Dwa punkty, kuriozalna momentami gra w obronie, brak skuteczności w ataku, rozczarowanie większością letnich transferów i powolny spadek zaufania do trenera zatrudnionego w opcji last minute – tak wygląda obraz płockiej Wisły po pierwszych pięciu kolejkach. Po euforii poprzedniego sezonu przyszło brutalne starcie z rzeczywistością.
Gdy Płock opuszczał Arkadiusz Reca, to wydawało się, że jego brak będzie relatywnie łatwy do załatania. Może nie piłkarzem o takich samych umiejętnościach, ale ktoś z półki niżej spokojnie powinien zadbać o to, by ten spadek jakości nie był jakoś strasznie odczuwalny.
Gdy Płock opuszczał Jose Kante, to wydawało się, że na rynku transferowym można znaleźć następcę Hiszpana. Może nie w proporcjach jeden do jednego, ale przecież Kante – mimo awansu sportowego, jakim był transfer do Legii – nie był ani najlepszym napastnikiem poprzedniego sezonu, ani nie wcisnęlibyśmy go nawet do czołowej trójki wśród dziewiątek. Więc tę dziurę też szło załatać.
Ale gdy Płock opuścił Jerzy Brzęczek – i to na tydzień przed startem ligi – to wydawało się, że będzie problem. No i jest.
A przecież letnie ruchy transferowe zdawały się być rozsądne, przemyślane i w pewnym sensie logiczne. Szwoch, Warcholak, Ricardinho, Calo, w mniejszym stopniu Angielski, Miś czy Żynel. Te ruchy trzymały się kupy i dawały nadzieję na to, że Wisła przynajmniej będzie w stanie spokojnie plasować się w górnej ósemce. Europejskie puchary? Owszem, przy pewnej dozie szczęścia i sprzyjających okolicznościach.
Tymczasem weryfikacja tej nowej Wisły jest brutalna. Wśród najbardziej daremnych ekip tych pięciu kolejek wymienia się Cracovię i Pogoń, ale płocczanie dotrzymują im kroku w tym wyścigu o tytuł największego rozczarowania początku sezonu. A najgorsze dla kibiców Wisły jest to, że zespół posypał im się kompletnie – jeszcze kilka miesięcy temu ekipa Brzęczka była ostoją spokoju, skład mogliśmy typować z tygodniowym wyprzedzeniem, wiedzieliśmy, czego się po niej spodziewać. Tymczasem ta Wisła z dzisiaj drepcze w kółko i trudno się domyślić, o co jej w ogóle chodzi. Równy, wysoki poziom sprzed roku trzyma jedynie Damian Szymański
A skoro już jesteśmy przy pomocnikach, to tutaj ocenę naganną za pierwsze pięć kolejek moglibyśmy wpisać i Furmanowi, i Szwochowi, i Merebaszwilemu, i Stiliciowi… Jeśli do linii pomocy bez formy dodamy napastników klasy Zawady i Angielskiego, to nic dziwnego, że na Wisłę można wystawić płot do ćwiczenia rzutów wolnych i wciąż istniałaby duża szansa zakończenia spotkania z czystym kontem. Dorobek strzelecki drużyny Dźwigały ratuje Ricardinho, do którego akurat większych pretensji mieć nie można.
Jakby tego było mało, to Wisła zatraciła coś, co było jej mocnym punktem w kontekście finansowym, czyli stawianie na młodzieżowców. Do tej pory płocczanie są jedną z dwóch ekip (obok Miedzi), w której zawodnicy do lat 21 nie dostali choćby jednej minuty. I poza wspomnianym Szymańskim nie widzimy w tym zespole piłkarza, którego sprzedaż mogłaby poważnie zasilić klubową kasę.
Mamy też wrażenie, że coś jest nie tak z mentalnością zawodników Wisły. Albo wypuszczają z rąk prowadzenie, albo dają sobie strzelać gole w końcówkach meczów, albo pajacują i dostają kartki za symulki (i ostatecznie wylatują z boiska – jak Merebaszwili). No bo spójrzmy:
– mecz z Lechem – doprowadzenie do remisu i strata bramki w 89. minucie, porażka 1:2
– mecz z Górnikiem – wyjście na prowadzenie i strata bramki na kwadrans przed końcem meczu, remis 1:1
– mecz z Koroną – Merebaszwili wylatuje z boiska po 34 minutach gry, porażka 1:2
– mecz z Arką – doprowadzenie do remisu, kilka szans strzeleckich na objęcie prowadzenia, a ostatecznie gole gości w 82. i 90. minucie sprawiają, że Wisła przegrywa 1:3
Nic dziwnego, że w Płocku przebąkuje się już o braku zaufania do Dźwigały, chociaż nie wydaje nam się, żeby prezes Kruszewski i dyrektor Masłowski podejmowali nerwowe ruchy już po kilku kolejkach sezonu. Ale sytuacja staje się nieciekawa. A pamiętajmy, że w najbliższej kolejce płocczanie jadą na Legię, a następnie podejmują Jagiellonię. Jeśli kibice Wisły czekają na powiew optymizmu, to niech uzbroją się w cierpliwość…
fot. FotoPyk