Nie ma chyba w Polsce drugiego takiego klubu jak Lech, który tak często rozczarowywałby swoich kibiców. W Poznaniu co roku liczy się na mistrzostwo. Albo chociaż na Puchar Polski. Albo nawet grę w fazie grupowej Ligi Europy. I w ostatnich latach co roku jest tylko złość, frustracja i rozgoryczenie. Teraz w Poznaniu kryzys przyszedł wyjątkowo wcześnie – już w listopadzie sytuacja jest fatalna. W tabeli może nie wygląda to tak źle, natomiast gry lechitów nie sposób oglądać z przyjemnością. Na dodatek poznaniacy w katastrofalnym stylu odpadli z Pucharu Polski po porażce z Rakowem Częstochowa.
Nie chcieliśmy pisać kolejnego felietonu, w którym sililibyśmy się na mniej lub bardziej wyszukane porównania Lecha do źle funkcjonującej maszyny. Nie chcieliśmy znów wyliczać jak bardzo Kolejorz jest w tyle już nie tylko za Legią, ale i za Jagiellonią. Po prostu oddaliśmy głos kibicom. Zadaliśmy im dziesięć pytań na temat najgorętszych tematów wokół klubu ze stolicy Wielkopolski i oto, co nam z tego wyszło.
***
Totolotek oferuje kod bonusowy za rejestrację dla nowych graczy!
1. Jakbyś zareagował, gdyby przed sezonem władze klubu zapowiedziały, że to dla Kolejorza „rok przejściowy” i poprosiliby o to, żeby nie nastawiać się na walkę o mistrzostwo kraju?
Michał: Zareagowałbym pozytywnie, gdybym widział duże chęci zmian w Lechu, czyli wymiana słabych ogniw na mocne w sposób rewolucyjny – nie czekanie do 2019 roku jak się kontrakty pokończą. Bez tego władze klubu widocznie uznały, że skład jest na tyle mocny, żeby walczyć o mistrzostwo, dlatego mówienie o sezonie przejściowym jest nieuprawnione.
Kuba I: W pierwszej chwili na pewno byłbym zły, bo przecież Lech co roku ma grać o mistrza. Ale gdyby poszły za tym konkretne czyny, czyli dobre transfery do klubu i pozbycie się leszczy typu Vujadinović, to oceniłbym to pozytywnie. Pozytywnie, bo zarząd w końcu pokazałby, że zależy mu na zmianie obecnej sytuacji i że nie robi z kibiców debili, wmawiając nam kolejny rok walkę o trofea.
Kuba II: Chwilowo byłbym na pewno sfrustrowany, bo jako kibice Kolejorza jesteśmy przyzwyczajeni do corocznej walki o najwyższe cele. Następnie jednak starałbym się to zrozumieć i spróbował zaufać władzom, choć byłoby to bardzo trudne, gdyż zarząd po prostu cały czas traci nasze zaufanie. Kibicowałbym normalnie i myślę, że mimo takich zapowiedzi, emocjonowalibyśmy się grą lechitów.
Łukasz: Uważam, że byłaby to najrozsądniejsza z opcji. Najgorszy dla kibica jest zawód spowodowany bolesnymi klęskami, czego apogeum wybuchło w ostatnim meczu ligowym minionego sezonu. Zamiast mydlić oczy, mimo tego, że wszyscy doskonale widzą, w jakiej Lech jest kondycji, lepsze byłoby właśnie zaanonsowanie tego, że ten rok jest dla nas budową pod kolejne lata walki o najwyższe cele. Z drugiej strony jak kibic mógłby uwierzyć w takie słowa, mając przed sobą plan 2020 i regularne występy na arenie międzynarodowej, skoro każdy sezon w LE jest otrzymaniem kopa w dupę, nie mówiąc o jakimkolwiek udziale w LM. Choć lepsze powiedzenie wprost i wylanie gówna przez chwilę na zarząd przez większą część “braci kibicowskiej”, niż wieczny zawód spowodowany boiskową miernotą.
Iwona: Nie do zaakceptowania. Bez sensu. W jakim celu? Kto zagwarantuje walkę o mistrzostwo Polski po „roku przejściowym”? Może niech grają w takim razie przez rok przy pustych trybunach? Skąd wiemy czy za rok po „kadencji” Ivana nie będziemy w tym samym miejscu albo i jeszcze dalej. Lech musi zawsze grać o mistrza.
LECH WYGRA Z LECHIĄ – 2,30 W TOTOLOTKU
Wojtek: Nasza liga jest tak słaba, że hasła typu „sezon przejściowy” są nie na miejscu. Poza tym, jeśli już miałoby paść takie sformułowanie, to musiałaby nastąpić wymiana połowy, jeśli nie więcej zawodników. Co prawda w Lechu zmienił się trener, ale z regularnie grających zawodników odszedł tylko Dilaver i Majewski (Barkrotha nie liczę). W określonych okolicznościach (np. przy wprowadzaniu większej liczby młodych zawodników), można byłoby zastanowić się nad „sezonem przejściowym”, ale tego lata tak naprawdę nie nastąpiły większe zmiany kadrowe.
Bartosz: Jeżeli takie słowa padłyby z ust Piotra Rutkowskiego, byłbym strasznie wkurzony. W Lechu Poznań nie ma miejsca na „rok przejściowy”. Nie wyobrażam sobie Kolejorza, który nie rozpoczyna rozgrywek z nastawieniem walki o majstra. Potencjał, jaki drzemie w tym klubie (kibice, infrastruktura i finanse) wymusza walkę o najwyższe cele.
Leszek: W takim klubie jak Lech taka prośba o wybaczenie niegrania o mistrzostwo Polski to skandal. Brak innej rywalizacji w regionie powinnien dopingować do grania o wszystkie możliwe trofea.
Filip: Tak naprawdę nie zmieniłoby to nic w moim podejściu, bo nie musieli tego wcale mówić. Sam się tego spodziewałem. Z drugiej strony dochodzi drugi aspekt. Myślę, że sam zarząd nie wiedział, czego się spodziewać. Liga jest słaba, więc nie zdziwiłbym się też jakby Lech Djurdjevicia jednak o to mistrzostwo walczył.
Przemek: Przy rozsądnym planie na budowę drużyny, radykalnej zmiany polityki i personaliów w pionie sportowym i zarządczym – nie mam z tym problemu. Budowa musi trwać i wymaga ofiar. Tu jednak nie ma ani planu, tylko prowizorka na przetrwanie
Kevin: Jako fan Lecha Poznań nie zaakceptowałbym takich słów i czułbym się wkurzony. Deklarowanie braku walki o trofea w przeciętnej Ekstraklasie przy takiej przewadze finansowej nad resztą stawki – nie licząc Legii – zakrawałoby o absurd. Oprócz negatywnego oddźwięku w mediach i wśród kibiców, takie słowa mogłyby stać się idealnym alibi dla piłkarzy którzy zawsze z tyłu głowy mieliby świadomość że zostali już usprawiedliwieni przez włodarzy klubu i nic już nie muszą.
