Reklama

Holandia zwalcowała mistrzów świata. Koniec kryzysu?

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2018, 23:04 • 3 min czytania 0 komentarzy

W październiku rozbili Niemców aż 3:0. Wtedy ktoś mógł powiedzieć – okej, ale tych Niemców to lali nawet na mundialu w fazie grupowej. Ale obok zwycięstwa nad mistrzami świata nie da się przejść obojętnie. Holandia wciąż jest w walce o pierwsze miejsce w grupie A Ligi Narodów. Na De Kuip pokonała Francuzów 2:0 i był to najmniejszy wymiar kary dla ekipy Deschampsa.

Holandia zwalcowała mistrzów świata. Koniec kryzysu?

Tym samym Niemcy na pewno spadną do dywizji B, bo do końca została już tylko jedna seria gier, a nasi sąsiedzi do drugiej Holandii tracą pięć punktów. Francuzi granie w Lidze Narodów już zakończyli, ale ekipa Koemana wciąż może ich wyprzedzić – wystarczy im do tego wyjazdowy remis w poniedziałek.

Jakże szybka jest ta przemiana Holendrów. Dopiero co nie pojechali na mundial. Dopiero co śmiała się z nich cała Europa, bo na Euro we Francji pojechali nawet Albańczycy i Walijczycy, a Oranjee zostali w domach. Tymczasem oni stają do rywalizacji jak równy z równym z mistrzami świata i zespołem, który może i przechodzi kryzys, ale wciąż jest w ścisłej światowej czołówce.

Na De Kuip kompletnie nie było widać po gospodarzach, że to oni są tutaj pretendentem. Dość powiedzieć, że najlepszym piłkarzem w zespole Didiera Deschampsa był… Hugo Lloris. Gdyby nie golkiper Tottenhamu, to pozamiatane byłoby już tak po 45 minutach. I jeśli przebiliby tu wynik z meczu Holendrów z Niemcami (3:0), to żaden Francuz nie mógłby powiedzieć “farta mieli, aż tak dobrze to nie grali”.

Reklama

Lloris bronił jak w transie – bomba Depaya na początku meczu, główka Bergwijna, dobitka Bergwijna, kolejna próba Depaya, uderzenie Babela… Może i bramkarz w takiej formie wystarczyłby do tego, by zachować czyste konto, ale Holendrzy momentami grali w dwunastu, bo Steven N’Zonzi śmiało mógłby ubrać pomarańczową koszulkę. Przy jedynej akcji bramkowej brakowało tylko tego, by wziął sprawy w swoje ręce i zapakował samobója pod poprzeczkę. Najpierw podał głową do Babela i o ile ten strzał zatrzymał Lloris (a jakże), o tyle przy dobitce Wijnalduma był bez szans. A kto krył zawodnika Liverpoolu? Wiadomo, N’Zonzi. Zresztą, zobaczcie tę heroiczną walkę o piłkę ze strony Francuza:

Holandia była dziś po prostu o dwie, może nawet trzy klasy lepsza. Trio Babel-Depay-Bergwijn momentami aż przesadnie kombinowało i chciało wejść z piłką do bramki, ale i tak ich dynamiczne wymiany kompletnie rozbijały obronę złożoną przecież nie z byle ogórków. Natomiast najlepiej oglądało się Frankiego de Jonga. Oj, chciałoby się mieć takiego chłopaka w środku pola reprezentacji Polski… Kapitalnie rozgrywał, przytomnie odbierał piłkę, rozrzucał akcje po całej szerokości i długości boiska. A w 95. minucie wywalczył jeszcze rzut karny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Depay. Zresztą, drodzy państwo, “wykorzystał” to mało powiedziane. On ośmieszył Llorisa. Jeszcze ta cieszynka…

Czas chyba kasować teksty o kryzysie Oranjee.

Holandia – Francja 2:0 (1:0)

Reklama

Georginio Wijnaldum (44.), Memphis Depay (90+5.)

tymb

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
6
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

0 komentarzy

Loading...