1:1 z Włochami po bardzo obiecującej grze, 1:1 z Irlandią po morderstwie futbolu. W kilka dni potrafiliśmy zagrać zarówno świetnie jak i fatalnie. Sinusoida, która pokazuje, że przed naszą reprezentacją jeszcze sporo pracy. Dlatego po pierwszym zgrupowaniu nie można wyciągać zbyt wielu wiążących wniosków, ale na pewno wypada wskazać kilku wygranych i przegranych, bo takich nie brakuje.
Wygrani
Kto pokazał się z najlepszej strony? Na pewno nie można pominąć Mateusza Klicha. Wiadomo, jak wygląda ścieżka jego kariery. Same zakręty, jeżeli tylko wychowanek Tarnovii Tarnów próbował szczęścia w innej lidze niż holenderska. Ten sezon – przynajmniej na razie – wydaje się przełomowy. Klich odnalazł się w Leeds, czyli drużynie Marcelo Bielsy. Gra wszystko w pierwszym składzie – najczęściej od deski do deski – regularnie strzela (trzy trafienia w sześciu meczach), zaliczył asystę. Co najważniejsze – przełożył swoją formę na poziom reprezentacyjny. Z Włochami zagrał bez kompleksów obok zdecydowanie bardziej doświadczonych (przede wszystkim reprezentacyjnie) Grzegorza Krychowiaka i Piotra Zielińskiego. Oczywiście, nie zbliżył się do ich poziomu, ale imponował solidnością. Szybko złapana żółta kartka związała mu nogi, może nie dawał tyle przy rozegraniu, ile od niego oczekiwaliśmy, ale całościowo absolutnie nie wyglądał źle. Zaliczył przecież najważniejszy odbiór meczu – wygarnął piłkę na trzydziestym metrze od bramki rywali, co zapoczątkowało akcję bramkową naszej reprezentacji.
Z Irlandią wszedł i zapewnił nam remis. Miał jeszcze jedną sytuację, kilka razy ładnie rozrzucił piłkę. Mimo że grał tylko pół godziny, wybraliśmy go najlepszych zawodnikiem naszej kadry. Generalnie ma za sobą bardzo solidne zgrupowanie, na duży plus.
Jednym z najważniejszych pytań przed meczem z Włochami było to, jakiego partnera do środka obrony dokooptuje Kamilowi Glikowi Jerzy Brzęczek. Padło na Jana Bednarka, który nie tylko zagrał bardzo solidny mecz. Więcej – on wyglądał, jakby od dobrych kilku tygodni regularnie występował w Premier League. Widać, że obok doświadczonego obrońcy Monaco czuje się pewniej i jest w stanie pokazać więcej atutów. Gdybyśmy mieli wskazać jego błędy w obronie, musielibyśmy właśnie skończyć wyliczankę. Nie stwierdzono ich. Przerywał akcje, dominował w powietrzu, a i dał coś od siebie w ofensywie, kiedy zgrał głową do Krychowiaka po dalekim wyrzucie z autu Recy, tworząc akcję bramkową.
Z Irlandią solidnie zaprezentował się Marcin Kamiński, ale wygranym zgrupowania go nie nazwiemy. To nie był przełomowy występ, po którym ochrzcilibyśmy go partnerem Glika. W tym momencie na takiego zapowiada się Bednarek, problemem jest tylko jego brak regularnej gry w klubie…
Kolejne wyróżnienia idą do Bartosza Bereszyńskiego i Piotra Zielińskiego. Wiadomo, spodziewaliśmy się ich występu z Włochami od pierwszej minuty. Wiadomo, liczymy, że będą kluczowymi zawodnikami naszej kadry przed kilka najbliższych lat. Ale – co najważniejsze – teraz dostaliśmy namacalny dowód, że są w stanie zapewnić jakość na tle naprawdę solidnego rywala. Jeżeli niezmordowany Bereszyński będzie grał tak jak z Włochami, bez problemu załata dziurę po Łukaszu Piszczku. Kwestia podtrzymania formy, a w piątek prezentował się niczym Piszczek w najwyższej dyspozycji. Z kolei Zieliński zaliczył jeden ze swoich najlepszych występów w kadrze. Brał na siebie odpowiedzialność, szukał niebanalnych rozwiązań, imponował techniką i dryblingami, świetnie uzupełniał się z Robertem Lewandowskim. Nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji na początku spotkania, ale tym występem dał nadzieje na przyszłość. Znamienne, że w momencie jego zejścia, nasza gra siadła. Oby tylko tę formę podtrzymał, bo przebłyski w kadrze zdarzały mu się nie raz i nie dwa, a potem wiemy, jak się kończyło.