Grzegorz: Co klub ma na myśli, że to sezon przejściowy? W Lechu nie zaszła rewolucja kadrowa na wielką skalę aby trzeba używać tłumaczenia sezonem przejściowym. Bo niby dlaczego? Lech ma klasowych piłkarzy (jak na naszą ligę) i każdy trener z tym materiałem ludzkim powinien walczyć o majstra. Często pisze/mówi się, że to sezon przejściowy ze względu na to, że kończą się kontrakty niektórych piłkarzy i czekamy aż oni odejdą. To świadczy o słabości władz klubu, które zatrudnili tych piłkarzy, dali kontrakty, a teraz nie potrafią wyegzekwować od tych piłkarzy pełnego zaangażowania i pozwalają im, aby ci nie dawali z siebie wszystkiego podczas trwania całej umowy.
Tomasz: Lech ma wszelkie atuty żeby co roku walczyć o mistrzostwo, dlatego nie zaakceptowałbym takiego komunikatu. Nawet w okresie przejściowym klub powinien stawiać przed sobą najwyższe cele.
2. Czy twoim zdaniem kadrę Lecha Poznań stać na to, by walczyć w tym sezonie o mistrzostwo Polski?
Michał: Zdecydowanie nie. Teoretycznie jest mocniejsza niż rok temu, ale ten zespół jest rozbity mentalnie po końcówce poprzedniego sezonu. Moim zdaniem jest to rozbicie nieodwracalne.
Kuba I: Zdecydowanie nie. W ofensywie są nazwiska jak na polskie warunki, boki obrony tez fajne, ale jakość bramkarzy i środkowych obrońców (nie wspominając o leszczach, którzy nie grają zbyt wiele – np. Radut) to śmiech na sali. Jeśli już mają grać w Poznaniu, to poziomem zdecydowanie bliżej im do Warty. Z całym szacunkiem dla Zielonych.
Kuba II: Kadrę personalnie stać na walkę o mistrzostwo. Mimo, że nie jest ona najsilniejsza w lidze, to na pewno pozwala walczyć o najwyższe cele. Zawodnicy tacy jak Gytkjaer, Tiba, czy Makuszewski powinni być gwiazdami ligi, ale niestety obecnie są nimi tylko na papierze.
Łukasz: Odpowiedź jest prosta, krótka i oczywista. Pewnie, że stać Lecha na walkę o mistrzostwo z obecnym składem. Czymże różni się taki Mak, Badia czy Papadopulos od Amarala, Tiby czy Gytkjaera? A jednak Piast potrafi w tym sezonie włączyć wyższy bieg i po czternastu meczach zajmować czwarte miejsce. Problem piłkarzy Lecha tkwi w głowie… od bardzo dawna. Chyba to jakaś choroba, która zstępuje na zawodnika, który przychodzi na Bułgarską i wlewa się w niego marazm i brak chęci do gry przez 90 minut. Lech zupełnie kadrowo nie odstaje od Legii, Wisły, Jagiellonii czy Lechii. Problem jest położony gdzieś głębiej niż w doborze kadrowym zawodników.
Iwona: Jak najbardziej tak. Z taką kadrą jak ma Lech myślę, że trener z silną ręką np. Czerczesow, zdobyłby mistrzostwo Polski w cuglach. Na polską ekstraklasę wiele nie trzeba. Boję się, że Ivan ma zbyt koleżeńskie stosunki z niektórymi piłkarzami.
Wojtek: Na pewno mamy dużą jakość w pomocy i ataku, więc patrząc pod kątem sportowym te formacje w Lechu należą do jednych z lepszych w lidze. W obronie dużo dać może jeszcze wracający po kontuzji Gumny. Liderem defensywy jest niewątpliwie Rogne, z tym że niestety jest on bardzo podatny na kontuzje, a gdy nie ma go, to automatycznie cała formacja gra zdecydowanie słabiej. Putnocky, mimo kilku wpadek w zeszłym sezonie, pokazał że gdy jest w formie, to należy do czołówki bramkarzy w lidze. Podsumowując: sportowo tak, pod warunkiem że wszyscy są zdrowi i w formie. Może nie jest to kadra, która powinna zdobyć mistrzostwo bez problemu, ale z pewnością zawodników stać na wiele więcej niż prezentują obecnie.
Bartosz: Jasne, że tak. Pod jednym warunkiem. Szatnia musi zostać oczyszczona z zawodników, którzy w Lechu są od dawna i nigdy nie dawali zespołowi jakości lub tych, którzy traktują Poznań jako fajne miejsce do życia, bez nastawienia na walkę od 1 do 90 minuty.
Leszek: Kadra zespołu jest jak najbardziej odpowiednia, aby zająć pierwsze miejsce w tabeli na koniec sezonu. Nie takie zespoły, z nie takimi kadrami zostawały mistrzami Polski – Zagłębie, Śląsk na przykład.
Filip: Tak, bo oprócz Dilavera, który z niewiadomych przyczyn nie został przez nikogo zastąpiony ten skład jest silniejszy niż sezon temu, który został tak zaprzepaszczony. Można powiedzieć, że zyskał Thomasa Rogne, ale jednak Dilaver scalał defensywę.
Przemek: Tak.
Kevin: Tak. Jakościowo pod względem piłkarzy w Ekstraklasie z Kolejorzem może równać się jedynie drużyna ze etolicy. Już ostatnie spotkania gdzie na ławce siedzieli tacy piłkarze jak Józwiak czy Makuszewski pokazały, że jest kim grać. Ekstraklasa to taka liga w której na czele jest ekipa, gdzie za filar obrony robi Błażej Augustyn, więc nie w tym problem. Założę się że większość trenerów ligowych chciałaby mieć u siebie piłkarzy takich jak Gytkjaer, Tiba czy Rogne.
Grzegorz: Oczywiście, że tak. Kadra Lecha od lat raz jest słabsza, raz lepsza, ale zawsze zdolna, aby zdobywać tytuł MP. Dwukrotnie walczyliśmy do ostatniej kolejki o mistrzostwo (2012, 2017), dwa razy zdobyliśmy wicemistrzostwo (2013, 2014), dwa razy trzecie miejsce (2017, 2018), jedno mistrzostwo kraju (2015), trzykrotnie przegrany finał PP (2015, 2016, 2017) . To pokazuje, że często brakuje bardzo niewiele, ale zdobywać trofea.
Tomasz: Uważam, że obecna kadra wymaga minimum dwóch-trzech wzmocnień, natomiast jest ona na tyle silna, że do zimowego okienka powinna dawać realne szanse na walkę i dobrą pozycję wyjściową w walce o tytuł.
3. Kogo obwiniasz za to, że Lech po raz kolejny znalazł się w kryzysie?
Michał: Kolejność wydaje się oczywista. Na pewno na pierwszym miejscu obwiniam ciebie bo przez ciebie Legia kupiła Carlitosa. A tak serio – to zarząd. W Lechu jest zbyt wielu przeciętnych piłkarzy, którym ktoś zaproponował dobre, wysokie kontrakty. Ponadto mam gigantyczny żal do zarządu o brak jaj. O to, że po meczu w Częstochowie nie wyszli i nie powiedzieli: Ivan z nami zostaje do końca sezonu bez względu na wyniki. To my go wrzuciliśmy w to szambo i teraz ma nasze pełne poparcie.
