europy i dwóch zwycięstw na turniejach młodzieżowych (w sumie). Wtedy wciąż będziemy w dupie, ale przynajmniej zaczniemy sprawdzać ogłoszenia dotyczące przeprowadzki.