Reklama

Albo praca w szkole, albo trenerka

redakcja

Autor:redakcja

23 października 2018, 07:53 • 8 min czytania 0 komentarzy

Liga Mistrzów i ekstraklasa – te dwa tematy dominują we wtorkowej prasie. Dużo pisze się przede wszystkim o powrocie Cristiano Ronaldo do Manchesteru, wciąż budzącym emocje hicie przy Łazienkowskiej, Mateuszu Młyńskim, który w sobotę ośmieszył obrońców Śląska Wrocław i Jesusie Imazie, który zdradza swoje plany na przyszłość. Jak mówi, niewykluczone, że pójdzie w ślady brata bliźniaka i po ukończeniu studiów zostanie nauczycielem wychowania fizycznego. 

Albo praca w szkole, albo trenerka

PRZEGLĄD SPORTOWY

cr7ok

Na początek zapowiedź Ligi MIstrzów i powrót CR7 do Manchesteru.

Cristiano zadebiutował w spotkaniu z Boltonem (4:0) i od razu pokazał ogromne możliwości.To właśnie w Manchesterze United Portugalczyk wyrósł na gwiazdę światowej klasy. Trafił do tego klubu jako zdolny 18-latek. Odszedł po sześciu sezonach jako zdobywca Złotej Piłki dla najlepszego piłkarza Europy i jako najdroższy zawodnik globu. Real zapłacił za niego 94 miliony euro.

Reklama

Po dziewięciu latach przeszedł do Juventusu. Teraz w barwach włoskiego zespołu znowu przyjeżdża na Old Trafford.

Gdy Ronaldo dostał czerwoną kartkę w starciu z Valencią (2:0) na inaugurację tej edycji Champions League, jego powrót do Manchesteru stanął pod znakiem zapytania. UEFA okazała się łaskawa dla Portugalczyka. Został zawieszony tylko na jeden mecz Ligi Mistrzów, co oznacza, że może wystąpić na Old Trafford. Wreszcie będzie więcej mówiło się o Ronaldo w kontekście sportowym, a nie w kwestii jego domniemanego gwałtu, o który oskarża go Kathryn Mayorga.

crtps

Do tego tekst o reaktywacji Roberta Lewandowskiego.

Spory kryzys sportowy, gigantyczne zamieszanie w klubie i bardzo napięta atmosfera. Tak wyglądała sytuacja Bayernu Monachium w październiku, aż do soboty. Wówczas, po czterech spotkaniach bez wygranej, Bawarczycy odnieśli zwycięstwo, pokonując 3:1 Wolfsburg po dwóch golach i asyście Roberta Lewandowskiego. I nagle wszyscy zaczęli piać z zachwytu nad naszym napastnikiem. Zarówno byłe gwiazdy Bayernu, jak i dziennikarz z Monachium upatrują w Lewym zbawcy i lidera mistrza Niemiec.

Reklama

O ile Bayern przełamał kryzys, to Real Madryt cały czas w nim tkwi. Julen Lopetegui posadę zachował tylko ze względu na terminarz.

Hiszpan ma być jeszcze trenerem Realu tylko dlatego, że w napiętym terminarzu nie było odpowiedniego momentu na jego odwołanie. Trener miał zostać wyrzucony z pracy w sobotę po spotkaniu z Levante (1:2), jednak po trwającym blisko godzinę spotkaniu Florentinio Perez, prezes Królewskich, uznał, że wstrzyma się wykonaniem wyroku. Dwa dni niedziela i poniedziałek, dzielące spotkanie w LaLiga ze starciem z mistrzem Czech miały być zbyt krótkim okresem na adaptację dla nowego trenera. Zamiana na chwilę przed klasykiem też oczywiście nie jest idealnym rozwiązaniem, jednak Perez miał już całkowicie stracić zaufanie do Lopeteguiego. 71-latek chciał go zwolnić już po porażkach z CSKA (0:1) i Alaves (0:1), jednak był przekonany przez współpracowników, że Baskowi warto dać jeszcze szansę. Teraz decyzja ma być ostateczna.

lope

Na moment wracamy jeszcze do niedzielnego hitu Legia- Wisła i Arkadiusza Malarza.

Na początku września Malarz stracił miejsce w składzie – od meczu z Cracovią między słupkami stanął Radosław Cierzniak. – Uwielbiam Arka, stawiam go za wzór, jeśli chodzi o pracę na treningach. Wiem, że jest legendą klubu, ma dla niego ogromne zasługi, ale wybierając skład, nie mogę kierować się sercem, tylko rozumem. W tym momencie bardziej pasuje mi Cierzniak, ale Malarza nie skreślam – tłumaczył wtedy Sa Pinto. Zmiany dokonał po porażce 1:4 z Wisłą Płock w Warszawie. Doświadczony bramkarz mógł zachować się lepiej tylko przy jednym straconym golu, ale trener uznał, że trzeba go zmienić.