Kuba I: Obwiniam głównie jedną osobę – Piotra Rutkowskiego. Skończony nieudacznik. Nie wiem dokładnie jaką role ma odgrywać w Lechu prezes Karol Klimczak, ale jestem zdania, że jest on tylko marionetką w rękach rodziny Rutkowskich. Dlatego największy żal mam właśnie do Rutkowskiego Juniora, bo to on podejmuje decyzje dotyczące działu sportu. Błąd goni błąd. Co sezon chętnie się do nich przyznaje. Mówi, że cały Lech wyciągnął wnioski, by w kolejnym sezonie wpieprzyć ten klub w jeszcze głębsze bagno.
Kuba II: Za pewne nie zaskoczę w tej kwestii. W moim odczuciu główną winę ponosi zarząd. Rozkładając jego pracę na czynniki pierwsze, możemy dostrzec np. źle prowadzoną politykę transferową oraz brak stabilności (ciągle zapowiadane rewolucje).
Łukasz: Ze wszystkich najmniej winiłbym Djurdjevicia, który dostał propozycję nie do odrzucenia i został wsadzony na rozjuszonego byka podczas corridy. Stąd uważam, że najbardziej winni są prezesi, którzy podjęli usadzenia klubowej legendy na ławce trenerskiej wzorem Legii i Jacka Magiery. Choć tak naprawdę ciężko winić jedną, czy dwie osoby. W prezesów uderza się najmocniej, bo są najbardziej transparentnymi osobami w klubie. Są tymi, którzy mogą więcej w klubie i tego tak naprawdę nie wykorzystują idąc w minimalizm.
Iwona: Mam wrażenie, że w Lechu wśród piłkarzy jest „grupa trzymająca władze” na czele z Łukaszem Trałką i to oni odpowiadają w głównej mierze za kryzys.
Wojtek: Z różnych źródeł słychać, że w szatni znajduje się grupa która nie chce wykonywać poleceń trenera Djurdjevicia. Dla mnie takie zachowanie jest niedopuszczalne i wpływa ono toksycznie na atmosferę w drużynie. Myślę, że gdyby wszyscy ciągnęli ten wózek wspólnie w tym samym kierunku, to Lech nie prezentowałby się tak słabo jak ostatnio. Jeśli wspomniane doniesienia są prawdziwe, to właśnie w tych piłkarzach upatrywałbym przyczyn obecnego stanu rzeczy.
Bartosz: Zarząd oraz zawodników. Piotr Rutkowski i Karol Klimczak od momentu zwolnienia Zielińskiego działają doraźnie. Totalnie pogubili się w przypadku oceny zawodników przed ich pozyskiwaniem, a ponadto nie dawali trenerom odpowiedniego wsparcia. Zwolnienie Skorży było ogromnym błędem. Tak samo było w przypadku Bjelicy. Natomiast jest też grupa zawodników (Gajos, Trałka, Radut, Vujadinović, Jevtić), która ewidentnie powinna zostać pożegnana. Ich grę często można określić krótko – sabotaż.
LECH REMISUJE Z LECHIĄ – 3,20 W TOTOLOTKU
Leszek: Najłatwiej i najrozsądniej obwiniać rządzących. I tak właśnie sprawę stawiam. Oni rządzą, oni się decydują i oni podpisują najważniejsze decyzję. A te decyzję w czasie rządów pana Rutkowskiego są niekiedy – delikatnie mówiąc – niezrozumiałe.
Filip: Nigdy nie można wskazać jednego winnego. Jeśli prawdziwe są głosy o tym, że Djurdjević nie ma posłuchu w szatni, to znaczy, że nie ma pełnego poparcia zarządu. Uważam, że patologie i układy, które rządzą w klubie doprowadziły do takiego stanu rzeczy. Piłkarze rządzą szatnią i klubem. Panowie u góry znaleźli prawdziwą żyłę złota. Akademia ma markę, więc sprzedają coraz drożej. A że nie ma sukcesów? To nic. Kibice już bardziej są zniechęceni niż wkurzeni, więc najwyżej frekwencja delikatnie spadnie, ale będzie spokój,bo wrócił doping. Układy układy układy.
Przemek: Nieudolność zarządu i brak determinacji w osiąganiu wyniku i chęci sukcesu.
Kevin: Problem jest tak wielowarstwowy że winić można tak naprawdę każdego. Jednak główną winę za kryzys według mnie ponosi zarząd. Ostatnie lata to pasmo kompromitujących decyzji włodarzy klubu którzy wykładali się sportowo niemal na każdym polu. Fatalna skuteczność na polu transferowym, brak komunikacji na linii kibice-klub, coraz gorsze social-media, skąpstwo zimą 2018 (Serafin i Chobłenko zamiast “ósemki” i Wilczka), nie posiadanie spójnej wizji rozwoju klubu, zapowiadanie rewolucji co pół roku, by nagle zamknąć się na media i w końcu pozwolenie na rozpasanie piłkarzy. A to tylko mała część ich błędów. Gracze również ponoszą winę za obecny stan ale on wynika z tego że nie mają nad sobą przysłowiowego bata. Przyzwyczaili się do tego. że za porażki nie spotykają ich konsekwencje, słychać również głosy że istnieje grupa piłkarzy. która celowo sabotuje grę drużyny. by pozbyć się niewygodnego dla nich trenera. W normalnym klubie tacy piłkarze dawno byliby w rezerwach. W Lechu niestety Ivan Djurdjević najpierw po meczu z Rakowem tłumaczy kibicom. że pewni piłkarze w tym klubie grać już nie powinni, po czym na konferencji przed Lechią udaje że wszystko jest w porządku i z tą właśnie grupą piłkarzy będzie próbował wyjść z kryzysu. Gdzie konsekwencja?
Grzegorz: Liczby mówią wszystko. Od 2011 zmieniają się trenerzy (utytułowani – Skorża, Urban; zagraniczni- Bjelica; wychowankowie – Rumak, Djuka), zmieniają się piłkarze, a Lechowi “zdobywanie” trofeów przychodzi tak samo. Ktoś jest za to odpowiedzialny. Ktoś zatrudnia piłkarzy, trenerów, ktoś stawia przed nimi cele, motywuje, przekazuje wizje rozwoju klubu. Od tego są Piotr Rutkowski i Karol Klimczak. I robią to nieskutecznie.
Tomasz: Piotr Rutkowski, Karol Klimczak ponoszą w 100% odpowiedzialność za obecną degrengoladę jaka panuje w klubie. Obaj panowie powinni odsunąć się od pionu sportowego. Uważam, że dla nich mistrzostwo Polski nigdy nie było, nie jest i nie będzie celem numer jeden.
