Reklama

Biało-zielony walec bezlitosny dla rywali

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

31 sierpnia 2018, 22:35 • 2 min czytania 74 komentarzy

Gdybyśmy mieli wybrać największe drużynowe rozczarowanie ubiegłego sezonu, to najprawdopodobniej wskazalibyśmy na Lechię. Jeżeli mielibyśmy wybrać może nie rewelację, ale pozytywne zaskoczenie początku obecnych rozgrywek, nasze wskazanie znów padłoby na “biało-zielony walec”, który dziś odniósł kolejne zwycięstwo. Może nieco wymęczone, może z dużym udziałem dobrze dysponowanego Dusana Kuciaka, ale jednak.

Biało-zielony walec bezlitosny dla rywali

Znamienne, że w zeszłym sezonie – również po siedmiu kolejkach – gdańszczanie mieli na koncie tylko pięć punktów i zajmowali ostatnie miejsce. Dziś liderują i są jedyną drużyną, która nie przegrała jeszcze w tym sezonie żadnego meczu. Zamiast porażek z Sandecją, wygrywają z Jagiellonią. Czyli trochę się zmieniło. Nawet kiedy nie idzie przez jakiś czas – tak jak dziś, bo Korona miała kilka sytuacji – pokazują swoje wyrachowanie i sięgają po trzy punkty.

Generalnie przeszli sporą metamorfozę, której twarzą jest Piotr Stokowiec. Trzeba chwalić to, jaki zespół sobie zbudował. Przede wszystkim bardzo solidny w defensywie – tylko trzy gole stracone w tym sezonie, w tym dwa w ostatnim spotkaniu w Szczecinie – choć dziś dużą rolę w zwycięstwie Lechii odegrał Dusan Kuciak. Pod koniec pierwszej połowy odbił bardzo groźny strzał Brown Forbesa, dla którego było to pierwsze i ostatnie udane zagranie w tym meczu. Poradził sobie również z dobitką Gardawskiego, a po zmianie stron z mocnym uderzeniem Pucko. Choć, przyznajmy, był to strzał w środek bramki.

Jakkolwiek spojrzeć, bez słowackiego bramkarza Lechii byłoby trudno o zwycięstwo. Gdańszczanie objęli prowadzenie po rzucie karnym sprokurowanym przez Malarczyka, który szarpał Flavio. Wcześniej obrońca Korony zaliczył bardzo udaną interwencję, dzięki której zapobiegł bramce, ale tutaj źle się ustawił i musiał uciekać się do fauli. Sam poszkodowany podszedł do jedenastki i okazał się skuteczny. W drugiej połowie podwyższył prowadzenie. Najważniejszą rolę w akcji bramkowej odegrał młody Mateusz Sopoćko. Kierunkowe przyjęcie, bardzo udane przerzucenie ciężaru gry z defensywy pod bramkę przeciwnika, dobre wypuszczenie Araka i dopełnienie formalności przez Portugalczyka.

Druga bramka padła w momencie, w którym Korona powoli łapała wiatr w żagle. Miała większe posiadanie piłki, stwarzała zagrożenie po stałych fragmentach, oddawała strzały, ale Flavio zniweczył jej starania, przede wszystkim powodując frustrację, bardzo widoczną w końcowej fazie spotkania u przyjezdnych.

Reklama

Tym sposobem czwarte zwycięstwo z rzędu Lechii stało się faktem. Gdańszczanie idą jak burza, a już po przerwie reprezentacyjnej zmierzą się w Krakowie z prezentującą jak na razie najładniejszy futbol w tym sezonie Wisłą. Wprost nie możemy się doczekać.

[event_results 519640]

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

74 komentarzy

Loading...