Przewidywać wyniki 1.ligi jest równie łatwo, co przewidywać liczby w totku, natomiast można stwierdzić, że Raków Częstochowa jest na dobrej drodze do ekstraklasy. 33 punkty, pięć oczek przewagi nad drugim ŁKS-em, tylko jedna porażka. Jeśli nic się nie wysypie, ekipę Papszuna zobaczymy w nowym sezonie w elicie. Jednak już dziś częstochowian czeka poważny test na to, jaka odległość dzieli ich od drużyn z ekstraklasy, bo choć Lech jest w takiej, a nie innej formie, na pewno gospodarzy pod kątem przygotowania sprawdzi.
Niedawno – wracając jeszcze do wyników Rakowa – mogło się wydawać, że drużyna wpadła w lekki dołek. Nie potrafiła wygrać trzech meczów z rzędu, remisując kolejno z Podbeskidziem, Tychami i ŁKS-em, strzelając ledwie jedną bramkę. – Życzyłbym wielu prezesom klubów pierwszoligowych i ekstraklasowych, by w kolejnych meczach regularnie zdobywali punkty. W naszym przypadku – jeśli zdarzyły się trzy remisy – zapewniam pana, że nikt nie myślał o kryzysie. Natomiast wiadomo, że z tyłu głowy było oczekiwanie, by przełamać taką serię zwycięstwem. Ale ja od początku sezonu oddycham miarowo i regularnie, ta wygrana nie spowodowała wielkiego oddechu ulgi – mówi prezes Rakowa, Wojciech Cygan. I rzeczywiście, trudno dziwić się jego pewności siebie, bo w spotkaniu z Sandecją Raków dominował przez cały mecz i wręcz zmiażdżył rywala, który w ciemię przecież bity nie jest, siedząc na trzecim miejscu. – Z tego spotkania nie jest najważniejszy sam wynik, ale sposób gry i to, jak ten mecz wyglądał. Rywale nie mieli wielu argumentów, a nawet jeżeli chcieli te argumenty pokazać, były one wytrącane przez naszych zawodników. To spotkanie było najlepsze w tym sezonie w naszym wykonaniu – dodaje prezes.
2:0, 11 sytuacji bramkowych, przy ledwie trzech Sandecji, 64% posiadania piłki. Nokaut. Najniższy wymiar kary.
Jednym z ojców sukcesu jest Marek Papszun, pracujący – jak na polskie warunki – w klubie niezwykle długo, bo od kwietnia 2016 roku. I chyba to właśnie trener jest najbardziej łakomym kąskiem dla większych ekip z naszego podwórka, bo interesowały się nim Zagłębie Lubin oraz Wisła Płock, ale tematu jego odejścia tak naprawdę nie było. – Byłem wyjątkowo spokojny, że Marek Papszun zostanie i nie tylko z powodu braku klauzul w kontrakcie dotyczących odejścia. Również z powodu w jakim on jest obecnie miejscu, w jakim klub jest miejscu i jakie trener ma zagwarantowane warunki. Wiedziałem więc, że nie będzie szukał na siłę szczęścia w innym zespole. Jakieś wstępne rozmowy były, to potwierdzam, natomiast nie mogę potwierdzić oferty na milion złotych, o której pisano, bo taka do klubu nie wpłynęła – mówi Cygan.
– Trener pewnie też mocno wierzy, że za pół roku będzie miał ekstraklasę z Rakowem.
– Pół roku, półtora – myślę, że to nie ma decydującego znaczenia. Nazwisko Papszun stało się bardziej rozpoznawalne na rynku trenerskim dzięki Rakowowi. Dostał tutaj szansę, mógł przez kilka okienek transferowych kształtować zespół według własnego uznania. W pierwszym sezonie w pierwszej lidze pojawił się kryzys – cztery porażki i remis – i wtedy właściciel oraz ludzie w klubie mu pomogli, okazując zaufanie. To też pomaga zbudować atmosferę. Cenię u trenera Papszuna pracowitość, ale przekonałem się, że należy cenić też lojalność – odpowiada prezes. I dodaje: – Pierwsza liga jest ligą nieźle zorganizowaną, w miarę silną, wyrównaną, wzbudzającą emocje. Przeskok sportowy między pierwszą ligą a ekstraklasą jest na pewno mniejszy niż przeskok finansowy. Są tu dobrzy trenerzy i to widać. Patrzę na karuzelę trenerów w ekstraklasie i te powtarzające się nazwiska. Najwyższy czas, by umieścić tam nowe.