4. Takie kryzysy w Poznaniu powtarzają się prawie co roku. Jaki twoim zdaniem jest ich wspólny mianownik?
Michał: W Poznaniu ciągle słyszymy o planie wyjścia z kryzysu. Chciałbym poznać plan niewpadania wiecznie w kryzysy. A mianownik jest jeden: piłkarze. Są po prostu za słabi na Lecha.
Kuba I: Wspólne mianowniki – Rutkowski Junior + Trałka ze swoją świtą buntowników. Jestem pewny ze tu nie chodzi o czynnik sportowy. Nawet tak słaba kadra nie jest aż tak słaba, żeby grać aż tak źle. Co roku to samo.
Kuba II: Źle prowadzony klub, nieodpowiednie osoby na stanowiskach, brak syndromu “zwycięzcy” u wielu zawodników (wielokrotne niepowodzenia w kluczowych momentach).
Łukasz: Brak uczenia się na błędach. Co roku mówione jest, że szatnia zostanie przewietrzona, nie będzie nikt podważał decyzji trenera i w ogóle będzie cacy. A na końcu i tak zostaje Trałka z Gajosem. Błędem też było sprowadzanie zawodników na potęgę, którzy potem musieli opuścić szeregi Kolejorza. Co udało się Ivanowi, to sprowadzenie dwóch jakościowych grajków, którzy faktycznie mają umiejętności i pokazują to na boisku (Amaral i Tiba). Czasem trzeba pójść na jakość, a nie na ilość. Liczba nowych zawodników może i fajnie łechcze ego kibica, bo widzi, że się coś dzieje, ale mówi to o tragicznym zarządzaniu przez klub. Rozumiem, że jedna przebudowa filaru drużyny może się zdarzyć, ale czy on musi następować co roku?
Iwona: Polityka klubu (Rutkowskich) narzucania trenerom stawiania na młodych w celach zarobkowych. W rezultacie może to kończyć się frustracją niektórych starszych „ambitnych” piłkarzy.
Wojtek: Pierwsza myśl – Łukasz Trałka. Z obecnej kadry jest w klubie najdłużej, poza Buriciem, więc siłą rzeczy on spaja wszystkie ostatnie klęski Lecha. Przez kilka lat był kapitanem, ale nie jawi się on jako osoba, która potrafi podnieść zespół w trudnym momencie. Brak takich osób jest kolejnym wspólnym mianownikiem wszystkich kryzysów. Nie ma zawodnika, który potrafiłby wpłynąć na innych w pozytywny sposób, zarówno pod względem mentalnym, jak i sportowo – kogoś, kto zrobiłby „coś z niczego”.
Bartosz: Ogon macha psem, ci sami piłkarze dyskutują warunki kolejnym trenerom.
Leszek: Jedynym wspólnym mianownikiem wydaję się nieumiejętność zarządzania drużyną. Jeśli praktycznie co roku mamy ten sam problem, to znaczy że ktoś nie potrafi wyciągnąć wniosków z porażek.
Filip: Piłkarze + zarząd. Piłkarze są rozleniwieni i brakuje im ambicji, a myślę, że zarząd nie ma parcia, aby za wszelką cenę coś wygrać. Dla mnie Lech teraz płaci frycowe za kompletnie zjebane zimowe okno transferowe, przez które przegrał mistrzostwo. Nie przekonują mnie gadki, że Bjelica dostał takich zawodników jakich chciał i że lepszych nie chciał. Trzeba być bardzo naiwnym, żeby wierzyć, że trener woli gorszego zawodnika, żeby nie zaburzać hierarchii.
Przemek: “Amica Wronki” i nastawienie na biznes na piłkarzach i marketingu. Brak głodu sukcesu i determinacji zarządu. Strach przed zatrudnieniem faktycznych fachowców.
Kevin: Wspólny mianownik to brak mentalności zwycięzców i słaba psychika piłkarzy, którzy często na spotkania o stawkę wychodzą jak na ścięcie. W Poznaniu nie istnieje coś takiego jak głód wygranej za wszelką cenę. Odnoszę wrażenie, że dla wielu piłkarzy Lech to miejsce gdzie można dobrze zarobić, mieć fajne życie i nie brać na barki wielkiej odpowiedzialności. W Poznaniu po porażkach nie ma zrzucania do rezerw, burzliwych wypowiedzi prezesów czy ostrych wywiadów w telewizji. Nie istnieje przekonanie, że wtopa z przykładową Pogonią to tragedia, która nie miała prawa się wydarzyć. Wyobrażam sobie jaka byłaby burza po analogicznej trzybramkowej porażce Legii z drużyną ze Szczecina, a następnie z Rakowem w PP. Lech ma twarz Łukasza Trałki, który po porażce potrafi powiedzieć “Nie chcę wypowiadać się na gorąco, muszę przemyśleć to spotkanie”, by parę dni później mówić, że “nie chcę wracać już do tamtego spotkania”.
Grzegorz: Karol Klimczak i Piotr Rutkowski.
Tomasz: Minimalizm prezesów, układy z menadżerami, układy w szatni, brak pełnego poparcia dla trenera w zrobieniu czystki w szatni, transfery z łapanki, brak określenia jako cel numer 1 mistrzostwa Polski i Pucharu Polski.
5. Czy uważasz, że zatrudnienie Ivana Djurdjevicia było słuszną decyzją?
Michał: Uważam, ze w normalnych warunkach byłaby to decyzja idealna. Niestety tak jak pisałem wcześniej, brak mi jasnej deklaracji osób decyzyjnych, że w pierwszej kolejności będą się pozbywać piłkarzy, a nie trenera.
Kuba I: Uważam, że nie była to dobra decyzja. Idealny kandydat na asystenta, jak Vuković w Legii. Zebrałby doświadczenie plus kibice mieliby się z kim utożsamiać w tym trudnym czasie. A perspektywa awansu na I trenera cały czas byłaby przed nim. Tymczasem wyszło tak, że większość kibiców życzy mu zwolnienia, bo Lech gra katastrofalnie. Na jego dokonania boiskowe dla Lecha cieniem rzuca się obecna sytuacja. Nie zasłużył na to. Piotr Rutkowski nawet to potrafił spieprzyć.
Kuba II: Zacznijmy od tego, że bardzo złą decyzją było zwolnienie Nenada Bjelicy – trenera z bardzo dużym warsztatem. Zatrudnienie Ivana było odpowiednim ruchem. Jest on małą legendą klubu, znał bardzo dobrze rezerwy, jest lubiany przez kibiców. Pojawiać się może tylko pytanie, czy nie za wcześnie objął pierwszą drużynę.
Łukasz: Ivan został wsadzony na ogromną minę przez prezesów. Mówiło się o bardzo dobrym przygotowaniu Ivana do pracy w pierwszym zespole, ale szanujmy się. Rezerwy Lecha nie są odpowiednim materiałem do pracy, by przeskakiwać z trzeciej ligi do poziomu ekstraklasy (choć patrząc czasami co się odstawia na boisku, mam wrażenie, że te ligi nie mają różnic między sobą). Szanuję Ivana bardzo mocno za to co zrobił dla Kolejorza jako gracz, jako człowiek też jest fantastyczny, jednak warsztat trenerski pozostawia wiele do życzenia na ten moment. Ivan może i jest trenerskim diamentem, ale do oszlifowania. Nie sądzę, żeby Kolejorz, w stosunku do którego jest wiele oczekiwań, mógłby być dobrym miejscem do zdobywania cennego doświadczenia w “wielkiej piłce”.
