Nie jest łatwo być kibicem United w ostatnich latach. Po chudym okresie z Moyesem i van Gaalem wielu z nich wierzyło, że tym, który przywróci Czerwonym Diabłom właściwy blask będzie Jose Mourinho. Że będzie granie o tytuł w kraju, że będzie walka o triumf w Lidze Mistrzów. No i trofea za Portugalczyka rzeczywiście się pojawiły, bo do gabloty wstawiono choćby nagrodę za zwycięstwo w Lidze Europy i Puchar Ligi Angielskiej, ale nie do końca o to fanom chodziło. I cóż, jak tak patrzymy na początek United w tym sezonie, a także na atmosferę wokół klubu, to trudno wierzyć by rozgrywki 18/19 były dla Mourinho i jego ekipy przełomowe.
Oczywiście w ogóle nie wypada, by Manchester potykał się z takim rywalem jak Brighton, natomiast porażki się zdarzają, ale właśnie: już stylu, w jakim ta porażka miała miejsce, wybaczyć nie wolno. Przede wszystkim goście zagrali beznadziejnie w defensywnie, kompromitując sztukę grania w tyłach. Krycia w polu karnym przy każdej z bramek nie było żadnego, Piłkarze Brighton wchodzili tam jak do siebie, czy to szukając zagrań z boku boiska (gol numer jeden i dwa), czy prostopadłych piłek (trafienie numer trzy). Przy trzecim trafieniu wyszła też absolutna bezradność obrońców, a konkretnie Bailly’ego, który interweniował rozpaczliwe i bezsensownie, prokurując rzut karny.
I mamy wątpliwości, czy to był tylko wypadek przy pracy całego bloku. Tak, pamiętamy, że rok temu tylko City straciło mniej goli niż United (27 do 28), natomiast ile było w tym zasługi obrońców, a ile De Gei? Hiszpan był w kapitalnej formie, z TOP 6 miał zdecydowanie najwięcej obron (115, kolejny Cech 91, następnie Lloris 86), nie popełnił żadnego błędu prowadzącego do gola. Jednym zdaniem: był ostoją. Trzeba jednak pamiętać, że De Gea ma za sobą fatalny mundial i przecież możliwe jest, że dołek formy przytrafi się mu również w lidze. Kto go wówczas wspomoże? Bailly, Jones, Smalling, Rojo, Lindelof to na tę ligę zawodnicy co najwyżej solidni. A to stanowczo za mało.
Tymczasem Mourinho nie zdecydował się, by latem wzmocnić środek obrony – przyszedł Fred, ale nie do środka defensywy, tylko pomocy i Dalot na prawą stronę obrony. I jak wiemy, tego zaniechania nie da się już naprawić, bo okno transferowe jest w Anglii zamknięte.
To jednak nie koniec problemów w United. Dużo mówi się o wciąż niezagaszonym konflikcie Mourinho z Pogbą i choć Portugalczyk twierdzi, że wszystko jest, trudno w to wierzyć. Prosty przykład. Francuz mówi po spotkaniu z Brighton:
– Przegraliśmy, a dodatkowo uważam, że nasze nastawienie w tym spotkaniu sprawiło, że nie zasłużyliśmy na wygraną. Od początku wiedzieliśmy, że to będzie dla nas trudny mecz do rozegrania przeciwko mniejszemu klubowi niż Manchester United, jednak nastawienie, jakie mieliśmy w tym spotkaniu, nie było tym, które chcieliśmy pokazać i dzięki któremu moglibyśmy ich pokonać. Pokazali większy głód zwycięstwa niż my. Mówiąc o naszym nieodpowiednim nastawieniu, wysuwam siebie pierwszego przed szereg. Uważam, że moje nastawienie nie było wystarczająco dobre. Próbowaliśmy naciskać na rywali. Ten mecz będzie dla nas dużą nauczką (za manutd.pl).
A Portugalczyk:
– Niemniej uważam, że moja drużyna starała się dzisiaj. Zespół podejmował próby w drugiej połowie, ale z mentalnego punktu widzenia nagromadzenie naszych błędów i tego, jak byliśmy za nie karceni, krok po kroku odbiegał nam pewność siebie, jednocześnie budując tę pewność i poczucie zadowolenia u tak dobrej drużyny, jaką jest Brighton (za manutd.pl)
Mourinho twierdzi więc, że mentalne nastawienie było raczej w porządku, Pogba ma zupełnie inne zdanie i to o samym już początku spotkania. Poza tym już po spotkaniu z Leicester angielska prasa donosiła – konkretnie The Sun – że panowie powiedzieli sobie parę cierpkich słów. Pogba co prawda dostał przed sezonem opaskę kapitana, ale znów: wygląda to na gest Mourinho pod publiczkę.
Inna sprawa, że wciąż można twierdzić – mimo dwóch bramek Pogby – że Mourinho nie potrafi wyciągnąć z Francuza maksimum potencjału. A ile ten chłopak potrafi dać zespołowi, pokazał najlepiej mundial. Inny przykład? Alexis Sanchez. Wiosną grał słabo, z Leicester też nie błyszczał. A to przecież zawodnik z absolutnego topu, który wręcz musi decydować o grze swojego zespołu.
Nie jest tak, że United nie rozwijają się pod wodzą portugalskiego szkoleniowca, natomiast robią to w bardzo wolnym tempie. Porównajcie United do City – i Mourinho, i Guardiola wydali masę pieniędzy, ale przez ten czas od zatrudnieniu nowych trenerów Obywatele wręcz zachwycają, a Czerwone Diabły męczą się w wielu meczach. Może Mourinho miał więcej roboty, ale sprzątanie i tak idzie mu za wolno.
Fot. Newspix