Na otwarcie siódmej kolejki ekstraklasy szykuje się w Zabrzu starcie drużyn, które na początku sezonu dopadł kryzys. Dotkliwy kryzys, bo Górnik wygrał dotychczas zaledwie jedno spotkanie z sześciu, a to i tak przebija żałosne wyczyny Pogoni Szczecin, wciąż pozostającej bez ligowego zwycięstwa. Czy to wszystko oznacza, że czeka nas dzisiaj bezładna kopanina z pieczątką ekstraklasy? Niekoniecznie, choć to wielce prawdopodobne.
– Każdą porażkę staramy się wykorzystywać jako możliwość rozwoju. Bez nich nasi zawodnicy nie wiedzieliby, co mają poprawić. Dla mnie ważne jest to, że zdajemy sobie sprawę z tego, że jako zespół mamy duże możliwości – mówił w kontekście nadchodzącego spotkania Marcin Brosz. Cóż, ciekawie to wszystko brzmi, kiedy jest rzucone jako formułka w mediach. Jednak znacznie bardziej podobała nam się ubiegłoroczna metoda rozwijania zawodników, którą szkoleniowiec zastosował w Górniku. Rozwój poprzez zwycięstwa, a nie notoryczne tracenie punktów.
Ostatnie dwa mecze Górnika to dwie klęski. Bilans bramkowy 0:5 mówi wszystko. Dramat. Wprawdzie jakiś powód do optymizmu dla Brosza może stanowić fakt, że zabrzanie – pomimo srogich porażek – nie ustępowali przeciwnikom jeśli chodzi o liczbę strzałów. Kreowanie sytuacji bramkowych wychodziło im całkiem nieźle, ale nie miało to żadnego przełożenia na wynik i to już jest poważna zagwozdka dla trenera.
35 sytuacji bramkowych Górnika w ostatnich trzech meczach i jeden gol. Co jest grane, im strzelać nie kazano? W ten sposób nie da się zdobywać punktów.
W poprzedniej kolejce zabrzanie – bez kontuzjowanego Szymona Żurkowskiego – dali się porozbijać Wiśle Kraków. Dzisiaj – przynajmniej na papierze – czeka ich jednak znacznie łatwiejszy mecz. Po pierwsze, w pełni sił powinien być wspomniany Żurkowski, a to bez wątpienia lider drugiej linii Górnika. I wciąż wyróżniający się zawodnik w skali całej ligi, nawet kiedy drużyna jako całość mocno spuściła z tonu. Poza tym, Wisła w tej chwili gra najlepszą, najbardziej efektowną piłkę w całej ekstraklasie. Pogoń? Wręcz przeciwnie.
Kosta Runjaic przejął z rąk Macieja Skorży drużynę, która w połowie listopada ubiegłego roku była głównym kandydatem do spadku z ligi i prezentowała odrażający futbol. Nowa miotła zadziałała, styl gry udało się zreperować, a zespół zaczął regularnie punktować i bez problemu zapewnił sobie utrzymanie. Tymczasem teraz – zupełnie jak na starcie poprzedniego sezonu – Portowcy zalegli na dnie tabeli i grają niemalże jak za Skorży. A trudno o większą obelgę.
O ile w Górniku mogą świętować powrót Żurkowskiego, tak w Szczecinie nie ma powodów do radości. Na kłopoty ze zdrowiem narzekają Fojut, Dwali, Niepsuj, Guarrotxena i Delew. W pełni sił nie są również Buksa i Benyamina. Trudno wygrzebać się z kryzysu, kiedy jednocześnie pauzuje tylu zawodników, na dodatek kilku z nich to kluczowi piłkarze. Szkoleniowiec na niektórych pozycjach musi strasznie cudować z doborem składu i efekty takich rozpaczliwych zabiegów są ewidentne, wystarczy spojrzeć w tabelę. Co nie zmienia faktu, że ci zdrowi piłkarze również sprawiają wrażenie, jak gdyby coś im dolegało. Ostatni mecz z Lechią nie był w wykonaniu Portowców najzupełniej beznadziejny, pojawiły się promyczki nadziei, lecz paru zawodników naprawdę powinno się wreszcie ogarnąć.
Na czele z Adamem Frączczakiem i Radosławem Majewskim. W momencie kryzysu doświadczeni gracze winni pociągnąć resztę za uszy ku przełamaniu złej serii, zamiast ciągnąć drużynę na dno. Frączczak mógł w pojedynkę przesądzić o zwycięstwie w starciu z gdańszczanami i dzisiaj retoryka przed meczem z Górnikiem byłaby całkiem inna. Pogoń potrzebuje jakiegoś rycerza na białym koniu, który chociaż w tym jednym, jedynym meczu błyśnie i przełamie fatalną passę. Znając realia ekstraklasy – później będzie już tylko łatwiej o dobre wyniki.
Nadzieje na dobry mecz? Dotychczasowa postawa Pogoni i Górnika nie napawa specjalnym optymizmem, ale nie należy zapominać, że Runjaić i Brosz dali się poznać jako naprawdę przyzwoici fachowcy. Na pewno stać ich na to, żeby doprowadzić w końcu zespół do porządku i przywrócić mu jakość. Remis nie urządza przecież nikogo. Bo z kim ma wygrać Górnik, jak nie z dołującą Pogonią? A odwracając medal – z kim ma się przełamać Pogoń, jak nie z pogrążonym w marazmie Górnikiem? Kunktatorstwa dzisiaj nie przewidujemy, bo obie strony na pewno spróbują odbić się od dna. Pytanie, ile w tym będzie jakości, a ile chaosu i przypadku…
Fot. 400mm.pl