Iwona: Na początku tak uważałam. Ale zawiodłam się, myślałam, że Ivan będzie bardziej bezkompromisowy, że będą rządy twardej ręki. A niestety wydaje się, że tak nie jest.
Wojtek: Patrząc pod względem stażu Ivana w „Kolejorzu”, a także dokonań dla klubu, jego dorobku piłkarskiego, oraz charakteru, jest to idealny trener dla Lecha. Na chwilę obecną ciężko jednak ocenić jego dokonania, skoro słychać, że nie wszystkim piłkarzom pasują jego metody szkoleniowe. Myślę że tak naprawdę dopiero po zakończeniu pracy Djurdjevicia, jako trenera Lecha, będzie można ocenić czy była to dobra decyzja. Osobiście jednak jestem trochę zaskoczony jego podejściem do pracy z drużyną, bo większość kibiców spodziewałaby się że będą to rządy twardej ręki, a z wypowiedzi trenera słychać że stawia bardziej na współpracę z piłkarzami niż na autorytarne podejście.
Bartosz: Tak, jednak zabrakło wsparcia ze strony zarządu. Jeżeli Ivan uważał, że niektórzy piłkarze powinni odejść, powinno się to odbyć bez zawahania. Jak wiemy, to piłkarzom nie podobał się system z trójką obrońców. Powinno się ich „trzymać krótko”.
Leszek: Trudne pytanie. Był pod ręką. Tani. I taki bardzo swój. Jest tym marginesem błędu dla rządzących. Jeśli coś pójdzie nie tak, to oberwie on. A zarząd będzie miał “czyste ręce” bo to trener kiboli.
Filip: Populistyczna decyzja. Ivan nie był gotowy. I nadal nie jest. Uczy się na żywych organizmie. Został rzucony kibicom, aby ci trochę ucichli i się uspokoili. Gdzieś przeczytałem, że powinien pełnić rolę taką jak Vuković (o zgrozo) w Legii, czyli takiego motywatora i ucznia. Myślę, że po prostu brakuje mu wiedzy taktycznej.
Przemek: Tak.
Kevin: Niestety, ale nie. Klub taki jak Lech Poznań, mający coroczne aspiracje mistrzowskie nie może po raz kolejny pozwalać sobie na to, by być poligonem doświadczalnym przygotowującym do zawodu szkoleniowca. W wielu aspektach można dostrzec że drużynę do sezonu przygotowywała grupa trenerskich nowicjuszy. Fatalne wyniki biegowe po meczu, trudności przy bronieniu SFG, regres formy u większości piłkarzy (bramkarze!), zero schematów rozegrania piłki i niestety, ale nie budzący najmniejszego respektu sztab szkoleniowy, którego nie poważają piłkarze. Najmądrzej o grze Lecha wypowiedział się trener Korony Kielce, Gino Lettieri, który stwierdził że Lech spotkania wygrywa jedynie indywidualnościami, a nie taktyką. Przykłady Jagiellonii i trenera Mamrota czy Legii z Sa Pinto udowadniają co znaczy dobry szkoleniowiec, zwłaszcza w tak przeciętnej jak nasza lidze. Szanuję Ivana Djurdjevica, ale obawiam się, że projekt Lech przerósł go. Na dziś to trener który pewnie fajnie sprawdziłby się w drużynie pokroju Wigier Suwałki, ale nie w Lechu Poznań. Czekam cierpliwie na głodnego sukcesów zagranicznego szkoleniowca, który otrzyma władzę i możliwość ułożenia drużyny po swojemu, pozbywając się z szatni piłkarzy, którym nie po drodze z ciężką pracą.
Grzegorz: Nie znam warsztatu i sposobu pracy Djuki, więc trudno mi oceniać czy to trener zdolny kierować drużyną Lecha. Jeśli jednak od lat był na to szykowany (staże, kursy, zna klimat Lecha, miasto, wie jak funkcjonuje klub) to wydaje się, że to dobry pomysł.
Tomasz: Uważam, że zatrudnienie Djurdjevicia w roli trenera było zagraniem pod publiczkę. Rutkowski i Klimczak doskonale zdawali sobie sprawę, że kibice pozytywnie odbiorą jego nominację na trenera pierwszego zespołu. Kibice wierzyli, że charyzma, charakter Ivana znany z boiska zostanie przeniesiony na ławkę trenerską. Myślę, że Djurdjević powinien najpierw dostać szansę prowadzenia seniorskiej drużyny na poziomie 1 lub 2 ligi i za dwa-trzy lata wrócić do Lecha w roli pierwszego trenera. Dziś niestety wygląda to tak, że trener Djurdjević został rzucony na pożarcie i niestety nie potrafi się obronić.
6. Czy twoim zdaniem Ivan Djurdjević powinien zostać na stanowisku trenera do końca sezonu?
Michał: Jeżeli sam będzie tego chciał, to zdecydowanie tak.
Kuba I: Jedyne pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć. Grają tragicznie, ale uważam, że nie on jest przyczyną tego syfu, bo syf jest tu od 6 lat. Zmiana trenera w ciągu tych ostatnich 6 czy może nawet 8 lat jest jak założenie czystych gaci na brudną dupę – dobre na chwilę, ale zaraz znów będą brudne. Do zwolnienia jest Rutkowski i Trałka. Co do Trałki to nie ma oczywiście niezbitych dowodów na to, ale tyle plotek na temat jego pozycji w Lechu krąży po Poznaniu, że nie wierzę, aby wszystkie były zmyślone.
Kuba II: Powinien pozostać, potrzeba tutaj stabilności, trener musi mieć czas. Wierzę, że wyciągnie Lecha z kryzysu. Ponadto musimy dążyć do tego, aby skończyć tę trenerską karuzelę w naszej Ekstraklasie.
Łukasz: Wiele się ostatnio mówi i czyta, że to zawodnicy grają na nosie trenera i na treningu wyglądają fantastycznie, ale na boisku nie umieją tego pokazać i plączą im się same sznurówki u butów w tunelu prowadzącym na boisku. Fajnie się czyta, że Ivan ma wizje i potrzebuje czasu na wyplewienie złego ducha z szatni, ale takie coś można włożyć pomiędzy bajki. Lech potrzebuje kogoś takiego jak Bjelica czy Skorża i dodatkowo zaufaniu zarządu w 100%. Ivan ma charakter, ale nie uważam, żeby był on wystarczający na tak miernego Kolejorza. Z całym szacunkiem dla trenera Djurdjevicia, ale uważam, że powinien przyjść doświadczony trener, który będzie wiedział jak bajzel ogarnąć i poukładać nie tylko poczynania piłkarzy na boisku, ale i w szatni.
Iwona: Szkoda mi go, ale nie.