Statystyki w obecnych rozgrywkach przemawiają na niekorzyść kapitana. W sezonach 2015/16, 2016/17 i 2017/18 Malarz bronił fenomenalnie – miał prawie 80-procentową skuteczność (…) Ale te rozgrywki tak udane już nie są.

malarz

Po kilku słabszych występach z Legią znowu błysnął Martin Kostal.

Wydawało się, że jego pozycja w pierwszej jedenastce jest coraz bardziej zagrożona. Zwłaszcza w trakcie ostatniej przerwy na kadrę, gdy Kamil Wojtkowski, rywalizujący ze Słowakiem o miejsce w składzie, błysnął w sparingu z BKS Bochnia (5:2), strzelając gola i dodając trzy asysty.

Kostal w tym czasie przebywał na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji kraju (wrócił dopiero trzy dni przed meczem z Legią). Wielu trenerów w takich sytuacjach woli stawiając na graczy, których obserwowali na co dzień na treningach. U Stolarczyka jest jednak inaczej. Ci, którzy wyjeżdżają na zgrupowanie kadry, nie musza się obawiać, że po powrocie do klubu usiądą na ławce.

kostal

Śladem Malacza, czyli na ławkę, niedługo może podążyć Dominik Hładun.

Wychowanek lubińskiej akademii być może poniesie największe konsekwencje trzech puszczonych goli w meczu z Nafciarzami (3:3), ale pretensje może mieć tylko do siebie, bo przy każdej bramce popełnił poważny błąd. Trener Mariusz Lewandowski staje przed decyzją, co dalej z Dominikiem Hładunem. – Błędy przytrafiają się każdemu, ale rozważę zmianę na pozycji bramkarza przed meczem z Górnikiem. Wszystko zależy od formy zawodników w najbliższych dniach mówi trener.

To za jego kadencji Hładun debiutował w ekstraklasie. W pierwszych siedmiu występach pięć razy zachował czyste konto. Dodatkowo mocno wspierają go miejscowi kibice, ciepło o nim myślą szefowie klubu, ponieważ jest rodowitym lubinianinem.

Śląsk Wrocław wygrywa nie z tymi zespołami, z którymi powinien.

Po dwunastu kolejkach wrocławski kibic ma coraz silniejsze deja vu. Przebudowany Śląsk, którego celem na sezon 2018/2019 miało być wejście do górnej ósemki, bo przy Oporowskiej nikt o niczym więcej latem nawet nie wspominał, maszeruje podobną ścieżką, jak drużyna sprzed roku. W walce o grupę mistrzowską wygrywa z tymi, którzy i tak prawdopodobnie nie będą w tym wyścigu bezpośrednim rywalem (rozbita w Białymstoku Jagiellonia powinna łatwo wejść do najlepszej ósemki, z kolei np. pokonana na inaugurację Cracovia na małe szanse, że znajdzie się w pobliżu grupy mistrzowskiej). Tymczasem sąsiedzi ze środka tabeli wrocławian po prostu dotkliwie ich biją. Co więcej, Śląsk przegrywa spotkania w kiepskim stylu: 1:2 w Kielcach, 0:4 w Lubinie, ostatnio 1:2 z Arką u siebie.

mlynski

„Neymłyn” – takiej ksywy w Gdyni doczekał się Mateusz Młyński.

Mateusz Młyński z przytupem wdarł się do ekstraklasy. W 4. kolejce podczas meczu z Górnikiem Zabrze pomógł Arce zremisować. A we Wrocławiu w ostatniej serii zabawił się z obroną Śląska. Po akcji młodziana trener gdynian Zbigniew Smółka aż złapał się za głowę (…)

Przyszedł do nas w pierwszej klasie gimnazjum i cały czas pracował nad techniką. W pewnym momencie zaczęliśmy na niego mówić Neymłyn – mówi Mateusz Michniewicz, kolega Młyńskiego z juniorskich zespołów Arki. – We Wrocławiu pokazał, że ksywkę dostał nie bez powodu. Kiedy „schodził” z rezerw Arki do Centralnej Ligi Juniorów, to praktycznie bawił się z przeciwnikami. Myślę, że jeszcze szybciej zacząłby treningi z pierwszym zespołem, ale rok temu na turnieju kadr wojewódzkich robił przewrotkę i… złamał nogę. Prawie trzy miesiące chodził z noga w gipsie – dodaje Michniewicz

Javi Hernandez i Airam Cabrera ratują Cracovię. A na stadionie w Krakowie słychać było hymn Ligi Mistrzów.