W pracy Papszuna ciekawe jest to, że on również podążył za modą grania na trzech obrońców, ale jemu ta taktyka akurat wychodzi. Co nie jest przecież w polskiej piłce regułą, żeby wspomnieć tylko reprezentację Nawałki, pogrążoną przez zmianę systemu na trzech defensorów. – Jeszcze Sandecja tak gra i jej wychodzi, odnosi niezłe rezultaty. Ale faktycznie, trener Papszun pracował nad tym systemem lata. To jest wartość, że jedna porażka nie spowoduje zwrotu przez rufę i granie na czterech, a potem powrót do trzech i na końcu zawodnicy nie wiedzą jak zagrać – mówi Cygan.
Raków jest ciekawie budowany, potrafi poruszać się po transferowym rynku. Dobrym przykładem jest Miłosz Szczepański, który nie dostał w jedynce Legii żadnej szansy, przeszedł do Częstochowy i dwóch meczach przesądzał o zwycięstwie nowego zespołu – z Bruk-Betem i Odrą Opole. Zagraniczni piłkarze stanowią tam tylko 17% składu, zespół jest młody, bo średnia wieku to tylko 25,2. Czego natomiast im brakuje? Napastnika, bo najlepszy strzelec, Lewicki, ma cztery bramki. – Jednak to nasza siła, że każdy może trafić. W ostatnim meczu strzelał Andrzej Niewulis, czyli stoper, w jeszcze poprzednim Arkadiusz Kasperkiewicz, czyli też środkowy obrońca. Może nie zdobędziemy króla strzelców indywidualnie, ale jeśli zdobędziemy coś zespołowo, każdy to uszanuje – mówi Cygan.
– Pewnie łatwiej się jednak gra, gdy taki snajper jest, bo Niewulis nie będzie strzelał co mecz.
– Można odpowiedzieć, że jeśli ma się takiego rewelacyjnego gościa w ataku, to wyłączenie jego z powodu kontuzji czy kartek mogłoby spowodować nasz kompletny odwrót. Na chwilę obecną jesteśmy w takiej sytuacji, że, nawet gdy napastnicy nie strzelają, bramkę może strzelić stoper, wahadłowy i tak dalej.
– Jakąś nadzieją jest powrót Zachary po kontuzji.
– Miał ciężkie ostatnie miesiące. Wiem, po rozmowach z nim, że ciężko taką całkowitą rozłąkę z boiskiem znosił, ale wiem też, że szybko będzie chciał udowodnić swoją przydatność. Dla nas z tego powrotu mogą wyniknąć tylko pozytywy.
Ciekawi nas projekt Rakowa i ciekawi nas mecz z Lechem. Kolejorz jest w sporym kryzysie i walnięcie go może nie jest dla częstochowian obowiązkiem, ale wygrana nie byłaby sensacją, tylko potwierdzeniem dużych aspiracji zespołu. – Nie znam jeszcze składu, ale jest to dla klubu mecz ważny, na pewno nie wystawimy trzeciego garnituru. W sobotę gramy w Suwałkach, ale ostatnie spotkanie pokazało, że jesteśmy przygotowani i możemy wybiegać kolejne starcia. Ten mecz będzie o tyle interesujący, bo Lech jest w takiej sytuacji, że Puchar Polski może okazać się ich głównym celem w tym sezonie. Za daleko byśmy wybiegali, myśląc już o Stadionie Narodowym. Jednak gdybyśmy przeszli Lecha, nie odpuścimy – kończy Cygan.
Fot. FotoPyk