Wojtek: Tak. Trener powinien dostać czas na skompletowanie kadry takiej, jaka mu odpowiada, oraz na pracę z drużyną. Poza tym nie po to Ivan był przygotowywany do tej roli przez kilka lat, żeby teraz być zwalnianym po kilku miesiącach.
Bartosz: Bez dwóch zdań – nie powinno być mowy o zmianie trenera.
Leszek: Powinien zostać tylko wtedy, kiedy stanowczo powie kto ma wylecieć z zespołu. I to od razu, nie czekając na zimę, a co gorsza na zakończenie sezonu.
Filip: Jak już został zatrudniony, to tak. Myślę, że tylko on może wyczyścić szatnię, ale tylko wtedy, gdy będzie miał pełne poparcie góry, a wydaję mi się, że na razie tak nie jest. Nowy trener to myślenie krótkoterminowe. Wygra parę meczów; potem znowu będziemy się bujać i koniec końców kończymy na 3/4 miejscu co zadowoli zarząd. Błędne koło.
Przemek: Tak. Bardziej potrzebne wietrzenie szatni.
Kevin: Nie. Uważam że ciągnięcie tego projektu na siłę mija się z celem. Pomiędzy Ivanem i jego sztabem a drużyną nie ma chemii. Przygotowanie fizyczne leży, taktycznie Lech Poznań nie istnieje, a szatnia wydaje się być rozbita. Dalsze dogorywanie nie ma najmniejszego sensu. Już teraz szukałbym trenera który dałby gwarancję poprawy w bliższej perspektywie. Jeden z kibiców na Twitterze proponował twórcę sukcesów Rijeki i Mariboru, Matjaza Keka. Trudno o lepszą rekomendację. Lech musi ratować sezon.
Grzegorz: Uważam, że tak. Klub twierdził, że Djuka był szykowany na tą posadę, klub w niego podobno inwestował i po 3 miesiącach ma stwierdzić, że się jednak nie nadaje? Czyli oznacza to, że Rutkowski i Klimczak też się nie nadają, aby wybierać rolę trenera w takim klubie jak Lech.
Tomasz: Nie. Pomysł na trenera Djurdjevicia nie wypalił i myślę, że każdy kolejny tydzień działa na jego niekorzyść. Uważam, że odsunięcie go od pierwszego zespołu da mu sporo do myślenia, zrozumie, że to były jeszcze za wysokie progi dla niego, a znając jego charakter zakasa rękawy i za jakiś czas wróci mocniejszy i udowodni swoją trenerską wartość.
LECHIA WYWOZI KOMPLET PUNKTÓW Z POZNANIA – TOTOLOTEK PŁACI PO KURSIE 3,20
7. Który piłkarz/piłkarze rozczarowują cię w tym sezonie najbardziej?
Michał: Przede wszystkim to wszyscy. Irytuje mnie brak zaangażowania. Jeżeli chodzi o poziom sportowy to bramkarze nie dojeżdżają. Również wydaje mi się, że Łukasz Trałka nie nadaje się do gry w Lechu. I abstrahuję już od jego (domniemanego) mącenia w szatni, zwracam uwagę tylko na poziom sportowy. Trałka w takim klubie jak Lech to powinien być piłkarz numer 13-14, a nie najważniejsza postać środka pola. Ponadto jeżeli Lech ma prowadzić grę, grać szybko dominować to Trałka jest tutaj trybem, który nie pasuje. Za wolny, za schematyczny.
Kuba I: WSZYSCY MNIE ROZCZAROWUJĄ. Nie ma wśród nich nikogo, z kim można by się utożsamić. Nikt nie gra na miarę tego klubu. Jedyny mały plus to chyba Tiba. Choć tez po dobrym wejściu obniżył loty.
Kuba II: Maciej Makuszewski, Pedro Tiba, Dioni (przykład sprowadzania szrotu z zagranicy), wszyscy stoperzy…
Łukasz: Można wymienić wielu, jednak dla mnie Rafał Janicki w tym sezonie przechodzi samego siebie. Wiecznie spóźniony, popełniający takie wielbłądy, że tego praktycznie nie da się oglądać. Jednak nie ma co się pastwić i nad Janickim i całą resztą, bo to bez większego sensu.
Iwona: Raczej wszyscy, ale najbardziej mój ulubieniec Jóźwiak. Nie biorę pod uwagę piłkarzy z zagranicy jak Amaral czy Tiba, bo ich o poświęcenie dla Lecha bym nie podejrzewała.
Wojtek: Na pewno więcej oczekiwałem od Makuszewskiego, który w zeszłym sezonie zaczął grać w reprezentacji, a po szybkim powrocie po kontuzji widać było że może jeszcze wiele dać Lechowi. Po dobrym początku sezonu z tonu spuścili Joźwiak, Tiba czy Amaral. Ogólnie jednak ostatnio rozczarowuje cała drużyna.
Bartosz: Rozczarowują wszyscy, ale Trałka, Gajos, Jevtić i Makuszewski irytują mnie najbardziej.
Leszek: Ci najbardziej doświadczeni i ci, którzy grają od kilku lat w Lechu. Nie można z taką obojętnością przechodzić obok historii klubu, którego barwy się reprezentuję. Brak umiejętności trzeba nadrabiać ambicją. A tego też nie ma.
Filip: Wszyscy oprócz Gytkjaera, Tiby, Amarala, Rogne i Cywki. Co do niektórych nie mam w ogóle oczekiwań – jak do Tomasika i Janickiego.
Przemek: Trałka, Gajos, Jevtić, Kostewycz, Maki, Amaral, Rogne, De Marco, Putnocki, Burić.
Kevin: Trudno wybrać jednego czy dwóch piłkarzy bo Lech nie funkcjonuje jako całość, ale na szczególne wyróżnienie zasłużyli Janicki i Gajos. Pierwszy z poziomu solidnego ligowca, który z Dilaverem tworzył najlepszy duet ligi zjechał do poziomu dna absolutnego. Trudno przypomnieć sobie spotkanie, w którym nie zawaliłby jakieś bramki. To chyba największy regres wśród piłkarzy Lecha. Z kolei Gajos ogromnie mnie zawiódł. Miał wszystko by po przyjściu z Jagielloni zostać generałem środka pola i po paru latach pójść na zachód. Niestety okazał się mało ambitnym piłkarzem, którego przerosła rola kapitana. W ostatnich czasach ma problemy nawet z przyjęciem prostej piłki. Pomniejsze rozczarowania to Jevtić, który chyba już się nie odbuduje w Lechu. Jóźwiak. który zapomina o tym. że najważniejsze są liczby. Makuszewski, który nie nadaje się do taktyki 3-5-2 i ignoruje grę obronną. I Amaral po którym spodziewałem się o wiele więcej, a który na dziś częściej znika na boisku niż błyszczy. O piłkarzach takich jak Dioni, De Marco czy Vujadinović nawet nie wspominam, bo oni po prostu nie potrafią grać w piłkę i nie mam wobec nich oczekiwań.
