Widzieliśmy już w życiu paru trenerów, którzy za wszelką cenę publicznie bronią swoich piłkarzy, którzy non stop rozstawiają przed nimi parawan ochronny i nawet po najgorszym spotkaniu – jak to się już ładnie utarło – całą odpowiedzialność za wynik biorą na siebie. Natomiast to, co ostatnio na konferencjach prasowych wyczynia Tadeusz Pawłowski nas zwyczajnie zadziwia. Fakt, że kiedyś zamieściliśmy z nim rozmowę pod tytułem „Nie wciskajmy ludziom kitu” traktujemy wręcz jako lekki chichot losu.
Gdyby wziąć na warsztat tylko dwie niedawne przemowy trenera – tę po meczu z Zawiszą oraz przed najbliższym starciem z Lechią – najprawdopodobniej musielibyśmy dojść do wniosku, że w Śląsku wszystko jest w najlepszym porządku – zarówno w grze przednich formacji, jak i w obronie. No, gdyby tylko przymknąć oko na BŁÄ˜DY INDYWIDUALNE. Bo sama organizacja – wiadomo, tip top.
Dzisiaj Pawłowski przywalił jednemu z dziennikarzy całkiem ostrą ripostą. – Jeśli uważa pan, że Śląsk źle gra w obronie, to się pan nie zna na piłce – po czym dalej ruszył, by wyjaśniać, co ma na myśli. – Jako zespół gramy dobrze w destrukcji, bramki tracimy po indywidualnych błędach. Nawet jednak w takim meczu z Podbeskidziem 70 procent rzeczy, które zrobiliśmy, było dobre, a tylko 20 procent złych (hm, gdzie pozostałe 10?). Krytykowany Juan Calahorro zrobił błędy, ale miał też najwięcej odbiorów – wymieniał Pawłołwski.
No dobrze, drodzy kibice, a teraz może parę słów, jak to widzi Weszło.
Po pierwsze – Pawłowski dotąd prowadził Śląsk w sześciu meczach.
Po drugie – tylko raz, na inaugurację, udało mu się wygrać.
Po trzecie – TYLKO RAZ (właśnie wtedy) ŚLÄ„SK ZACHOWAŁ CZYSTE KONTO.
Po czwarte – później dał sobie m.in. strzelić 3 gole Podbeskidziu i 2 gole Zagłębiu.
Wykłócanie się o to, że Śląsk gra dobrze w obronie wobec tych faktów naprawdę jest niedorzeczne. Mamy gdzieś świetną organizację defensywy, o której mówi Pawłowski, kiedy efekt brzmi: 5 kolejnych meczów ze straconym golem, niekoniecznie tylko jednym, bo czasem i trzema. „Krytykowany Calahorro zrobił błędy, ale miał też najwięcej odbiorów”. Doprawdy? Ten błąd Calahorro, drogi trenerze, pozwolił Podbeskidziu wyrównać wynik meczu (wcześniej błędnie, z rozpędu napisaliśmy, że na 2:1 – od red.), a gdyby w Bielsku biegało jeszcze kilku trochę bardziej sensownych piłkarzy, Hiszpan bez wielkiego wysiłku skompletowałby niechlubnego hat-tricka.
Jasne, można uznać, że cały świat poza trenerem Pawłowskim nie zna się na piłce, ale dla odświeżenia kibicowskiej pamięci nadmieniamy, że nie tylko my obdarowaliśmy Calahorro najniższą notą. Gazeta Wrocławska i Gazeta Wyborcza (w obu dostał ocenę 2), żeby opisać jego występ użyła określeń, uwaga:”fatalny”, „juniorskie błędy”, „nieodpowiedzialny”, „koszmarny”, „jak najszybciej zapomnieć”.
Ale grunt, że organizacja obrony na najwyższym poziomie!
Fot. FotoPyK