Cracovia nie potrafiła wykorzystać tego, że w Górniku z powodu kontuzji nie mogli zagrać Michał Koj i Adrian Gryszkiewicz, przez co trener Marcin Brosz został bez nominalnych lewych obrońców, będąc zmuszonym wystawić na tej pozycji skrzydłowego Daniela Liszkę. Zabrzanie także nie potrafili poważniej przetestować nowo zestawionej defensywy Pasów ze stoperami Niko Datkoviciem i Ołeksijem Dytiatjewem, którzy pierwszy raz w tym sezonie zagrali wspólnie kosztem Michała Helika oraz bramkarzem Michalem Peškovičem od maja przesiadującym na ławce. Ponurego obrazu spotkania dopełniały bluzgi kibiców Pasów w stronę własnego zarządu, złośliwości względem trenera Michała Probierza i prześmiewcze odtwarzanie hymnu Ligi Mistrzów z głośników przyniesionych na trybuny przez fanów.

Mimo tych niesprzyjających okoliczności, to krakowianie zaczęli sobie z czasem wypracowywać coraz większą przewagę i – nieporadnie, bo nieporadnie – ale jednak dochodzić do jakichkolwiek sytuacji. W końcu przyniosło to upragniony efekt. Sprawy wzięli w swoje ręce dwaj Hiszpanie. Najpierw z bliska wepchnął piłkę do bramki Airam Cabrera, a chwilę później ładną indywidualną akcję przeprowadził Hernandez, od kilku tygodni jeden z nielicznych trzymających dobry poziom piłkarzy Cracovii. Dzięki temu kilkudziesięciosekundowemu zrywowi Pasy zdołały wreszcie dźwignąć się z ostatniego miejsca, spychając na nie zabrzan.

GAZETA WYBORCZA

Ani słowa o piłce.

SUPER EXPRESS

‚Super” serwuje rozmowę z Jesusem Imazem, który w Wiśle czyni cuda.

Piłkarze Legii mówią, że bardziej stracili dwa punkty, niż zyskali jeden. A wy jakie macie odczucia?

Podobne, bo trzecią bramkę straciliśmy w ostatnich minutach. A wcześniej mogliśmy dobić rywala, Kostal miał szansę na 4:2. To były dwie różne połowy. W przerwie wszystko uporządkowaliśmy, przypomnieliśmy sobie mecz w Poznaniu. Tam też przegrywaliśmy 0:2, a wygraliśmy 5:2. W drugiej połowie już było, jak trzeba. Szkoda, że Carlitos zdołał wyrównać.

Lubisz strzelać po dwa gole. Jako pierwszy piłkarz w historii Wisły ustrzeliłeś dwa dublety z rzędu na boisku Cracovii, teraz wbiłeś dwa gole Legii. W twoim życiu dużo tych dwójek. Masz brata bliźniaka…

Faktycznie, chodzą za mną te dwójki (śmiech). Mój brat Oscar też gra w piłkę, w niższej lidze hiszpańskiej. Tyle że dla niego piłka stała się bardziej hobby, jest też nauczycielem wychowania fizycznego. Niewykluczone, że pójdę w jego ślady, bo też studiuję ten kierunek. Pracuję również nad dyplomem trenerskim. Zatem praca w szkole albo trenerka.

Strzelasz w najważniejszych meczach dla Wisły. To najlepsza forma w karierze?


Ze względu na to jak ważne to mecze, ich poziom i fakt, że te bramki dawały nam punkty, to tak.

imaz

Kilka słów o powrocie Cristiano Ronaldo do Manchesteru.

Do Manchesteru United trafił w 2003 roku, jako 18-latek ze Sportingu Lizbona. – Pamiętam, jak wszedł pierwszy raz do naszej szatni i dał wszystkim do zrozumienia, że on tu jest najlepszy. Nie mówił najlepiej po angielsku, ale każdy się domyślił, o co mu chodzi – wspomina przed meczem Czerwonych Diabłów z Juventusem Quinton Fortune, były gwiazdor Manchesteru.

cr7se

Do Ralu Madryt CR7 odszedł w 2009 r., a kiedy cztery lata później owacyjnie witany po raz pierwszy zagrał przeciwko swojej byłej drużynie na Old Trafford, złamał serca fanów tej drużyny. To jego gol zdecydował o triumfie Realu w dwumeczu z MU w 1/8 finału Ligi Mistrzów (1:1, 2:1 w rewanżu). Po tym trafieniu zamiast celebrować gola, Ronaldo tylko uniósł dłonie w wymownym przepraszającym geście.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...