Grzegorz: Putnocky, Janicki, Gajos, Trałka, Amaral, Tiba, Jevtić – to piłkarze, którzy powinni być liderami, mocnymi punktami zespołu, dawać jakość i charakter na boisku.
Tomasz: Obaj bramkarze, obaj bez form. Czas Jasmina już u nas minął (w roli zawodnika ), ale liczyłem, że Matus to bramkarz na kilka sezonów, gwarantujący spokój między słupkami. Jeśli chodzi o zawodników z pola to Maciej Gajos – po cichu liczyłem, że w końcu odpali i nawiąże do formy prezentowanej w swoim poprzednim klubie. Niestety jest on kolejnym piłkarzem dla którego gra w Lechu to za duży ciężar.
8. Potrafisz znaleźć jakiś jasny punkt Lecha w tym sezonie? Coś co ci się podoba lub buduje twój optymizm?
Michał: Wbrew pozorom jest to ustawienie Lecha. 3-5-2 lub 3-4-3 w tej słabej taktycznie i schematycznej lidze może naprawdę robić różnice. Zresztą pokazał nam to Raków. Kluczem jest tutaj bardzo dobry defensywny pomocnik (odbiór, dobre otwierające podanie, dobry w małej grze) oraz bramkarz który wybroni nam kilka punktów.
Kuba I: Jedynym punktem budującym mój optymizm jest nadzieja na to, że po kolejnym kompromitującym sezonie te wronieckie błazny wycofają się z Bułgarskiej.
Kuba II: Niestety, o to jest bardzo ciężko. Może tylko szalejący na wahadle Kostewycz.
Łukasz: Jasnym punktem w tym sezonie może być to, że z kwalifikacji do Ligi Europy nie odpadli z ogórkami i to, że mimo tak miernej gry Kolejorz zdobył te 20 punktów i czołówka mu nie ucieka z zawrotnym tempem.
Iwona: Niestety nic.
Wojtek: Pozytywnym zaskoczeniem był Tomasz Cywka, który do kontuzji był jednym z wyróżniających się zawodników. Na plus również Rogne, który wreszcie zaczął grać regularnie nie tylko w III lidze. Podoba mi się profesjonalizm tych zawodników i uważam że warto docenić ich podejście do zawodu, które powinno być normalnością w Polsce. Poza tym jest w kadrze kilku piłkarzy o wysokich umiejętnościach, np. Tiba, Amaral, Gumny, Jóźwiak czy Gytkjaer. Optymizmu można szukać też w osobie trenera.
Bartosz: Mimo szczerych chęci, nie umiem znaleźć odpowiedniego przykładu. Moja frustracja już dawno osiągnęła najwyższe stadium.
Leszek: Jedność większości kibiców. Nie można wciąż mydlić oczu i obiecywać. Nie można zapomnieć, że kibic to pieniądz. Nie będzie kibica, nie będzie pieniądza.
Filip: Trzech albo czterech takich gości jak Pedro Tiba i możemy grać. Gość jest dwie półki wyżej niż reszta, lecz jak widzi co się dzieje, to dopada go zniechęcenie. I wcale się nie dziwię. Słabi zawodnicy ściągają za sobą lepszych. Większych pozytywów nie widzę.
Przemek: Jóźwiak i Wasielewski.
Kevin: Nie widzę żadnych jasnych punktów. Trudno je dostrzegać po kolejnych kompromitacjach. Drużyna nie funkcjonuje jako kolektyw, indywidualnie niemal każdy jest pod formą i fizycznie przegrywa rywalizacje z większością piłkarzy w tej lidze. A jak wiemy w Ekstraklasie spotkania wygrywa się głównie ambicją i wybieganiem. Na dziś jedynym ratunkiem dla Lecha jest zmiana trenera oraz pozbycie się z zespołu zawodników takich jak Trałka, Burić, Jevtić czy Janicki, którzy swoją nieudolnością firmują większość ostatnich kompromitacji Lecha.
Grzegorz: Niestety nie.
Tomasz: Niestety na dziś nie widać żadnego światełka w tunelu. Być może zmiana trenera rozpali delikatne światełko, ale tutaj potrzebne są szersze zmiany w samym zespole jak i zarządzaniu klubem.
9. Jakie uczucia towarzyszą ci przy czytaniu o Lechu, przy oglądaniu meczów Kolejorza, przy dyskusjach o lechitach? To raczej irytacja, frustracja czy jednak już zobojętnienie?
Michał: Ciągle nie potrafię przejść obojętnie wobec meczu Lecha. Choć niestety przed ostatnie lata przywykłem do porażek, upokorzeń, wiecznych kryzysów.
Kuba I: Przy oglądaniu meczów – frustracja. Po zakończeniu zobojętnienie, bo już się przyzwyczaiłem do regularnych oklepów. Kiedyś po remisie cały tydzień byłem zły, teraz nie jestem zły już nawet po porażkach. Nie wierzę już w ten projekt. Nie wierzę, że coś jeszcze tu wypali. Co do czytania o Lechu – kiedyś nie było dnia bez artykułu na temat klubu. Dzisiaj nie czytam o tym już nic, mam dość…
Kuba II: Ciągły smutek, żal, frustracja, przechodzą czasami w zobojętnienie.
Łukasz: Jako kibic kilkukrotnie przechodziłem różne stany, od wybitnego zdenerwowania, zażenowania, frustracji, irytacji czy rozbawienia ogólną sytuacja. Obecnie to, co się dzieje wprawia mnie w ogólne zobojętnienie i rozbawienie. Ostatnio zauważyłem, że przy oglądaniu meczu już nawet nie jestem zirytowany ogólną mizerią, tylko patrzę z politowaniem na to co piłkarze próbują uskutecznić na boisku.
Iwona: Irytacja pomieszana z obojętnością. Najgorsze, że zobojętnienie zaczyna przeważać.
Wojtek: Przykład z meczu w Szczecinie – kiedyś po takim spotkaniu człowiek chodziłby zdenerwowany przez kilka dni, a teraz nawet to co się stało nie było wielkim zaskoczeniem. Pojawiające się głosy o tym, że niektórzy gracze próbują wejść na głowę trenerowi budzą po prostu wściekłość. Jak to ktoś brzydko powiedział – nie może ogon merdać psem. Ogólnie jest to złość, w którą wkrada się zobojętnienie i pewne pogodzenie z losem. Ciężko to jednak do końca opisać.
Bartosz: Szczerze? Wyniki Lecha mnie po prostu bardzo bolą. Od dzieciaka żyję wszystkim co dzieje się wokół Kolejorza, ale to co dzieje się teraz jest dla mnie dużo boleśniejsze niż np. spadek. Wtedy byłem dzieckiem i po ostatnim meczu płakałem, ale potrafiłem jakoś z tym żyć. Dzisiaj nie jestem w stanie wysiedzieć przed telewizorem do 90 minuty. Nie rozumiem jak można było zniszczyć tak ogromny potencjał. Przecież ten zespół jeszcze niedawno wygrywał, gra cieszyła oko. Dzisiaj nie da się na to patrzeć. Piłkarzom nie zależy, a zarząd nic z tym nie robi.