Na małe wyróżnienie zasługuje Damian Kądzior, który zaliczył debiut na plus. Ale podkreślamy – to tylko małe wyróżnienie. Wszedł w przerwie spotkania z Irlandią, długo nie pokazywał się do gry, ale w końcu zdominował prawą stronę. Tak jak pisaliśmy wczoraj: A to zamknął akcję i oddał przyblokowany, ale celny strzał, a to wrzucił do Szymańskiego i niewiele brakło, by inny zmiennik dobrze strzelił, a to podobnym podaniem ze swojej flanki obsłużył Frankowskiego. Debiut na plus.
Przegrani
Ewidentnych przegranych naliczyliśmy trzech. Zacząć trzeba rzecz jasna od Kuby Błaszczykowskiego, który nie dał żadnych argumentów selekcjonerowi, by dalej na niego stawiać. Mecz z Włochami? Najsłabszy w drużynie, zagubiony, sprokurował bezsensowny rzut karny. Po faulu niepotrzebnym, nieodpowiedzialnym, nieprzystającym tak doświadczonemu gościowi. W ofensywie dawał bardzo, ale to bardzo mało. Gdy pomagał Recy w defensywie, również nie ustrzegł się błędów. Starcie z Irlandią? Znów długo na boisku, znów bez większego wkładu w naszą ofensywną grę, do tego w defensywie zawiódł przy golu, bo O’Dowda miał tyle miejsca i czasu, że dokładna wrzutka była w zasadzie formalnością. Generalnie Jerzy Brzęczek daje mu grać regularnie, stara się budować go w wywiadach, ale piłkarz się mu nie odpłaca. I kto wie, czy to nie ten moment, by swoje założenia względem Kuby nieco zmienić. Nie odbieramy mu tego, co dał kadrze w przeszłości, aczkolwiek to już nie jest piłkarz do pierwszego składu, tym bardziej że w swoim klubie raczej nie będzie występował regularnie.
Dalej Karol Linetty, na którego trochę brakuje nam słów. Po meczu z Włochami, w którym wszedł z ławki, ochrzciliśmy go największym przegranym obok Błaszczykowskiego. W głośnym wywiadzie skarżył się na brak minut na mundialu, a na boisku nie pokazał literalnie nic. Jeszcze gorzej wyglądał, kiedy musieliśmy oglądać go w dłuższym wymiarze czasowym. W pierwszej połowie był przefatalny, po przerwie nieco się odblokował, ale i tak odstawał fizycznie. Udział w akcji bramkowej zaliczył, próbę strzału z dystansu oddał, ale generalnie nawet w połowie nie pokazał tego co w Sampdorii.
Tak samo jak Krzysztof Piątek nie zaprezentował tego, czym na razie zachwyca kibiców w Genui. Cofał się głęboko, szukał gry, ale jego współpraca z Milikiem (który też zagrał bardzo słabo i pewnie gdyby nie asysta w końcówce, to by się w naszym zestawieniu znalazł) nie funkcjonowała. Wczoraj pisaliśmy, że był zagubiony w akcji, co najlepiej definiuje jego występ.
I to by było na tyle. Generalnie zgrupowanie przyniosło kilka pytań – tym bardziej po spotkaniu z Irlandią – na które Jerzy Brzęczek będzie musiał odpowiedzieć. Bo trzeba przyznać, że optymizm po meczu z Włochami delikatnie przygasł, ale nie ma się temu co dziwić.
Fot. FotoPyk