Szczęście w losowaniu jest ważne – to znaczy, nie można mu zawierzać wszystkiego, tak jak na przykład polskie kluby (które najchętniej brałyby wolne losy), ale odpowiednio dobrane kulki pozwalają się urządzić. Gdzieś możesz zwolnić, gdzieś odpuścić, bo i tak wiesz, że powinieneś z tych batalii wyjść cało. I jeśli tak spojrzeć na historię Ligi Mistrzów z ostatnich siedmiu lat, to największym farciarzem jest FC Porto.
Pierwszy dowód to oczywiście grupa, do jakiej trafili Portugalczycy w bieżącej edycji. Lokomotiw, Schalke, Galatasaray… No, dajcie spokój, te mecze powinny być rozgrywane w czwartki, bo kojarzyć się będą z Ligą Europy, a nie z dumnie rozbrzmiewającą „kaszanką” przed pierwszym gwizdkiem. W każdym razie, jeśli ktoś myśli, że Smoki tak szczęśliwie trafiają pierwszy raz, nic bardziej mylnego. Przeanalizujmy.
Sezon 11/12
APOEL – 9 punktów
Zenit – 9
Porto – 8
Szachtar – 5
Sezon 12/13
PSG – 15
Porto – 13
Dynamo Kijów – 5
Dinamo Zagrzeb – 1
Sezon 13/14
Atletico – 16
Zenit – 6
Porto – 5
Austria Wiedeń – 5
Sezon 14/15
Porto – 14
Szachtar – 9
Athletic – 7
BATE – 3
Sezon 15/16
Chelsea – 13
Dynamo Kijów – 11
Porto – 10
Maccabi – 0
Sezon 16/17
Leicester – 13
Porto – 11
Kopenhaga – 9
Brugia – 0
Sezon 17/18
Besiktas – 14
Porto – 10
Lipsk – 7
Monaco – 2
Podaliśmy od razu liczbę punktów, jaką zdobywały zespoły grające ze Smokami w grupie, bo zaraz można określić kto wyszedł do fazy pucharowej i ile w niej osiągnął, a to pozwoli też zmierzyć siłę danej czwórki. I wyobraźcie sobie, że Porto raz mierzyło się z finalistą danej edycji (Atletico), ale poza tym ścierało się z trzema ćwierćfinalistami i aż sześcioma zespołami, które poległy chwilkę po wyjściu z grupy, czyli w 1/8. W tym na przykład z Szachtarem i Besiktasem, dostającymi potem łomot od Bayernu w dwumeczu (0:7 i 1:8).
Zresztą już patrząc po samych markach można stwierdzić, że Porto nie trafia specjalnie trudno. Żadnej Barcelony, żadnego Realu, żadnego Bayernu. Z tych większych drużyn tylko Atletico, PSG i Chelsea, a przecież wówczas drużyna z Francji nie była tak mocna, a Atletico dopiero zaczynało zadziwiać piłkarską Europę.
Oczywiście nie jest tak, że Porto wygrało sobie taki los na loterii, bo Smoki uczciwie zapracowały na swój współczynnik i dzięki temu czterokrotnie były losowane z pierwszego koszyka i tyle samo z drugiego. No, ale ten fart jednak jest. W sezonie 15/16 mogli dostać Barcelonę albo Bayern, a dostali Chelsea, która potem poleciała w 1/8. Sezon później los mógł im przydzielić znów wszystkich największych, a przydzielił Leicester. Rozgrywki 17/18? Nie ma problemu, dla Smoków będących w drugim koszu z pierwszego dobrano Besiktas. 18/19? Lokomotiw z pierwszego.
Jednak powtórzmy: to żaden zarzut, skoro Smoki grają z europejską klasą wyższą, ale nie najwyższą, to robią przyzwoite wyniki i budują sobie współczynnik. Mają szczęście, lecz potrafią je też w miarę sprawnie wykorzystywać, czterokrotnie meldując się od sezonu 11/12 w fazie pucharowej. Jak to mówią: szczęściu trzeba pomóc.
Fot. Newspix