Leszek: Raczej frustracja. Bo człowiek anonimowy, ale zakochany w Kolejorzu, nie może nic zrobić.
Filip: Tliła się we mnie nadzieja do meczu z Pogonią. Tam zobaczyłem zupełnie pogubionych wszystkich. Od trenerów po piłkarzy, którzy pozorowali wysiłek. Teraz już zobojętnienie. Szukam sobie innych zajęć. Staram się zupełnie odciąć od piłki.
Przemek: Irytacja, złość za stracone lata. Zobojętnienie – brak pasji i pozytywnych emocji.
Kevin: Towarzyszy mi już zobojętnienie. Na co dzień coraz mniej interesuje się Kolejorzem. Po wielu latach ciosów, które przyjmowałem od tego klubu w końcu uodporniłem się. Jeszcze rok temu po finale PP z Arką były łzy rozpaczy, po zawaleniu rundy finałowej poprzedniego sezonu była frustracja i niedowierzanie. Oczywiście zdarza mi się przeżywać końcówkę spotkania, gdy Lech prowadzi, ale jest to powodowane tęsknota za dawnymi czasami. Na dzień dzisiejszy zarząd i piłkarze skutecznie zabili we mnie pasję. I z tego co słyszę od ludzi w pracy czy na mieście, nie tylko we mnie.
Grzegorz: Chyba najbardziej pasuje to słowo irytacja. Irytuję mnie dlaczego taki klub, z takimi możliwościami finansowymi, z takim potencjałem, z takim zainteresowaniem całej Wielkopolski nie potrafi dawać swoim kibicom tyle radości i emocji co chociażby w latach 2008-2011. Zobojętnienie na pewno nie. Raczej popularne na Twitterze hasło “Rutek zabił we mnie pasję” mi nie grozi.
Tomasz: Zdecydowanie frustracja. Każdego kibica Lecha boli to co się dzieje z tym klubem, jak marnowany jest jego potencjał, jak zabijana jest pasja w kibicach, żaden kibic kochający ten klub nie jest w stanie przejść obok tego, pogodzić się z taką sytuacją.
10. Idziesz na niedzielny mecz z Lechią? Jeśli nie – to dlaczego. Jeśli tak – to z jakich powodów.
Michał: Nie. Jestem kibicem/klientem. Na moja obecność Lech musi sobie zasłużyć.
Kuba I: Nie idę. Ten sezon jest pierwszym po 10 latach z karnetem kiedy nie chodzę na stadion i nie zamierzam tego zmieniać ani teraz, ani na wiosnę. Powód? Nie mam zamiaru sponsorować swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi tego towarzystwa wzajemnej adoracji, wewnętrznych układzików i żenującego efektu finalnego w postaci meczów I drużyny.
Kuba II: Nie idę z powodu 500 km dzielących mnie od Poznania. Gdybym jednak miał możliwość pójścia, to chętnie bym się wybrał, aby pooglądać Lechię. Niestety, doszliśmy do tego momentu, że wiele osób chodzi na stadion po to, aby popatrzeć jak klepie nas rywal.
Łukasz: Może to objaw buntu, może zniechęcenia, ale naprawdę nie chce się iść na stadion i patrzeć na to, co będzie serwowane przez 90 minut w dość chłodny wieczór. Zdążyłem popytać po znajomych i przeczytać wiele wpisów osób, które są związane blisko kibicowsko z Kolejorzem, że tym razem też odpuszczają, bo nie mają siły oglądać bezradnego Lecha, bez choćby jednego kła, którym może ukłuć. Tym razem też odpuszczę i nie wybieram się na mecz z Lechią.
Iwona: Nie idę. Z powodów niezależnych. Gdybym mogła, mimo wszystko bym poszła.
Wojtek: Nie idę głównie ze względu na to, że po raz pierwszy od kilku lat nie kupiłem karnetu. Chyba że spontanicznie zdecyduję się na krótko przed meczem. Do tego dochodzi brak atmosfery na trybunach. Poza tym nie przypominam sobie sytuacji żeby w polskiej lidze, w normalnej sytuacji, była tak mała wiara w zwycięstwo Lecha u siebie. Mimo wszystko jednak mam nadzieję że wygramy z Lechią, chociaż jest to bardziej kibicowska wiara niż racjonalne podejście.
Bartosz: Nie idę. Powiem więcej – we wtorek wygrałem bilety w Radiu ESKA, ale po meczu z Rakowem postanowiłem, że ich nawet nie odbiorę. Nie zamierzam pojawiać się na stadionie dopóty, dopóki zarząd nie podejmie konkretnych działań wobec obecnej sytuacji sportowej. Kiedyś pokonywałam kilkadziesiąt km, bez patrzenia na koszty czy okoliczności. Coś we mnie jednak pękło i przyszła pora by powiedzieć sobie „dość”. Niech się bawią, ale beze mnie.
Leszek: Nie będzie mnie na meczu z Lechią. Moja decyzja. Pierwszy raz od bardzo dawna nie kupiłem nawet karnetu. Kiedyś musiało pęknąć. I właśnie to się dzieję.
Filip: Nie, z powodów wyżej wymienionych. Meczów staram się nie oglądać. Czuję się po prostu oszukany i stwierdziłem, że szkoda moich nerwów, czasu i wolę poświęcić się innym rzeczom w życiu.
Przemek: Nie idę. Nie widzę sensu tracić czasu na mecz bez emocji i ryzykować kolejne upokorzenie.
Kevin: Nie, nie idę. To będzie pierwszy mecz Kolejorza na który od wielu lat nie pójdę świadomie. Powód? Po prostu coś we mnie pękło. Pierwszy raz czuję aż takie zniechęcenie. Jestem po prostu zmęczony Lechem i jego kompromitacjami. Bycie kibicem tego klubu to istna droga krzyżowa i jak każdy mam swoją granicę. Ona została przekroczona po hańbie z Rakowem i braku reakcji ze strony zarządu na nią. Nie wiem kiedy wrócę na stadion, ale wiem, że w takiej formie jak obecnie Lech nie ma prawa funkcjonować. Frekwencja – a raczej jej brak na spotkaniu z Lechią – będzie tak naprawdę pokazaniem jedynego prawdziwego sukcesu zarządu. Obrzydzenia Lecha Poznań kibicom. Moje gratulacje.
Grzegorz: Jeszcze nie wiem, uzależniam to od spraw rodzinnych.
Tomasz: Nie idę. Jest to bardzo trudna decyzja, natomiast chyba tylko puste trybuny mogą sprawić, że panowie prezesi pójdą po rozum do głowy i zamiast opowiadać bajki o projektach typu Lech 2020 wezmą się tu i teraz za robotę.
DAMIAN SMYK
***
Jeśli chcesz posłuchać o Lechu Poznań – o tym, dlaczego znalazł się w tym miejscu, gdzie jest – włącz ostatni odcinek “Stacji Bułgarska”. To cykliczny program poświęcony Kolejorzowi – emisja w każdą środę o godzinie 13:00 na antenie WeszłoFM.